12/25/2008

...lat, ... lat

„Gdy chodzi o państwo, uczciwość łączy się ściśle z gotowością do traktowania sprawowania urzędów jako służby publicznej, którą odnieść trzeba do dobra wspólnego, do nieustannych zabiegów o jego realizację" – mówił w swoim pierwszym orędziu Lech Kaczyński. BBN, które ma teraz sprawdzać kto ile obietnic zrealizował ma pole do popisu. Od wiarygodności szefa bezpieczeństwo narodu także zależy.

wiecej www.studioopinii.pl

12/21/2008

Pacewicz rules

Granat rzucony, niech się to szambo rozbryźnie! Niech będzie po naszemu, po polsku, niech śmierdzi. Piotr Pacewicz z „Gazety Wyborczej“ znudzony coroczną dyskusją o przewadze Bożego Narodzenia nad Wielkanocą wywołał nowy spór. Dowodzi wyższości klawiatury nad kamerą.

Widzowie, którym nie podoba się jakiś komentarz piszą o mnie per prezenter. Myślą, że to obraża, poniewiera i ustawia w nieznaczącym szeregu; gdzieś na dole dzienniakarskiej hierarchii. Nie dbam o to. To nie jest obraźliwe, to jest tylko niesprawiedliwe. Termin „dziennikarz“ jest tak pojemny jak aktor, doktor, inżynier, prezenter.

Pacewicz uważa, że tylko ludzie prasy mogą mieć dziennikarza przy nazwisku. Reszcie od tego wara, bo potrafią jedynie spłycać, wykoślawiać, wypaczać. Tylko Pacewicz zna się na wszystkim doskonale (od szkolnictwa po bieganie). Tylko Pacewicz czyta wszystkie książki w oryginale. Tylko Pacewicz przedziera się przez stenogram obrad Sejmu (telewizja jest wybiórcza). Tylko Pacewicz czyta akta spraw sądowych od pierwszego po ostatni akapit. Tylko Pacewicz potrafi zaskoczyć Chucka Norrisa.

Reszta udaje wszechwiedztwo, pozoruje znawstwo, kpi z odbiorcy, wprost zaraża widza swoją durnotą. Dziennikarstwo spsiało, trzeba z tym coś zrobić – woła jedynie słuszny redaktor Pacewicz kontestując nagrodę Dziennikarza Roku dla Bogdana Rymanowskiego. Skoro nie jest Wam wszystko jedno to może zacząć od siebie?

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

12/17/2008

Mostek Kaczyńskiego

Nie mogę uciec od skojarzeń z Joanną Szczepkowską. Ona w studiu z torebką, on przy mównicy z mikrofonem. Ona pożegnała komunizm, on kanonizował związkowców. Trawestując słowa aktorki, drodzy Państwo 15 grudnia o godzinie 18.05 w Pałacu Prezydenckim PiS wygrał wybory.

Nie wiem jak miała na imię. Wiem, że zachwyciła publiczność. Dziewczynka – jak o niej mówiono – bez kręgosłupa, która pokazywała w tv, że ma talent. Podobny mostek zrobił w sprawie pomostowych emerytur prezydent Kaczyński. Znów udowodnił, że w ich bractwie białe jest czarne, a niewytłumaczalne, wytłumaczone.

W głowie prezydenta i jego brata strach przed Śniadkiem, Guzem i Broniarzem (mogą się przecież przydać przed wyborami) wygrał ze zdrowym rozsądkiem. Trzech związkowców pod rękę z szefem państwa i jego bratem udowodniło, że rząd to oni! Nie pomogły wyjaśnienia, że zbyt młodziśmy na emerytów, że takie czasy wymagają zaangażowania a nie laby, że młodym Polakom prędzej garby wyrosną niż utrzymają rzesze uprzywilejowanych.

Przed miesiącem żyłem nadzieją, że prezydent po raz pierwszy pokaże jak dobro jego wnuczek jest ważniejsze niż lepszy sen brata. W tym wieku jednak – co udowodnił wetem – przyzwyczajeń się nie zmienia. Może czas na emeryturę?


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

12/12/2008

Niech będzie pochwalony kryzys

Błogosławiony kryzys, który da nam władzę! W PiS zaczynają nucić te słowa niczym psalm błagalny. Mają nadzieję, że wymodlą sobie powrót na utracone pozycje.

ciąg dalszy na www.studioopinii.pl

12/10/2008

Lekcja stylu inaczej

Czego się Jarek nie nauczy, Jarosław już nie przyswoi. „Mam nadzieję, że nie będą mi kazali stawać na głowie“ – mówi prezes PiS o indywidualnym szkoleniu medialnym. Podnoszenie nóg do góry dla każdego oznacza coś innego – prezesowi byle grzeczność może przypominać head dance.

Pod choinką Jarosław Kaczyński ma znaleźć domowy kurs mówienia do ludzi niczym Zbigniew Ziobro, gestykulowania i intonacji jak Richard Quest oraz umiejętności noszenia się z klasą a la Brzozowski z Paprockim. Celem jest ocieplanie wizerunku. Akurat w Wigilię może się sprawdzić – temperatura ma być powyżej zera.

Reedukacja Jarosława Kaczyńskiego zbiegła się z publikacją nowego kanonu lektur szkolnych. Dobre książki w dzieciństwie, nawet „dojrzałym“, to podstawa dobrego wychowania. Szkolenie prezesa jest tajne, więc pewnie nie dowiemy się co czytał by zgłębić wiedzę o tym jak nie być nim.

Stefan Chwin proponuje jednoczesne czytanie „Bogurodzicy“ i gejowskiego „Lubiewa“. Nie przebiję mistrza ale mam dla przywódcy opozycji trzy propozycje; „Cokolwiek pomyślisz, pomyśl odwrotnie“ Paula Ardena, „Myśli nieuczesane“ Stanisława Jerzego Leca („negatyw idiotyzmu nie jest mądrością“) oraz jeden z rysunków Henryka Sawki: dwóch facetów rozmawia o opartym o mur koledze – „jest niezależny, nikomu na nim nie zależy“. Miłej lektury po lekcjach.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

12/02/2008

Kumys coś tam, coś tam pomaga

Kumys lepszy niż kawa. Może nie wyprostował mowy Lecha Kaczyńskiego, ale nie pozwolił mu zamknąć oczu. To było jego pierwsze przesłanie z wizyty w Mongolii. Ludzkie, szczere, ciepłe szczególnie, że tam klimat marny. Kto by pomyślał, że prezydent będzie dziękował Lechowi Wałęsie. Gdyby nie ta jego noblowska rocznica Kaczyński znałby kumys tylko ze słyszenia.

Mają państwo rację, wieczne (i odwieczne?) czepianie się prezydenta staje się nudne. Ale – nie zaprzeczycie – on sam i sytuacje, które prowokuje do tego kuszą. Borubary, Perejro, sala na Placu Piłsudskiego, atakujące słuchawki, gud inglisz, wreszcie zamarzający samolot w czasie azjatyckiej wizyty-ucieczki przed Sarkozym.

Dobry kumys nie jest zły, ale ocieplanie wizerunku prezydenta na siłę nic nie da. Nawet minus dziesięciu stopni w Ułan Bator nie udało się pokonać. Panie prezydencie, Azja nigdy nie będzie Afryką.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

11/27/2008

Wojak Kaczyński

Nie jestem Alfą i Omegą, Pierwszym i Ostatnim, Początkiem i Końcem. Nie służyłem w wojsku – nie udaję czołgu. Umiem ważyć słowa i czyny – nie jestem prezydentem.

ciąg dalszy na www.studioopinii.pl

11/26/2008

Obiektywizm obywatelski

Nie lubię obłudy. W skrajnych przypadkach jest torsjopędna. Zupełnie jak przedawkowany alkohol, modna ostatnio używka tzw. wybrańców Narodu (przepraszam posłów abstynentów i rozsądnych obywateli). Trawestując prezesa Kaczyńskiego nikt mi nie będzie mówił, że pijane jest pijane, a trzeźwe jest trzeźwe. Wzroku i słuchu w tej sprawie oszukać się nie da.

Nie udawajmy, większość z nas zna z autopsji stan ducha byłego posła (o zgrozo!) Jackowskiego, byłego prezydenta Kwaśniewskiego, obecnych wybrańców części narodu – Kruk i Grzegorka (nie wiem z czyjej są bajki). Ale większość z nas znieczulała się poza pracą. To jest ta subtelna różnica, której nie rozumieją w PiS.

Uwłaczająca samej sobie posłanka PiS, bliska znajoma Pałacu Prezydenckiego, była szefowa Krajowej Rady pozuje do zdjęć i wywiadów w Sejmie. „Coś tam, coś tam“ bełkocze, jakoś tam się spowiada i skądś tam bierze siłę, żeby nie spłonąć ze wstydu. Jej polityczni przyjaciele ją rozgrzeszają. Bo jest z ich żebra, bo uwielbiają pławić się w obłudzie.

Pijany w sztok były wiceminister zdrowia z PO (ma zarzuty, musiał się wypisać z partii) zajmował część podłogi w hotelu sejmowym. Buzia czerwona, brzuch na wierzchu, śpi. Tak wyszedł na zdjęciu. Pokazałem to w telewizji. Usłyszałem, że jestem „rzecznikiem PiS“, że „hotel to nie Sejm“, że „podłoga w holu była mniej duszna niż pokój poselski“, że „każdy ma prawo się nachlać“. To cytat z Widza oburzonego tknięciem byłego posła PO.

Drodzy odbiorcy mediów. Żądacie obiektywizmu od dziennikarzy, zacznijcie od Siebie.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

11/22/2008

"Coś tam, coś tam" zamiotłem

"To drobny, acz nieprzyjemny incydent" - mówi Jarosław Kaczyński o wątpliwej trzeźwości Elżbiety Kruk. Była szefowa Krajowej Rady, wciąż posłanka, zawsze przyjaciółka braci Kaczyńskich. Nie dziwi mnie zamiatanie jej sprawy pod nieodkurzony dywan. Przyjaciół się chroni - nawet za cenę ośmieszenia. Siebie.

"Jakże maleją karły w powiększeniu"
S.J Lec


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

11/13/2008

P.S: kultura słowa

Siedemset stron mają nieuczesane myśli Stanisława Jerzego Leca
Miła mała acz gruba lektura
Będę zerkał i cytował

"Wszyscy chcą naszego dobra. Nie dajcie go sobie zabrać".
S.J Lec


p.s:
największym zagrożeniem dla Internetu
jest jego anonimowość
z uwagi na poszanowanie oczu i dobrego smaku
rozsądnych Czytelników i Autora
od dziś komentarze będą mogły zostawiać
jedynie zarejestrowane osoby
kultura słowa - mam nadzieję - wygra z oszołomstwem
kłaniam się
Autor

11/11/2008

Patriota na Sali Piłsudskiego

Nie tylko proroctwo we własnym kraju jest ciężkie. Patriotyzm też. Szczególnie kiedy rozumieć go jako poszanowanie dla odmienności poglądów. Pierwszy patriota Lech Kaczyński kazał się dziś radować. Mówił to do wszystkich, choć kiedy zerknąć na jego minę apelował do samego siebie.

Można odnieść wrażenie, że prezydent całe wystąpienie napisał dla Lecha Kaczyńskiego. Ale czemu się dziwić – to najważniejsza osoba w państwie. “Spory i kłótnie to rzeczy normalne w demokracji ale te granice w ostatnich latach zostały przekroczone“. Albo „patriotyzm nie oznacza nacjonalizmu“ i wreszcie „szowinizm bierze się z nienawiści“.

Nie po raz pierwszy biję brawo prezydentowi. Nie zagalopował się w numerowaniu Rzeczpospolitych. O nieudolnie budowanej przez siebie i brata czwartej Polsce nie wspomniał. Trzecią, na której poprzestał nawet „pochwalił“ – „jest niepodległa“. Więcej z nią kłopotów dlatego trzeba ją naprawiać. Energicznie – apelował prezydent.

Tylko jak to robić z kimś, kto nie wie gdzie jest? Zebranych na Placu Piłsudskiego gości Lech Kaczyński przywitał na sali. Pierwsza niezadaszona sala na świecie.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Wejść czy wyjść?



Niezamieszkała kamienica na starówce Antalyi.
Ale gdyby ktoś stamtąd nagle wyszedł
nikt z przechodniów nie byłby zdziwiony.
Turcja, pomyślałby.

11/07/2008

Side, Turcja



Wiem, że już tam Państwa zabierałem
Ale nocą
A popołudnie prezentuje się piękniej

Szlag!

Związki zawodowe oszalały! Śniadek jest nowym Lepperem! Przykro mi to mówić w kraju, w którym związek zawodowy dał ludziom demokrację.
Ale – zawsze – cyniczny do granic możliwości populizm powinien być piętnowany i likwidowany u źródła. Tak, by nie mógł się odrodzić.

ciąg dalszy na www.studioopinii.pl

11/04/2008

"Kaczor" to nie "idiota"

Byłoby to prostackie. Takie małe i oczywiste cieszyć się z decyzji sądu. Mówić o braciach: mruczne, obolałe, poranione i wściekłe Kaczory nie znieważa ich. Sąd nie zgodził się z mieszkańcem Poznania, wiernym poddanym braci, który w ich imieniu się oburzył. Nie żebym miał do woli korzystać, ale to miły wyrok.

Sprawa mogłaby się rozejść po kościach ale obrońcy Lecha Kaczyńskiego uznali, że „w języku potocznym porównanie kogokolwiek do zwierzęcia ma wydźwięk jednoznacznie pogardliwy i obraźliwy“. Nic podobnego – uznała sędzia – i napisała felietonowe uzasadnienie.

Że w języku polskim są określenia, którymi – przez porównanie do zwierzęcia – pieszczotliwie określa się osoby bliskie: kotku, misiu. Że – przecież – mówi się głodny jak wilk, wierny jak pies, zdrów jak ryba, odważny jak lew. Co do „Kaczorów“ – mówiła sędzia - porównanie kogokolwiek do kaczki, a mężczyzny do samca, czyli kaczora, samo w sobie nie może zostać uznane za obelgę.

Cieszy rozsądek sędzi. Szczególnie, że przypomniała jak prezes Kaczyński, podówczas premier, zachęcał w parku z czerstwym chlebem w dłoni: karmmy kaczki, bo zaczyna się dla nich trudny okres. Wtedy kaczka nie kłuła jego przełyku, dlaczego zaczęła uwierać innych?

To odwieczny problem ludzi ograniczonych ciasną ale własną perspektywą. Żeby zbytnio nie wyludniać więzień – skoro nie karzą za Kaczorów – niech biczują za brak dystansu do świata.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

10/31/2008

Uśmiech prezydenta

Uśmiechnięty jak Lech Kaczyński. Czy można bez parsknięcia przyjąć takie zestawienie słów? To prawda, nie można. Andrzej Mleczko próbuje zaklinać rzeczywistość, sadza – podejrzewam – Głowę Państwa przed lusterkiem, każe jej wkładać palce w usta i rozciągać je aż do upragnionego uśmiechu. To się nie może udać.

ciąg dalszy na www.studioopinii.pl

10/29/2008

Cojones Palikota

Nie jest sztuką powiedzieć: dupa, kurwa, zajebiście, pierdolę to. Sztuką jest pominąć wulgaryzm kiedy ciśnie się na usta jak nigdy. Szczególnie w obecności kobiety. Ale do tego trzeba mieć klasę. Palikotowi jej brakuje.

Nie znaczy to, że nie lubię penis-posła. Nie brakuje mu odwagi, cennej cechy w spsiałym świecie polityki. Dlatego jego pytania o stan zdrowia psychicznego prezydenta, świnię dla PZPN lub dziwne wynurzenia politologiczne przełykam bez trudu. Lubię kiedy można mówić wszystko, nie znoszę kiedy pęta się języki.

Sami jednak musimy mieć wyczucie – kiedy, co i jak mówić. Żeby pokazać, że się ma cojones nie wystarczy zdjąć majtki.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

10/28/2008

Antalya, Turcja



Popołudniowy powrót z wycieczki
Pewnie kolejni nabici w Turcję turyści
Wiem, że można mieć i miłe wspomnienia
Ale, żałuję, moje są - szlag - inne
Zakamuflowana kradzież, brud, bezrząd

10/26/2008

Side, Turcja



Miło Państwa czytać w jesienne wakacje
Nawet zwyczajnie głupie wynurzenia niejakiego Mr Dario
Bawi mnie, że ludzie mają takie problemy z... językiem

Rozglądam się i widzę na horyzoncie kilka spotkań na szczycie
Już jutro "Donaldku" spotka się z "Jareczkiem"*
Nie emocjonuję się tym; finał rozmowy będzie żaden.

* określenia z przedwyborczej debaty

10/18/2008

Lista chwały

Są słowa, które mimo potężnego ładunku oszczerstw mnie nie zaskakują. Nie dlatego, że trudno mnie poruszyć. Są wypowiedzi, które mnie zdumiewają ale mimo niezmierzonych pokładów chamstwa nie zwalają z nóg. Tak, jak fragmenty brukselskiej kłótni prezydenta z Moniką Olejnik.

Oburzony (prawdą?) Lech Kaczyński miał krzyczeć do mojej redakcyjnej koleżanki: „jest pani na mojej krótkiej liście, pożałuje pani tego, wykończę panią“. Nie byliśmy świadkami – nie mamy prawa podejrzewać prezydenta, że tak się zachował. Ale szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego potwierdza, że jego pryncypał ma skłonność do szczerości: „prezydent powiedział pani Olejnik, że wpisuje ją na krótką listę. To w języku prezydenta oznacza, że przestał kogoś lubić". Abstrahując, przez 59 lat życia można się nauczyć szacunku dla kobiety.

Dziwny to kraj, w którym ludzie z takiej prezydenckiej listy zamiast być potępieni stają się bohaterami. Za to go lubię. Kraj, naturalnie.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24, ale z sympatią dla Moniki Olejnik

10/15/2008

Szczyt wszystkiego

Nie dostaje, czeka, kombinuje. Czarteruje, leci, ląduje. Prosi, chce pomóc, nie wierzy. Wpycha się, szkodzi, jest panem grabieży.* Śmierć, mawiają, zamyka oczy nieboszczykom i otwiera oczy żywym. Co widać po ostatecznym zerwaniu współpracy premiera z prezydentem?

Nie chcę żonglować przymiotnikami: żenujące, dziecinne, pełne piachu z obsikanej przez psy piaskownicy. Bo to mało, bo nie oddaje wszystkiego. I tu zaskoczę ujadających przeciwników, którzy zarzucają mi brak obiektywizmu: winni są i prezydent wciskający się na siłę do Brukseli i premier odmawiający głowie państwa samolotu.

Prezydent Abraham Lincoln przekonywał, że „można stale oszukiwać jednostki i przez jakiś czas ogół, ale nie można stale oszukiwać ogółu“. Dla mnie prezydent Kaczyński możne oszukiwać PiS i jego wyznawców do końca jego (PiSu) dni, ale niech nie wciska reszcie obywateli, że jest na szczycie UE bytem koniecznym. Nie wie lub nie chce wiedzieć, że nie jest.

Nie jestem fizykiem – nie mądruję się o prawie powszechnego ciążenia. Nie jestem chemikiem – nie mędrkuję o zastosowaniu kwasu siarkowego. Nie jestem aktorem – nie serenaduję pod oknem ukochanej. Nie jestem prezydentem – wiem, gdzie jest moje miejsce w szeregu.

* cytaty z opozycji

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Poza polityką...



...jest więcej rzeczy niż się może wydawać
spokojnych, obcych polityce, mądrych
ale niewidocznych... paradoksalnie
głupota koni wygrywa mądrością z głupotą polityków

10/07/2008

To nie ślina, to deszcz

Prezes Kaczyński jest Listkiewiczem PiS. Nikt i nic jest w stanie nim wzruszyć i jego ruszyć. Są jak synowie spawacza – wybrani na całe życie, do momentu wiecznego złomowania.

Podziwiam ostatnimi dniami Ludwika Dorna. Do wielbionych wcześniej erudycji i oczytania doszła odwaga. „Kierownictwo PiS przypomina sułtana otoczonego przez dwór eunuchów“ – mówi Dorn w "Dzienniku". Według niego prezes Kaczyński stworzył krąg zaufanych, żeby do niego trafić, trzeba zdać test na „bycie łatwym, a potem jeszcze łatwiejszym“. Zwariował? Nie wie, co czyni? „Dornowi chodzi o naprawienie PiS“ – mówiła w niedzielnym Poranku TVN24 profesor Staniszkis.

Czyli trzeci bliźniak obrał dobry azymut – mądrzejszy niż jego pryncypał formalny. Według byłego marszałka Kaczyński przemawia w tej samej stylistyce co pijany Kwaśniewski, który w Szczecinie wołał: "Ludwiku Dorn i psie Sabo, nie idźcie tą drogą!". Inteligentne antykaczyńskie epitety w wykonaniu Dorna mógłbym mnożyć, bo nic tak człowieka nie podnosi na duchu jak poczucie, że nie jest odosobniony w opiniach, ale puenta czeka.

Pan Ludwik Dorn jest "inteligentny, ale nie umie współpracować z zespołem" – tymi słowami wycierał sobie ślinę z twarzy Przemysław Gosiewski. Nie dziwię się Dornowi, do poziomu pewnych zespołów nie warto schodzić z kanapy.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

9/30/2008

Świat według pana Jana

Słyszę, że jestem złośliwym cynikiem. Nie zaprzeczam – schlebia mi to. Zakurza mnie kłamliwy zarzut, że poniewieram ludźmi. Przykład jest błahy ale pokazuje, że poczucie humoru i elementarna inteligencja w narodzie są w zaniku.

Poszło o któregoś z Mroczków. Nie wiem którego – nazwijmy
go tancerz. Kilkoro Widzów zapytało mailem dlaczego nie informuję o sukcesie tego młodzieńca na europejskim parkiecie. Odpowiedziałem wszystkim: „Herbuś jeszcze kojarzę, bo to miła dama, ale kto to jest Mroczek?“. Prostak, cham, ignorant, wywyższa się. To nie o nim, to o mnie. Też mi to schlebia.

Szczególnie kiedy czytam w „Przeglądzie“ wywiad z Janem Nowickim. „Patrzyłem na Janusza Gajosa i myślałem sobie: kurwa, czy ktoś widzi jak on gra? Czy Mroczek, Cichopek i cała ta serialowa hałastra widzą, co ten facet robi ze swoją rolą. Oni nie zrobią w ciągu całego życia tego, co on pokazuje w ciągu minuty“.

Czytałem dalej z rosnącą radością – oto są ludzie, którzy mogą mówić to, co myślą nie oglądając się na nikogo. „Gdy patrzę na politykę, na tę Polskę, ale też na nasz show-biznes, wiem na pewno tylko jedno: że powinno się wyciągnąć fiuta i naszczać na to wszystko“.

Autograf Mroczka – 0,50 zł. Cytat z Jana Nowickiego – bezcenne.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

9/24/2008

Miara dla wybranych

Ludzi można okłamywać. Bywa, że ludzi nawet trzeba okłamywać. Czasem ludzie wręcz sami się proszą o kłamstwo. Ale ważny jest czas i kontekst. „Kolbe czy Stein nie umarli na grypę, tylko zostali zamęczeni“ – komentował ostatnio, przy innej okazji, profesor Bartoszewski. Porównanie do tego, co napiszę poniżej jest brutalne, ale nieuniknione.

Jedna z najbliższych mi osób dostaje od państwa 617 złotych miesięcznie. Nie na waciki ale na prąd, gaz, jedzenie i czynsz. Jedna z osób mi najdalszych kłamie, żeby państwo – zgodnie z prawem – nie zabrało jej 300 złotych diety. Marszałek Sejmu przesadza mówiąc, że PiS sprzedał honor. Nie można kupczyć czymś, czego się nie ma.

Wyjazd, choroba, spotkanie z wyborcami i tym podobne lewe powody wypisywali w swoich usprawiedliwieniach posłowie PiS. Wyjątkowo zakurzająca sytuacja. Szczególnie, że pozbawiona skruchy. „Podpisałem to bezwiednie, razem z innymi oświadczeniami“ – tłumaczy Jarosław Kaczyński. Rozumiem, że polityk – każdej maści – liczy na skretynienie odbiorców ale proszę nie mierzyć wszystkich swoją miarą.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

9/16/2008

Kustosz Fritzl

Najnowsze uosobienie piekła nazywa się Jozef Fritzl. Wiem, że koniec świata ogłaszano już nie raz. Ale nigdy dotąd nie nastąpił. Współcześnie, naturalnie. Czego brakuje, by zadekretować, że nie ma już żadnych świętości, że robimy i mówimy co chcemy? Nowego pomysłu austriackiego psychopaty.

Fritzl, dewiant, który przez 24 lata więził i gwałcił w piwnicy swoją córkę, chce zamienić swój dom w Posiadłość Grozy. Po wyjściu z więzienia planuje utrzymywać się z pokazywania podziemi, w których torturował swoje ofiary. Fritzl chce też sprzedać prawa do napisania książki o sobie za dziesięć milionów funtów. Czyli milion sześćset sześćdziesiąt sześć tysięcy funtów na każde z sześciorga dzieci z kazirodczego związku. Siódmy potomek zmarł; Fritzl spalił ciało dziecka w piecu.

Tylko czekać aż Niemcy opłacą ekshumację Hitlera, żeby oprowadzał wycieczki po Auschwitz, a Rosjanie wyjmą z ziemi Stalina by reklamował apartamenty w Gułagu. To, że będzie transmisja na żywo w telewizji jest bezdyskusyjne.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

9/12/2008

Olimp schamiał

Umarł. Odszedł w niepamięć termin język parlamentarny. Od Chaveza po Kaczyńskiego i od Sikorskiego po Ławrowa nikt już nie przytrzymuje się w czasie jazdy. Nie pilnuje języka, bo polityczna banda to kauczuk w najelastyczniejszej postaci.

Sikorski z Kaczyńskim starli się w ciągu jednego przedpołudnia. Najpierw wyczytaliśmy u prezesa, że „Tusk, jak dziecko chowa się pod niemiecką spódnicą“, potem usłyszeliśmy od szefa dyplomacji, że Kaczyński promuje „strategię bobasa, który gdzieś w kącie wrzeszczy i wobec tego dorośli muszą się nad nim pochylić, żeby przestał“. Kiedy w Rosji minister Ławrow zapytał retorycznie swojego kolegę dyplomatę na Wsypach Brytyjskich o to kim jest, żeby go „kurwa pouczać“, w Ameryce Południowej Chavez pożegnał amerykańskiego ambasadora nieodwoływalnymi słowami: „idźcie do diabła, zasrani jankesi“.

Kiedyś Janusz Głowacki pytał tych, którzy pomylili miejsce w historii – gdzie się chamie pchasz na Olimp? Dziś pytanie nie na miejscu. Olimp schamiał.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

9/05/2008

Północ w Pizie



Znaleźć wolne miejsce na murze wokół rzeki Arno
Oto jest sztuka
Po co to zbiegowisko?
Po nic.
Piękna sprawa - coś zrobione bez powodu

9/03/2008

Posłuch klakierów

Załóżmy, że jest ich czworo. Dziewięć i pół miliona obywateli ma do dyspozycji jeden autorytet. Celowo nie piszę: może słuchać mądrej osoby, bo w Polsce ze słuchaniem mądrzejszych od siebie słabo. A i ze zdefiniowaniem autorytetu kiepsko. Chyba, że ktoś woli posłuch.

Wtedy działa jak kukiełka w teatrze lalek. Z tą różnicą, że nie jest niemy. Ma głos, choć nie swój – odtworzony. Mówi, śpiewa, buczy, krzyczy, wali w pulpit tak, jak mu organizator happeningu nakazał. Kończy się żałośnie, bo suma marnych poziomów (szefa i klakierów) siłą matematyki nie może dać czegoś mądrzejszego niż było u zarania.

Lustro jest dla wyżej opisanej gawiedzi gadżetem nieznanym. To dlatego warto im przypominać zawołanie profesora Władysława Bartoszewskiego: o co wyjesz, wyjcu? Szczególnie, że za chwilę o związkach zawodowych znów mają mówić „związkowcy“ na miarę Jarosława Kaczyńskiego.



Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

8/25/2008

Kurski o sobie: prosty żuczek z prowincji

Łatwo powiedzieć: daj spokój prezydentowi. Czytam na różnych pożal się Boże forach: „mały tragiczny gościu, do pięt mu nie dorastasz, przestań się czepiać“. Akurat nawiązanie do wzrostu wypada komicznie ale – jak rozumiem – sensu apelu należy szukać gdzie indziej.

Aktualny szef państwa – w opinii jego wyznawców – jest wyjęty spod krytyki, choćby nie wiem jak była słuszna. Tyle, że prezydent sam się prosi, żeby poświęcać mu kolejne akapity. Wystarczy otworzyć oczy i uszy na to, co mówi i jak się zachowuje. Niektóre wady wzroku i słuchu trudno się leczy ale warto podjąć terapię.

Spóźnienie na uroczystość podpisania umowy o tarczy i podśmiechujki z angielskiego premiera był małe. W najprostszym i najoczywistszym tego słowa znaczeniu. Przy wielu dyplomatach, dziennikarzach BBC, CNN, mediów z Niemiec i krajów arabskich pan prezydent Lech Kaczyński ryknął śmiechem, bo usłyszał język angielski w ustach szefa rządu. Boki zrywać.

Kiedy słucham jak poseł Kurski samobiczuje się słowami „prosty prowincjonalny żuczek“, mam wrażenie, że gdzieniegdzie przykład idzie z dołu.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Werona, Włochy



Miłość i wandalizm niejedno mają imię
Drzwi obok domu Julii z dramatu Szekspira
wyglądają jak księga gości lub księga kondolencyjna
w(y)stawiona przed wiekami na widok publiczny

8/23/2008

Elba, Włochy



Jedna z "bezludnych" wysp na południe od Elby
Skąpana w porannej zawiesinie chmur
Widziana z wysokości około 900 m n.p.m, okolice Monte Capanne

8/22/2008

Essaouira, Maroko



Jeden z Czytelników prosił o powrót do Maroka
To jest jedna z zatłoczonych uliczek w mieście Essaouira
Wyzwanie dla każdego z aparatem w dłoni (celowo nie piszę "fotografa")
Każde przyłożenie obiektywu do skroni
prędzej czy później kończy się groźnym pomrukiem Araba
Dlatego zdjęciem rządzi przypadek

8/19/2008

Pjar polski

Zakon Kleryków Regularnych Ubogich Matki Bożej Szkół Pobożnych. Krócej mówiąc pijarzy. To chyba ich wspomina ostatnio tak często prezydent. Nawet dziś słyszałem: „po pierwsze pjar, po drugie pjar, po trzecie pjar“. Tylko co mają wspólnego założyciele pierwszej bezpłatnej szkoły podstawowej w Europie ze złotą myślą prezydenta? Że chciałby się piaru nauczyć?

Spotkałem się ostatnio z szefem państwa w telewizji. Podobnie jak kilka milionów innych widzów orędzia. Nie było mi miło. Miałem wrażenie, że prezydent na mnie pokrzykuje, ma o coś pretensje, których nie chce (nie może?) wyartykułować, jest wyraźnie rozdrażniony, męczy się, z trudem oddycha i łapie melodię zdań, które chce bym usłyszał.

Przypomniałem sobie „medyczną autolustrację prezydenta“ z POLITYKI. Swego czasu lekarz przepisał Lechowi Kaczyńskiemu thioridazin. To lek, który „łagodzi w mniejszych dawkach niepokój i lęk (objawy neurotyczne), w większych dawkach natomiast poprawia stan w chorobach dających zmienione odczucia rzeczywistości (schizofrenia, psychoza maniakalna)”. Jego zastosowanie to: „zmieniona interpretacja rzeczywistości z ideami prześladowczymi, urojeniami i halucynacjami. Niepokój i przygnębienie. Zmiany osobowości z napadami agresji“.

W orędziu Lech Kaczyński stwierdza, że w polityce „nie ma miejsca na pogoń za popularnością“. Niech Pan się nigdzie nie spieszy, panie prezydencie. Niech Pan robi swoje.*

* w tym momencie Autor puścił oko do Czytelników


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

8/13/2008

Dyplomacja i mowy

Nie sztuką jest zaatakować Lecha Kaczyńskiego. Słowem naturalnie. Sztuką jest go pochwalić. Zasłużenie oczywiście. Gdybym był romantykiem wielbiłbym prezydenta za odwagę mówienia tego, co myśli. Ale ponieważ jestem osadzony na ziemi mocniej niż on kręcę nosem.

Przez chwilę wydawało się, że misja Lecha Kaczyńskiego na Kaukazie będzie pokojowa. Nie żebym spodziewał się jego rozjemczej wizyty w Moskwie, nie jest tam mile widziany, ale nie sądziłem, że tak opacznie w warunkach wojny pojmie słowo dialog.

Ma rację Lech Kaczyński pytając dlaczego Rosja może komuś dawać nauczki? Ma rację mówiąc, że Rosja znów pokazała twarz znaną od setek lat, że zachowuje się jakby chciała aby narody wokół niej jej podlegały. Wreszcie ma rację polski prezydent wzywając świat do mocniejszej reakcji. Ale nie tak.

Dyplomacja to umiejętność powtarzania "dobry piesek", dopóki nie znajdzie się odpowiednio grubego kija mówił Tom Clancy. Po gruzińskiej misji widać, że Lech Kaczyński nie wytrzymał napięcia.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Szekspir na telefon



Kamienica rodziców Julii. Werona, Włochy.

8/04/2008



Elba, okolice Monte Capanne, 1018 m npm

Witaj w Polsce

Pofantazjujmy. Odrobinę, bez szaleństw. Gdyby ktoś zjechał pół schengenowskiej Europy i stracił orientację gdzie jest. Włochy, Francja, Słowenia, Niemcy, Austria, Słowacja, Węgry? Co to? Gdzie to?

Na Powązkach, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, buczą na dźwięk nazwiska Bartoszewski. Oklaski dla spóźnionego na 17 posła PiS Macierewicza zakłócają minutę szacunku. Bezczeszczą pamięć bohaterów. Prezydent wykorzystuje pamiętną datę do personalnych rozliczeń, kompletnie z powstańczym zrywem niezwiązanych. Wreszcie doradcą szefa państwa do spraw bezpieczeństwa zostaje urzędnik, który zamienił policjantów w kelnerów, bo koleżanka nie chciała zjeść w WARSIE.

A, to Polska. Właśnie.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

8/03/2008

Mówią, że w domu najlepiej. Nie sądzę.



Tak spał na wyspie zesłania Napoleon.
Spokojne, odosobnione miejsce, niezbyt rozległa rezydencja.
Upalnie ale od czego są sosny włoskie...

Dziękuję, że Państwo tu wciąż są
Mimo bojkotu ludzi spod znaku TVN

7/08/2008

Cała Polska czyta akta

Ech życie! Bez Kaczyńskich, Tuska, Ziobry, Niesiołowskiego, Karskiego, Putry, Olejniczaka i reszty Gosiewskich. Bez telefonów od mamusi, bez zwierzeń znajomych, żali listonosza, narzekań spoconych kioskarek. Ładny – choć rzadki – to czas.

Kiedy problemy zmieniają kształty, znaczenie, miejsce występowania. Kiedy martwi nas ciężar książek w walizce. Ważymy czy wymienić Głowackiego na Hemingway’a, Mrożka na Allena, Warhola na stare książki Tokarczuk.

Kiedy – zwyczajnie – kompletujemy wakacyjną garderobę. Ile czego i dlaczego tego aż tyle? Czy dwie pary dżinsów wystarczą, a może nie przydadzą się wcale? Bluza z kapturem, śpiwór? Nie, przecież nie zapowiadają chłodów. Coś przeciwdeszczowego czy lepiej nie zapeszać? Cholera, nie wiem.

Kiedy zaczynamy wybaczać tym, którzy na to nie zasługują. Taki Kaczyński Jarosław. Zamiast czytać zaległe lektury zabrał się za nudne prokuratorskie akta. „Zrobił to, bo martwi się o Polskę“, mówił prymus Ziobro. Całe szczęście, że są jeszcze w tym kraju tacy ludzie.

Sami Państwo (mnie) czytają, czas wyjeżdżać.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

7/01/2008

Kochana głowa. Państwa

W jeden dzień Polska stała się kolonią Indii. Przepis na tę geograficzną ekspansję jest prosty: szczypta krytyki premiera plus zdanie oburzenia Komisji Europejskiej podlane sosem zaściankowym.

Jest w Indiach zwierzę, którego tknąć nie sposób, bo to jedna z siedmiu matek człowieka. Trzeba mu oddawać honory, unikać potraw z jego boku, wachlować, omijać, wielbić. Jest w Polsce polityk-alergik. Kicha kiedy słyszy krytykę; słuszną lub nie – on nie rozgranicza. Nikt nie ma prawa zwrócić mu uwagi, nawet kiedy – wbrew sobie samemu – obraża się na własne lizbońskie cielę.

Prezydent nie raz pokazał, że lepiej ciszej na jego decyzjami. Można by je zlekceważyć także teraz. Uznać, że są lekko niezrównoważone. Ale tego dnia, kiedy spadły na prezydenta gromy oburzenia, że nie chce chwycić za pióro, udowodnił, że ma się dobrze. „Przy Wałęsie zostaliśmy dla władzy“ – zdradził w wywiadzie dla „Dziennika“. Panie prezydencie – melduję zarodek uwielbienia.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

6/24/2008

Przewaga seksu nad "ujebaniem"

Bronisz Wałęsy – jesteś wrogiem rozumu. Głaszczesz IPN – masz szanse być błogosławiony; subito. Nie wiem dlaczego ale obserwując dyskusję wokół wiadomej książki, wygrywają proporcje środowiska PiS. Nie dlatego jednak, że racja jest po ich stronie.

Z trzech prawd, o których mówił ksiądz Józef Tischner: święta prawda, też prawda i gówno prawda wszystkim uczestniczącym w debacie nad zawartością Bolka w Wałęsie zostanie prawda ostatnia. Wielki smród będzie czuć w każdym zakątku Polski przez kolejne miesiące.

Do czasu emisji w TVN dokumentu „Trzech kumpli“ przekonywały mnie argumenty, że Wałęsa kluczy, że grzebał w swoich papierach, być może je niszczył, że nie można mu bezkrytycznie wierzyć. Ale cyniczne wynurzenia esbeków w filmie o Pyjasie, Wildsteinie i Maleszce każą się zatrzymać. Szczególnie młodemu człowiekowi. I – żałuję – dojść do wniosku, że nie wiem gdzie jest prawda.

Pytają Gontarczyka: i jak? Jest mi przykro – odpowiada w dniu debiutu książki o Wałęsie jeden z jej autorów – bo nie dla wszystkich wystarczy…

W „Newsweeku“ proszą mistrza Głowackiego, żeby powiedział co on na to? „Nawet seks nie daje tyle radości, co publiczne ujebanie wielkiego człowieka. To nasza narodowa specjalność“. Lepszej kropki nie pamiętam.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

6/18/2008

Antybohater Lech

Kraj bez bohaterów to kraj marny. Kraj bez autorytetów to jedynie scenografia. W takim niby-państwie trudno prosić o szacunek dla ważnych postaci, bo to wołanie na puszczy. Szczególnie, kiedy można je policzyć na palcach jednej ręki.

Ale sytuacja w Polsce – przyzwyczaili nas do tego Bracia – wciąż do normalności dorasta. I choć czasy ich jedynowładzy połowicznie minęły swąd spalenizny czuć nadal. Na stosie Braci mieli spłonąć między innymi Władysław Bartoszewski i Lech Wałęsa. Profesora, więźnia Auschwitz, dziś już nikt i nic nie jest w stanie sponiewierać. Nawet najwyższy (!) urzędnik w państwie.

Były prezydent jest w gorszej sytuacji. Mentalni słudzy Braci zrobią wszystko, żeby – zgodnie z wolą Wodzów – zrównać Wałęsę z chodnikiem. Mam tyle lat, że muszę komuś uwierzyć na słowo. Im dłużej słucham Lecha Wałęsy, tym mniej rozumiem, ale jeszcze słabiej przekonują mnie Gontarczyk z Cenckiewiczem. Mam wrażenie, że im nie chodzi o prawdę – za zgodą szefa IPN zapalają jedynie zimny ogień.

Obecny prezydent nie mógł nie skorzystać z okazji, żeby wydać wyrok: Bolek to Wałęsa. Mnie nie zaskoczył (to jego największy wróg) raczej zażenował, bo na takim stanowisku słowa waży się dłużej. Także te o związkowcach Sierpnia 80, którzy według prezydenta Kaczyńskiego nie wiedzieli co czynią i byli sterowani przez SB.

Mam wrażenie, że szef mojego kraju startuje w konkursie na antybohatera narodowego. W tym wyścigu palemki pierwszeństwa nie odbierze mu nikt.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

6/03/2008

Łeb państwa

Dziecięciem będąc pragnąłem prowadzić ciężarówkę. Wokół koledzy zapowiadali pracę w straży pożarnej, policji, na poczcie, w hucie, stoczni, na taksówce. Ja chciałem czegoś dużego, długiego oraz wysokiego. Choć – dziś już wiem – kompletnie się do tego nie nadawałem.

Dobrze wiedzieć takie rzeczy. Jak nasz własny rozum tego nie ogarnia, ślepy jest na prawdę (częsta przypadłość) miło mieć w otoczeniu głos szczerości. Blisko prezydenta Kaczyńskiego doradców nie brakuje, ale – wierzę „Dziennikowi“ – ani jednego szczerego. Może dlatego pomysł na „ocieplanie wizerunku głowy państwa“ wziął – za przeproszeniem – w łeb (państwa).

Prezydent jako strażak, prezydent jako rozjemca, prezydent jako opoka, prezydent jako grillmen, prezydent jako lektor bajek dla dzieci, prezydent jako prezydent. Wszystkie te role trudno zagrać kiedy brakuje naturalności. Przyszłość rysuje się marnie, bo to nie do wyuczenia.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

5/28/2008

Móc żyć

Móc mówić co i kiedy się chce. Móc spierać się, krzyczeć na przeciwnika. Móc krytykować władzę. Móc tę władzę wybierać. Móc wracać późno do domu, tańczyć nocą na środku chodnika. Móc „olewać rząd, mandaty drogowe“. Mieć możliwość wyboru.

Dziś te wartości wydają się oczywiste, zastane, bezcenne. Normalne jak wschód słońca po jego zachodzie. Ale ktoś nam to ofiarował. Nie bez walki, cierpienia… utraty życia. Bez niego moglibyśmy o tej (przepraszam za zbytnią wzniosłość) wolności pomarzyć. Ów ktoś wcale nie musi być jednostką, choć jednostkę zaatakować łatwiej.

Polska znów się podzieliła. Na tych, którzy już opluli Lecha Wałęsę, tych, którzy dopiero przelewają ślinę w oczekiwaniu na dowody jego winy oraz tych, którzy wierzą w jego dobrą intencję. Celowo nie piszę „niewinność“, bo nie wiem jak jest. Nikt poza prezydentem tego nie wie.

Jako młody człowiek skupiam się na jednym. Że dzięki Lechowi Wałęsie mogę bezkarnie cytować Kazika: „To jest moje gniazdo, mój dom i wk.... mnie, że dozorca mojego kraju jest kretynem albo niekompetentnym ignorantem“.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

5/20/2008

Hipokryzja na start

Dziwny konkurs. Nie wiem co jest do wygrania ale wiem, że ruszył. Zabawa – jakby powiedzieli uczestnicy, bo oni lubią zaznaczać, że są osobnym światem – jest elitarna. Trzeba fajnie skrytykować rząd. Kto się wykaże będzie królem hipokryzji.

Nie trzeba szukać daleko. W dwóch głównych telewizyjnych programach publicystycznych tego kraju trójka najlepszych dziennikarzy pastwi się nad nową polityczną rzeczywistością. Tym, co rządowi nie wychodzi wcale albo wychodzi marnie.

Redaktor Lis i nadredaktor Urbański maglowali – za przeproszeniem publicznie – posłankę Katarasińską. Abstrahując od przewin PO wobec ustawy medialnej, nie zauważyłem, żeby Tomasz Lis przypomniał widziom jak oceniał TVP pod rządami znajomego prezydenta, zanim do niej trafił. Ale może krępował go jeden z gości.

W TVN Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski wzięli się za bary z rzekomym brakiem poczucia humoru w rządzie. Powód? Pracę stracił lokalny urzędnik kultury, bo ponoć zaśpiewał piosenkę niemiłą premierowi. Nie mówię, że trzeba kochać rząd, bo nic nie robi ale trzeba znać umiar. I wagę problemów. Wtedy i dziś.

Absurdalne jest oburzenie, że ABW przeszukała dziennikarzy TVP, którzy znaleźli się na planie akcji. Gdyby Agencja poprosiła ich o wyręczenie w części „filmowej“ dochodzenia, bo taniej – w końcu i tu i tam publiczna kasa – to czy byłaby powszechna zgoda? Albo napiętnowanie żony premiera, że zażartowała z dziennikarza, który potrzebował torebki chorobowej na wysokościach w Peru. Żurnalista, do cholery, to nie jest święta krowa. No chyba, że koledzy byliby bardziej wyrozumiali dla żony Jarosława Kaczyńskiego.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

5/13/2008

Anioł niech pierwszy rzuci kamieniem

Kanikuła przyspiesza. I zmienia charakter. Sezon ogórkowy zastąpiła trawka. „Premier palił za młodu“ – Newsweek opublikował zwierzenia Tuska. Ogień spekulacji najmocniej rozniecają ci, którzy ponoć się nie zaciągali. A jednak wiedzą, że im mocniej się dmuchnie, tym żar jaśniejszym światłem świeci.

Nie wiem po co premier to mówi. Może chce ubiec posła Kurskiego przed kolejną kampanią wyborczą, może miał chwilę szczerości, może zwyczajnie gra pod młodą publiczkę. Wiem, że dobrze to słyszeć niezależnie od hipokryzji leżącej u podstaw tego zwierzenia.

Obrońcy premiera poszli drogą posła Niesiołowskiego: „ktoś, kto nie pił taniego wina, jest dla mnie podejrzany“. Przeciwnicy Tuska, ustami posłanki Beaty Kempy (PiS), byli troskliwsi: „narkotyki prowadzą do zmian w mózgu“. Na miejscu posłanki Kempy nie ryzykowałbym tak stanowczej tezy, bo niby skąd to wie?

p.s: mam nadzieje, że tanie wino działa skuteczniej niż marokański haszysz


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

5/08/2008

Wrocław



Spędziłem dwa dni we Wrocławiu
można - jak się okazało - nie pędzić
nie zrzędzić, nie zakurzać się na innych
nie wstawać bladym świtem
nie czuć zmęczenia byle wyprawą do centrum

Tylko martwi mnie spotkanie ze studentami
mili młodzi ludzie
dziękuję, że zechcieli posłuchać żółtodzioba ale
nie można być naiwnym we współczesnym świecie
szczególnie w tym zawodzie
tu się nic nie dzieje nagle
jednostkowo
proszę o tym pamiętać

Jestem, więc plotę

Dowód, że milczenie jest złotem:

Obecny rząd jest w mediach "oblewany miodem", a czwarta władza jest "jednym z olbrzymich problemów polskiej demokracji".


Lech Kaczyński, "Tomasz Lis na żywo", TVP 2

4/29/2008

P.S: Maroko




El Gzira nad Atlantykiem
Komentarz zbędny
Nareszcie

Normalnie normalni

Tydzień ciszy. Czegoś takiego nie pamiętają najwierniejsi mnisi z zakonu PiS. Prezes zamilkł, zniknął, przepadł, schował się, nie ma go, nie pokazuje się. Odpoczywa? Ma dość? Zrozumiał, że jego mają dość? Nie chce mu się? Tak skrupulatnie wyliczam stracone godziny, bo zaczynam tęsknić.

Ponad trzydzieści słów i żadnego nazwiska. Czy to normalne? Tak. Mistrza nie trzeba przedstawiać. To On, po prostu On. Dotąd nie było dnia bez jego ciętej riposty, kubełka pomyj, który niechcący (naturalnie) kogoś ubrudził, jakiejś intelektualnej prowokacji, niskiej agresji i nagle cisza.

Nie narzekam. Może Prezes poszedł po rozum do głowy albo po naukę do brata. Brukowa prasa publikuje romantyczne – ba jak na dotychczasowe wyobrażenie o prezydenckiej parze – wyjątkowo romantyczne zdjęcia Marii i Lecha Kaczyńskich na rocznicowej kolacji w kawiarni “Antrakt” w Warszawie. Jest luz, prostota, radość, szczęście, brakuje krawata i pompy.

Normalnie jest. I nie boli. Czas na wnioski.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

4/25/2008

Marakesz, Maroko



To koniec wyprawy...
ostatnie spojrzenie na Maroko
jeden z najbardziej pocztówkowych obrazów
gdyby nie zakupy w tym sklepiku
zdjęcie by nie powstało

Agadir, Maroko



Zarobić można na wszystkim
Co łaska
Także na drewnianej "gitarze"
z którą ten młody mężczyzna
późnym wieczorem
przemierzał plażę wzdłuż i wszerz

4/22/2008

Wykorzystać wykorzystanych

Ponoć już za późno. Na planowanie majowych wakacji. Tych dalszych, bo w Bieszczady pojechać można zawsze. Dzisiaj, kiedy Indie, Ameryka Południowa, Kuba, Afryka są w zasięgu coraz większej liczby portfeli, zaczynamy się interesować odległymi problemami. Mniej lub bardziej powierzchownie. Do tego pierwszego chciałbym namawiać.

Korespondent Gazety Wyborczej opisuje nowość w Indiach. Znudzonym turystom proponuje się przebieżkę po slumsach. Do dzielnic biedy można zajść samemu, zobaczyć jak wygląda prawdziwe życie; inne niż to ze zdjęć w reklamowym folderze. Ale ludzie się boją tam chodzić w pojedynkę. Wolą zapłacić kilkanaście dolarów i w grupie przebiec się między kałużami pomyj, kupkami śmieci, gromadami żebrzących dzieci. Bo raźniej, bezpieczniej.

W hinduskiej prasie trwa dyskusja czy to etyczne, takie prowadzanie turystów po biednych dzielnicach. Ktoś się broni, że z pieniędzy, którymi za ten cyrk zapłacił skorzystają ubogie dzieci. G… prawda. Tchórz, który ruszył poznać inną kulturę, ale robi to nie odwijając papierka tylko nabija skarbonkę zwykłym naciągaczom. Wśród tych 'przewodników' nie ma nikogo, kto by był obywatelem slumsów.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Jerzy Pilch o przesadzie

(...) jak się autora porównuje z klasykami, to się go w zaraniu upierdala.

J. Pilch, GW

Woody Allen o komplementach

Zawsze czuję się albo niesłusznie chwalony, albo niesprawiedliwie krytykowany.

W. Allen, Newsweek

Marakesz, Maroko



Kłócą się Państwo ze mną o to, co jest pięknem, a co brzydotą
Polecam się, choć ostrzegam: od 2008 lat nikt tego nie rozstrzygnął jednoznacznie
Oto przykład symbiozy: zdrowej żywności, brudu oraz człowieka i zwierząt
Mnie się podoba

4/21/2008

Essaouira, Maroko



Dla tych, którzy twierdzą, że jestem odporny
Na piękne chwile Maroka
Tuż po zachodzie słońca
Na murach obronnych
w jednym z piękniejszych miast tego kraju

4/20/2008

Marakesz, Maroko



Na Placu Djemaa El Fna zarabia się na wszystkim
Węże, pomarańcze, przyprawy, garnki, butki, srebrna biżuteria, wróżby
I surowe kiełbasy dla odważnych

4/18/2008

Marakesz, Maroko




Krawiec na jednej z bocznych uliczek Marakeszu
Jedno z miejsc na rozległym targu
gdzie widać jak pracują rzemieślnicy

4/15/2008

Zawód: amator

Nie leczę, bo nie umiem. Nie maluję, bo nie śmiem. Nie wyrywam zębów, bo nie skończyłem odpowiednich studiów. Nie łapię bandytów, bo jestem na to zbyt słaby. Nie gram na giełdzie, bo maklerka to dla mnie czarna magia. Wiem w czym jestem słaby i się od tego trzymam z daleka.

Zasada mało odkrywcza ale uczciwa. Nieznana w Pałacu Prezydenckim. Można zaryzykować statystykę, że połowa imprez organizowanych przez Pałac kończy się wpadką, skandalem, zażenowaniem albo wszystkim po trochu. Pominięcie nazwisk prawosławnych duchownych, przeniesienie obchodów katyńskich, wiecznie poprzekręcane flagi, niepasujące drzewce, zbyt skomplikowane dla prezydenta słuchawki, notoryczne zagubienie w protokole.

Lech Kaczyński nie ma łatwego życia. Wciąż pod górkę. Można mu gratulować brata i współczuć współpracowników. O ile jednak rodziny się nie wybiera, współpracownicy świadczą o Szefie.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

Tiznit (okolice), Maroko



Jedna z przystani rybackich nad oceanem

4/14/2008

Marakesz, Maroko



Marakesz to nie tylko ogromny i barwny plac targowy
To nie tylko worki przypraw
I plątanina suków
To głównie bieda i brud

4/08/2008

Przedmieścia Agadiru, Maroko



Marokańczycy są zawsze w podróży

Z krawca mentor

Nie można dwa razy wejść w skórę człowieka. Tak, jak nie można dwa razy zamoczyć stóp w tej samej rzece. Ktoś, kto będzie szedł pod prąd przegra. Jana Rokitę, który zdecydował się wyściubić nos z kuchni, czeka – moim zdaniem – los topielca.

Odkąd zniknął z polityki odzywa się rzadko. Kiedy przemawia zawsze jest w szatach rektora. Zawsze wie lepiej i zawsze wie więcej. Według mnie Jan Rokita odebrał sobie prawo do uczestniczenia w poważnej debacie zszywaniem Tuska i kaleczeniem skaleczonej Cerekwickiej. Przynajmniej na długi czas.

Rokita, który w ostatnich godzinach zamienił łyżkę do makaronu na klawiaturę komputera pisze: „Obywatele coraz częściej rozczarowani są demokracją. (…) Brak w konstytucji kilku prostych zdań o etycznych filarach państwa czyni nas bezsilnymi wobec niegodziwości ludzi władzy. Ich zapisanie (…) stanie się prawdziwym, opatrzonym sankcją zobowiązaniem”.

Bzdura. Obywatele, choć sami sobie winni, są załamani uczestnikami demokracji, a nie demokracją sensu stricto. Podpisywanie czegokolwiek, choćby krwią, da tyle, co nic. Albo inaczej – będzie tyle warte, co głos Nelly Rokity w debacie publicznej.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

4/05/2008

4/02/2008

Essaouira, Maroko



Dobry wieczór
Dziękuję za pamięć i lekkie zniecierpliwienie
Proszę pozwolić mi dojść do siebie, a opowiem więcej...

3/22/2008

...



"Często się gubimy

nawet w własnym sercu
.
Spotkałem człowieka - zupełnie się zgubił -
zgubił się na ścieżkach

dobrze oznaczonych...

Nie widział już wyjścia
i nie chciał pomocy"

ks. Roman Indrzejczyk

Państwu... i sobie życzę, żebyśmy więcej widzieli i rozumieli po tych Świętach

3/18/2008

"Nie gniewaj się na mnie Polsko..."

Biedny koń z rzędem. Wszyscy chcą go ofiarować za rozjaśnienie aktualnego bajzlu w Sejmie. Ale to niehumanitarne. To niewykonalne. Snucie podejrzeń, że chodzi o machlojki Rydzyka albo schizofrenię Braci jest pójściem na łatwiznę.

Janusz Głowacki nie został aktorem, bo nie umiał udawać jajka. W autobiograficznym „Z głowy“ opowiada, że w szkole teatralnej wymagano od niego albo utożsamiania się, albo identyfikowania. Z kimś lub czymś. Turlanie mu nie wyszło, podobnie szumienie jako drzewo w „Nocy listopadowej“. A wydawałoby się, że to proste zadania. Głowacki wycofał się; przegrał ze wstydem i Markiem Hłasko. Pokochali tę samą kobietę, ale to Hłasko został u niej na dłużej. Samo życie…

Po co o tym piszę? Bo kocham cynizm Janusza Głowackiego. Bo widzę w tym naukę dla Kaczyńskiego. Załóżmy, że Prezes ma wykorzystać cały swój entourage i zagrać przed komisją egzaminacyjną odpowiedzialnego polityka. Wolnego od szaleństwa, wpływu niejasnych mocy z Torunia. Takiego, który wie, co mówi.

Choćby się wreszcie uczesał, choćby się wreszcie inteligentnie zasępił i trzema palcami w pozie mądrości podparł głowę, nie wyjdzie. No nie wyjdzie. Bycie odpowiedzialnym politykiem.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

Nieważne gdzie, ważne dokąd



Co to jest Traktat Lizboński
Czym jest kłótnia wokół niego
Po co pytać komu/czemu służą cyniczne prezentacje braci

Kiedy można stanąć na początku takiej drogi...
Lub jej końcu

3/05/2008

Wal, trzymam kciuki

Normalność dziś nie istnieje. W większości światów. Nie powinna więc dziwić. Bywa jednak, że powala; śmiesznością, obłudą, szaleństwem. Jak nazwać prawie sześćdziesięcioletniego mężczyznę, męża… stanu, który przez lata nie zaprzyjaźnił się z kontem, komórką, komputerem, własnym mieszkaniem? Cudowny ignorant?

Nie, to tylko Jarosław Kaczyński. Jeśli prawdą jest, co pisze Monika Olejnik, że „PiS kona“ może nie warto więcej tracić czasu na opisywanie tego Fenomenu? A może właśnie teraz trzeba rozpisywać się o Nim szczególnie? I radzić, że potrzebny jest ktoś, kto Go delikatnie zbudzi, albo zapisze na elektrowstrząsy. Ostatnia metoda jest wciąż popularna w psychiatrii, nie wiem jedynie czy będzie skuteczna w tym konkretnym Przypadku?

Ogłaszanie początku końca Prezesa jest przedwczesne. Owszem pogubił się, zapętlił się, nie panuje nad dworem, ale nic nie wskazuje na to, żeby zaczynał umierać. W polskiej polityce wybór mamy dziś mizerny: wkur…nie albo ziewanie. Pośrodku mur, w który zaczyna walić głową Fenomen. Kaczyński jako szef firmy rozbiórkowej? Po raz pierwszy trzymam za Prezesa kciuki.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

2/26/2008

Donos

Nie rozumiem tych dobrowolnych podsumowań. Tylko masochiści lubią być chłostani. Prawda – inaczej niż praca – wyzwala. Kruszy blokadę przed szczerością, żółcią i strychniną. Nie ma czego podsumowywać, bo nic nie zostało zrobione i nic nie zostało sp… zepsute. Jest, jak było. Prawie.

Prezesi koalicji i opozycji świetnie wypadli w swoich rolach. Pierwszy pozbawiony emocji ale zachwycony jak zawsze postawą własną i pobratymców swoich. Drugi rozpalony nienawiścią do świata innego niż jego. Rażący róż, kontra wzorcowa czerń. Tymczasem nie jest ani słodko, ani kwaśno. Nie zmieniło się nic, poza zwiększeniem przestrzeni do życia. Problem w tym, że im dłużej żyjemy, tym więcej chcemy.

Powoli sytuacja zaczyna przypominać tę z domu wariatów, opisaną przez Mrożka. Już słychać podobne skargi: „Uprzejmie donoszę, że mój współtowarzysz z celi udaje zdrowego. Wczoraj powiedział, że Nasz Rząd i Partia są do dupy, a na moje pytanie czy on rzeczywiście tak myśli – on potwierdził. Ale on mnie tym nie zmyli. Proszę Dyrekcję, żeby też nie dała się zmylić“.*


* Sławomir Mrożek „Opowiadania i Donosy 1980-1989“, NOIR SUR BLANC


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

2/21/2008

Tokarczuk

Linie proste - jakże są upokarzające. Jak niszczą umysł. Co to za perfidna geometria, która zmienia nas w idiotów - tam i z powrotem, parodia podróży. Wyruszyć, żeby wrócić. Rozpędzić się i od razu wyhamować.

Olga Tokarczuk, "Bieguni"

Możdżer

Perfekcjonizm to piekło, pułapka braku akceptacji dla samego siebie. (...) akceptacja to podstawa - oto moje najnowsze odkrycie. Moje życie stało się szczęśliwsze. Mniej mnie irytuje stanie w kolejce na poczcie i smród w taksówce.

Leszek Możdżer, "Wysokie obcasy"

2/12/2008

Mnóżcie miłość do niego

Czas zmienić podejście. Można było szybciej ale przecieranie oczu (bywa) trwa. Jedni spóźniają się z wiwatem, bo źle słyszą, inni mają poważne problemy z bardziej przenikliwym spojrzeniem. A przecież dawał tyle sygnałów!

Niczym gorsza kopia Kazimierza Wielkiego zastał Polskę zjednoczoną a zostawił podzieloną. Jako jedyny umiał zastąpić czerń czernią i biel bielą. Na nowo napisał definicję zła i dobra. Widział ZOMO tam, gdzie nie widział siebie. Zmienił znaczenie słowa wróg, zakazał używania określenia przyjaciel. Wiedział co to dystans do siebie i swojej rodziny. Pierwszy oddzielił marihuanę od konopi. Nadał nowego sensu pojęciu luzu. Pioniersko potraktował szacunek dla kobiet – próbował zagłuszyć ich żołądki, bo nie zjadły kolacji (nie mylić z głodówką).

Pozwolą Czytelnicy, że w tym miejscu brutalnie przerwę pisanie laurki. Z okazji czternastego lutego i nie tylko proszę - idźcie i rozmnażajcie miłość do prezesa!


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

2/05/2008

Pasek pseudoTemidy

Sąd Ostateczny trwa w najlepsze. Najwyższy sędzia mieszka w Polsce. Choć stracił władzę polityczną skutecznie uzurpuje sobie prawo do władzy moralnej. Sam z siebie rozdaje bilety do piekła i nieba. Jakże ubodzy w doznaniach są mieszkańcy reszty świata. Oni wciąż nie znają dnia ani godziny.

Do niedawna wszystko i wszyscy, którzy mieli jakikolwiek związek z WSI byli dla Kaczyńskiego największymi wrogami Polski. Ale szanowny pan sędzia zmienił zdanie. Wprowadził zasadę: są równi i rozgrzeszeni przez prezesa. Dlatego posłani do piekła przez pogromcę WSI Macierewicza panowie Grajewski i Kowal zostali zawróceni. Pokonali Styks w przeciwną stronę i już bawią w ogrodach Edenu.

Brat najwyższego sędziego może mu jednak zabrać zabawki. Prezydent zastanawia się nad wstrzymaniem publikacji nowych wynurzeń Macierewicza. Najwyższy czas, bo Jarosław Kaczyński zbyt wyraźnie odstaje od Temidy. Opaskę z jej oczu traktuje jako pasek do spodni.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

1/29/2008

Prezes raczy żartować

Chciałbym się przyznać do wielkiej słabości. Wino i mentolowy papieros też ale chodzi o człowieka. Niepowtarzalną osobowość. Mężczyznę wielkiego sercem, większego duchem i największego dowcipem.

To człowiek, którego wybitną zdolnością jest błyskawiczne doprowadzanie krwi do temperatury wrzenia. Czasem nawet nie musi kończyć zdania, żeby osiągnąć efekt. Bywa, że spojrzy a cenny, czerwony płyn zaczyna parować.

Słowem: mistrz. Dwoma słowami: geniusz komedii. Trzema: prezes Jarosław Kaczyński. Na swoje trzydziestolecie miałem nadzieję ominąć w zapiskach tę postać, ale jest skuteczniejsza niż najsilniejszy elektromagnes.

Otwieram Internet i czytam: w Polsce doszło do gigantycznego nieporozumienia polegającego na tym, że PiS jako formacja w gruncie rzeczy inteligencka została skutecznie przedstawiona jako antyinteligencka. Wiadomo kto to mówi. Dalej wieszczy powrót do władzy, bo za chwilę mamy się wszyscy przekonać, że ci, co mieli być cacy są bardziej be niż be był PiS.

Prezesie, nie można zdobyć głosów inteligencji na każdym kroku obrażając jej inteligencję.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

1/26/2008

Mistrz cytatu

Cenię Jarosława Kaczyńskiego. To niedoceniane, zawsze świeże, źródło najpiękniejszych cytatów. Co wywiad to perełka.

Perełka pierwsza z rozmowy w RMF: "Lech Kaczyński odejdzie w chwale z urzędu prezydenckiego w grudniu 2015 roku".

Perełka druga: jeszcze będę premierem, "każdy dzień przynosi mi więcej optymizmu".

Panie prezesie... lata pokażą, czego dni nie widziały.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

1/22/2008

Złap i zabij

Obejrzałem ponownie „Wszystkich ludzi prezydenta“, o aferze Watergate. Nie wiem dlaczego. Zobaczyłem na półce i wypożyczyłem. Może żeby podejrzeć jak wygląda prawdziwe dziennikarstwo. A może dla przypomnienia sobie czym jest rzeczywisty szwindel w polityce.

W latach siedemdziesiątych minionego wieku republikański prezydent Nixon zgodził sie na podsłuchiwanie Demokratów, bo chciał wygrać wybory. Robota została spartaczona. „Washington Post“, maszynami Woodward’a i Bernstein’a, z ogromnymi problemami aferę opisał. Ostatecznie Nixon zrezygnował.

Zatrzymałem film na chwilę, żeby rozejrzeć się po świecie. Były premier straszył w tvn24, że szykuje się zamach na „niezależność publicznych mediów”. Lubię kiedy o sprawie mówią ci, którzy się na niej znają. To za czasów Kaczyńskiego KRRiTV została przejęta przez PiS, Leppera i Giertycha, a szefami Polskiego Radia i TVP zostali ludzie bardzo bliscy braciom. Ale prezes opozycji mógł zapomnieć.

Wróciłem do filmu. Osobisty doradca prezydenta Nixona niejaki Colson miał nad biurkiem następujące hasło: „jeśli chcesz żeby ludzie szli za tobą, złap ich mocno za jaja”. Nie przewidział, że zbytni ucisk prowadzi do politycznej śmierci. I znalazł następców.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

1/18/2008

Nożyczki prezydenta

Żądam: halny do prokuratury!

Wiejący od kilku dni bardzo silny wiatr pokrzyżował plany prezydenckiej pary. Po uroczystym otwarciu już otwartej kolejki linowej na Kasprowy Wierch, Lech Kaczyński z małżonką i resztą gości pokonali jedynie połowę trasy. Nie pomogło turbodoładowanie zamontowane w podłodze nowego wagonika. NASA - wierzę w to - jest dumna z Polskich Kolei Linowych.

Wyważanie otwartych drzwi to domena polityki. Mam nadzieję, że prezydent lubi większe wyzwania. I będzie w czerwcu na Rysach, kiedy w ramach Schengen zniknie granica polsko-słowacka.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

1/15/2008

Powaga klauna

Kim jest klaun? Są co najmniej dwie definicje. Standardowa i prezydencka. Pierwsza mówi, że klaun to artysta komediowy z przesadnym makijażem i strojem: groteskowo duże buty, niedopasowane ubranie, sztuczny nos. Prezydencka jest zdecydowanie krótsza: klaun to Palikot.

O ile z nosem u posła nie byłoby kłopotów, to jednak buty i marynarki zawsze ma najlepszej jakości. Ale przecież nie w tym rzecz. Skoro Janusz Palikot to dla Lecha Kaczyńskiego klaun dlaczego prezydent i jego brat z całą powagą odpowiadają na pytania posła? „Nie jestem leczonym alkoholikiem i nie nadużywam alkoholu” – spowiadał się szef państwa w Polskim Radiu.

Słuchając Jarosława Kaczyńskiego pomyślałem, że znany z obrony wizerunku brata sam wyrządza mu szkodę. Mówił tak: „brat nie jest abstynentem. Jak większość Polaków, pije alkohol. Przyrównać go do alkoholika, to jak do wysokiego blondyna”.

Ja bym tak nie żartował, panie prezesie, bo „jak większość Polaków” sam pan pewnie wie, że po wódce różne rzeczy człowiek widzi.



Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

1/13/2008

Palikotyzmy

Dobrze, że są pytania. Bez nich nie byłoby posła Palikota.

Na razie pyta czy prezydent Lech Kaczyński - delikatnie mówiąc - ma problemy z winem? Procesu jaki zapowiedziała mu Kancelaria Prezydenta Palikot się nie boi; w tvn24 powiedział, że chętnie pójdzie do sądu. Skoro tak, to niech pyta dalej. Pytań jest więcej. Z pytań złożona jest cała polityka.

O, że tak powiem, zamiłowania szefów Prawa i Sprawiedliwości. O cel wiecznych uśmiechów premiera Tuska. O zdrowie psychiczne autorów opinii, że Kazimierz Marcinkiewicz to mąż stanu. O to dlaczego Jarosław Kaczyński nie odlodził chodnika przed domem na Żoliborzu?

Dlaczego, dlaczego, dlaczego, dlaczego? Kto pyta, nie błądzi. Prawie.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.

1/10/2008

Panie Prezydencie, "szacun"

Pałac Prezydencki donosi: "media nie będą na żywo relacjonować przebiegu poniedziałkowej Rady Gabinetowej". To premier miał taki pomysł-życzenie. Ale zostało ono odrzucone. Prezydent to tradycjonalista i skoro dotąd nikt mu z kamerą do domu nie wchodził, nie będzie jej wprowadzał nawet premier. Tak ja to rozumiem.

Ale pewnie jestem w błędzie. Jak zawsze, ostatnio. Pewnie prezydent chce zwyczajnie dbać o wzrost czytelnictwa Polaków. Niech wezmą się za książkę, a nie będą patrzeć mu na ręce. W imieniu Polskiej Izby Książki - szacunek za ten pomysł, panie Prezydencie.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.



Okno na świat. Wenecja, sierpień 2007

1/09/2008


Proszą Państwo o zdjęcia.
Pierwsze, kiedyś już przeze mnie opublikowane, które chciałbym dziś przywołać, to bez zastanowienia ten obraz.
Cypr, 2005 (?) rok

Niech żyje!

Jestem wdzięczny kolegom dziennikarzom z Sygnałów Dnia. Ręce całuję za cotygodniowe zaproszenie dla Jarosława Kaczyńskiego. I prezesowi się kłaniam w podzięce za jego przyjmowanie.

Dziś prezes postraszył "putinadą", czyli rzekomym zamachem PO na media "publiczne". Nie chciał przypomnieć (a może nie był zmuszony?) ile trwało kombinowanie przy ustawie medialnej w wykonaniu PiS, Samoobrony i LPR? Jeden (słownie: jeden) wieczór. Nikt z posłów nie pamiętał takiego tempa od 1989 roku.

Gdzie się pan prezes wtedy tak spieszył? Na kim wzorował? Na Tusku?


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.


1/08/2008

2008

Do grudnia trzeba mieć siłę. I podejście. Tylu życzeń w jednym miesiącu nie dostajemy nigdy. A z nimi nadzieję, że choć część się spełni. A jak nie? Czy winni będą ukarani? Gdzie reklamować? Czy wypada mieć pretensje do życzących nam cudów?

Szczęśliwie wkrótce po północy zasnąłem. Nie wiem jak bawiły się Wrocław, Kraków, Warszawa. Nie wiem czego życzyli sobie Polacy, bo do Polski miałem sto kilometrów. Nie wiem czy ta noc różniła się czymkolwiek od poprzednich. Pewnie nie, bo czym jest podmiana Urszuli na Shakin‘ Stevensa? Niczym.

Nowy rok też (narazie?) nie różni się od starego. Marcinkiewicz – mówi Naród w sondażu – to mąż stanu. Głupota ankieterów nie chce być mniejsza. Prezes Kaczyński żali się w wywiadzie, że bał się podsłuchów. Fobie szefa, mimo upływu lat, niezmienne. Premier Tusk wciąż różowy i nieskażony decyzjami. Pierwszą nowością jest żenujący lament dziennikarzy, że rząd nie chciał im powiedzieć co robi przed południem we wtorek.

Wracałem ze Słowacji drogą przez Korbielów. Piątek, wczesne popołudnie. Wszyscy – wydaje się – w pracy, ale za Żywcem korek. Sznur aut taki, że można wysiąść na papierosa. Oczywiście, że się człowiek zakurza. Bardzo. Dużą krajową drogę blokuję zalkoholizowany mężczyzna z wózkiem pełnym złomu. Już mnie szlag nie trafia. Szukam jego adresu docelowego. Wydaje mi się, że dalej nie można, ale niczego nie ma. Wciąż szukam. I tak przez pięć kilometrów…