6/03/2008

Łeb państwa

Dziecięciem będąc pragnąłem prowadzić ciężarówkę. Wokół koledzy zapowiadali pracę w straży pożarnej, policji, na poczcie, w hucie, stoczni, na taksówce. Ja chciałem czegoś dużego, długiego oraz wysokiego. Choć – dziś już wiem – kompletnie się do tego nie nadawałem.

Dobrze wiedzieć takie rzeczy. Jak nasz własny rozum tego nie ogarnia, ślepy jest na prawdę (częsta przypadłość) miło mieć w otoczeniu głos szczerości. Blisko prezydenta Kaczyńskiego doradców nie brakuje, ale – wierzę „Dziennikowi“ – ani jednego szczerego. Może dlatego pomysł na „ocieplanie wizerunku głowy państwa“ wziął – za przeproszeniem – w łeb (państwa).

Prezydent jako strażak, prezydent jako rozjemca, prezydent jako opoka, prezydent jako grillmen, prezydent jako lektor bajek dla dzieci, prezydent jako prezydent. Wszystkie te role trudno zagrać kiedy brakuje naturalności. Przyszłość rysuje się marnie, bo to nie do wyuczenia.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24