4/08/2008

Z krawca mentor

Nie można dwa razy wejść w skórę człowieka. Tak, jak nie można dwa razy zamoczyć stóp w tej samej rzece. Ktoś, kto będzie szedł pod prąd przegra. Jana Rokitę, który zdecydował się wyściubić nos z kuchni, czeka – moim zdaniem – los topielca.

Odkąd zniknął z polityki odzywa się rzadko. Kiedy przemawia zawsze jest w szatach rektora. Zawsze wie lepiej i zawsze wie więcej. Według mnie Jan Rokita odebrał sobie prawo do uczestniczenia w poważnej debacie zszywaniem Tuska i kaleczeniem skaleczonej Cerekwickiej. Przynajmniej na długi czas.

Rokita, który w ostatnich godzinach zamienił łyżkę do makaronu na klawiaturę komputera pisze: „Obywatele coraz częściej rozczarowani są demokracją. (…) Brak w konstytucji kilku prostych zdań o etycznych filarach państwa czyni nas bezsilnymi wobec niegodziwości ludzi władzy. Ich zapisanie (…) stanie się prawdziwym, opatrzonym sankcją zobowiązaniem”.

Bzdura. Obywatele, choć sami sobie winni, są załamani uczestnikami demokracji, a nie demokracją sensu stricto. Podpisywanie czegokolwiek, choćby krwią, da tyle, co nic. Albo inaczej – będzie tyle warte, co głos Nelly Rokity w debacie publicznej.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.