5/31/2010

5/25/2010

Karmazynowy odlot

W oryginale tak nie było. Ale też nie wyglądało najlepiej. Na wystawie sklepowej ten krawat prezentował się pewnie jak dzieło pijanego malarza. Upstrzony kolorowymi maziami w technice stosowanej przez Penelope Cruz w allenowskim „Vicky Cristina Barcelona”. Mnóstwo odcieni żółci, słaby pomarańcz i jedno pociągnięcie zieleni. Do tego jasno brązowa koszula i garnitur a la sprana zieleń. Niby nic nie mogło już temu zaszkodzić. Ale właściciel stroju nie takie rzeczy na wybiegu widział - nakleił na krawat karmazynowo-białą szachownicę, symbol Sił Powietrznych RP.

Spotkałem go i jemu podobnych w sobotę w okolicach Pałacu Prezydenckiego. Z narodowymi flagami w dłoniach lub zatkniętymi za paski plecaków wracali z wiecu Jarosława Kaczyńskiego. Gdzieś niestety schowali hasła widoczne w czasie wystąpienia prezesa: "Panie Jarku! Ratuj Polskę", "Zgoda buduje, Wajdalizm rujnuje", "Go Jarek! Go!", "No concession to oppression", "Dzielmy się miłością, przyjaźnią i zrozumieniem". To ostatnie łapie za serce, jest takie nowo-prezesowskie, sprawia, że nawet Pudzian płacze ze wzruszenia.

Problem polega na tym, że ja nie wiem dla kogo prezes Kaczyński się zmienia. Dla elektoratu Komorowskiego nie warto, bo oni już wiedzą. Dla niezdecydowanych szkoda czasu, bo ich nie porywa udawana troska. Dla „swoich” też nie ma sensu, bo są ślepi i głusi. To oni wyzywają reporterów słowami: "Nie można gadać z tą świnią cholerną", "Gdzie tu przychodzisz ty draniu jeden. Zdrajco narodu". "Po rusku trzeba by do was mówić. Ubowcu. Tu jest Polska, won stąd. Wasz bełkot się kończy. Dosyć tego kłamstwa. Sprzedawczyku". Miłości w tym za grosz, chyba, że są jakieś inne jej definicje, których nie znam.

Krawatowi z lotniczą szachownicą oraz innym wyznawcom prezesa towarzyszyli tego dnia na Krakowskim Przedmieściu młodzi jazzmani. Wśród nut miłego standardu w stronę pomnika księcia Poniatowskiego nadciągało dwóch starszych panów z transparentem: zbrodnia katyńska 2010! Muzyka ustała, trębacz odsunął instrument od ust i krzyknął w kierunku maszerujących: hej, wariaci! Co za delikatny młodzieniec, pomyślałem, szukając synonimu do słowa ciemnogród.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

5/18/2010

Uwodziciel

Słowa kosztują więcej niż milczenie. To nie truizm, to przekleństwo sztabu Komorowskiego. Ogłoszony z dumą komitet honorowy kandydata Platformy, robi doskonałą pracę dla przeciwników. Jarosław Kaczyński powinien bez skazy na honorze pochwalić Władysława Bartoszewskiego, może nawet nazwać go profesorem, a Andrzeja Wajdę powinien prezes nosić na rękach po Żoliborzu. Niedzielne wystąpienia obu autorytetów to nic innego jak ZOMO Kaczyńskiego w Stoczni Gdańskiej.

Profesor Bartoszewski nigdy nie był barankiem, przeszedł tyle, że nie musi ważyć słów. Ale kiedy chce pomóc, a nie zaszkodzić - powinien. „Jeżeli Polska miałaby spaść do rangi zainteresowania, jakim obdarzana jest Ruanda, byłby to najlepszy argument za wybraniem człowieka, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych. Natomiast nie ma doświadczenia bycia ojcem czegokolwiek i czyimkolwiek” - mówił były szef dyplomacji. Dla Wajdy wybory prezydenckie to "wojna domowa". Nie można tego wykluczyć. Na razie jednak to tylko miotanie się sztabu wyborczego Platformy. Bez powodzenia i bez pomysłu. Reżyser cytował w Łazienkach fragment "Wesela" Wyspiańskiego: „Oni mogliby już dużo mieć, ino oni nie chcą chcieć”. Czasu na czytanie nie ma ale fragment o złotym rogu i czapce z piór byłby bardziej na miejscu.

Po drugiej stronie za to cisza, kontrolowana nieobecność, pilnowanie słów. Wywiad Kaczyńskiego w „Rzeczpospolitej” mógłby być zatytułowany: kandydat PO stawia na przyszłość. Szef PiS mówi o „nowej jakości”, „wspólnocie obywateli”, „szacunku dla pielęgniarek i lekarzy”, przyznaje, że powiedział w życiu kilka „niepotrzebnych słów” ale nie chce do tego wracać. Nawet jeśli się to czyta bladym świtem oczy są bardzo szeroko otwarte. Pada w tej rozmowie pytanie: Komorowski pokazuje rodzinę, nie ma pan poczucia, że w kampanii zostaje w tyle? „Sądzą państwo, że zdołam do wyborów mięć pięcioro dzieci?”, odpowiada żartem prezes. Żony nie ma ale widać, że potrafi uwodzić nawet bez Pospieszalskiego.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

5/12/2010

Meczet Hassana II, Casablanca
































































































jeden z największych meczetów świata
postawiony by w mieście było
cokolwiek do obejrzenia
piękne miejsce do spotkań
ludzi i z ludźmi

5/10/2010

Lizbona































































































nie ma lepszego miasta na przesiadki
w Lizbonie już czekają na Papieża
ale mimo napięcia marihuna
polecana jest bez "papieskich"zakłóceń
albo to ja przyciągam dilerów

5/08/2010

gut hasz for gut prajs

































































































Spokojnie, jeśli zginął państwu mercedes 123 - jest w Maroku. Tu są wszystkie co najmniej trzydziestoletnie mercedesy świata. Może nawet latem przejadą się państwo swoim samochodem z lotniska do hotelu. Za grosze - pod warunkiem, że będziecie ośmioosobową grupą. Tylko osie „beczki” utrzymają kilkuosobową nadwagę. Proszę się nie buntować, to nic nie da. A kiedy na ulicy usłyszą państwo „french, english, german” proszę iść dalej. Zasada jest prosta - cham wygrywa. Z kolei kiedy słychać - a słychać non stop - „tudej is market dej” lub „gut hasz for gut prajs” trzeba albo brać nogi za pas, albo sprawdzić towar.

5/07/2010

Prawo do marzeń

Nie wzruszam się na widok mężczyzn. A już w ogóle nie wzruszam się na widok mężczyzn, którzy zbierali podpisy dla Jarosława Kaczyńskiego. Ale młody człowiek, który wystąpił na podpisowej pokazówce PiS obok prezesa i szefowej sztabu zakończył wystąpienie zdaniem „wierzę, że pan wygra”. Pięknie powiedział.

Milion siedemset tysięcy podpisów zasługuje na uznanie. Pytanie co dalej. Zwolennicy Kaczyńskiego już zaczynają mówić o „ruchu” obywatelskim. W warstwie słownej szykuje się więc starcie ruchu z platformą. Mało oryginalne ale to pewnie ten pośpiech. Niby - jak zarzekają się w PiS - wszystkie ręce na pokład ale widać, że pomysły zostają na lądzie. Z „ruchu” tylko krok do ogólnopolskiego powstania. A gdyby rewolucyjny zapał osłabł Wolski z Rymkiewiczem chwycą za pióra by podtrzymać płomień w rozgrzanych sercach członków „ruchu”. W rezerwie redaktorzy Pospieszalski z Ziemkiewiczem i blogerka Kataryna znana z tego, że jest anonimowa.

Dawno nie było w polskiej polityce takiej temperatury. Dotąd z szacunku dla żałobników przeciwnicy PiS podchodzili do rozniecanych na nowo fobii z uśmiechem współczucia. Teraz będzie już tylko coraz głośniej. W końcu wszyscy chcą mieć głowę tak wysoko jak Janusz Śniadek. Pani Kataryna wybrała z mojego ostatniego felietonu takie zdanie: „PiS gestami Jarosława Kaczyńskiego, Jana Pospieszalskiego i Jacka Kurskiego odbiera sobie prawo do współczucia. Idzie na wojnę, gdzie nie ma zasad, szacunku, ciepła”. I apeluje: „ze szczerego wpisu Kuźniara sztab Kaczyńskiego powinien wyciągnąć wnioski i dostosować taktykę do reguł wypowiedzianej mu wprost przez Kuźniara wojny”. Szanowna pani, anonimowość nie zwalnia z myślenia i nie tłumaczy aż takich błędów w interpretacji tekstu.

Szef Prawa i Sprawiedliwości na wiecu dziękczynnym dla zbierających podpisy mówił: „łączy nas przekonanie, że Polska ma prawo do marzeń o tym, że będzie silna, licząca się w świecie, że będzie sprawiedliwa, że będzie dumna”. Z całym szacunkiem panie prezesie ale duma nie zależy od pana wsparcia. A już zupełnie rozmijamy się w marzeniach.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24 

5/06/2010

Rabat, Larache



to nie niger, libia ani rpa
to nie jest egipt ani tunezja
ten kraj od europy dzieli kilkanaście kilometrów
ale lata od czystszego rozwiniętego życia
choć jeśli dać sobie chwilę na głębsze spojrzenie
tym ludziom tak dobrze
mimo że często proszą o groszową łaskę

Medyna w Casablance





przewodniki są bzdurne
opisują rzeczy niepotrzebne
historia wygrywa w nich z ludźmi
ich twarze i miejsca spotkań
prowadzą człowieka
najbezpieczniej do celu

5/05/2010

Casablanca









































































nie wstyd mi że nie widziałem filmu
ponoć porywał bardziej niż miasto
w tym przypadku to nie sztuka
ale ludzie stąd to lubią
knajpy na śmietniku
biżuteria z galanterią w kurniku

cdn...