12/30/2009

Lizbona



ten wąski, stromy chodnik
wspinał się lewą stroną obok katedry
kończył na alfamie
targowisku biedy i bezdomności



jest tyle miejsc na świecie
z pozoru umarłych
że aż się prosi zlekceważyć
codzienny zakurw
i dać się zamknąć na takim
alfamiańskim cmentarzu

12/28/2009

12/27/2009

Mostar



to nie wytwór
pijanego aranżera
który zamienił ser na beton
w tym mieście wszystko
przypomina o historii
ale jest nadzieja
zieleń to ponoć jej kolor

12/26/2009

"Myśli nieuczesane"



niezrozumiałe.
gdy coraz wyżej wisi kiełbasa,
ludzie maleją
-
Lec


osiągnąłem wiek
uprawniający mnie do
egozimu
-
ktoś

Świętować (nie)karykaturalnie



zamienię Narodzenie tu
na bezstresowe świętowanie tam
w lizbonie
jaki sens mają 3 dni gotowania i
15 minut jedzenia
karykatura świąt

12/15/2009

Na skróty do piekła



beskid niski
okolice krzywej
moim zdaniem ktoś
wisiał na tym drzewie
ale może został odratowany

-------------------------------

Dziękuję, że przyszedłeś; chciałbym żebyś coś zobaczył - mówi jeden z bohaterów filmu „Ukryte”. Domyka drzwi i w pośpiechu, niezdarnie wyjmuje z kieszeni kamizelki brzytwę. Bierze zamach na własną szyję. Krew rozbryzguje się po ścianie, on pada na plecy. Główny bohater - mimowolny świadek - jest zaskoczony i przerażony ale milczy. W ogóle Heneke używa głównie ciszy. Nie ma niczego bardziej doniosłego. W sprawach Piesiewicza i Woodsa to hałas wyrządza najwięcej szkody.

Kiedyś wszystko szło wolniej. Wyleczenie z choroby, głupie podróże z miasta do miasta, listy, upadki dynastii, decyzje o wojnach. Kiedyś wszystko było niespieszne. Albo chociaż w jakimś rozsądnym tempie. Dzisiaj trwa wyścig kto pierwszy do wężyka spustowego i uwolnienia migawki. Sława trwa kwadrans, hańba nieco dłużej, mówił jeden z bohaterów „Informatora” Manna. Ból tym jest większy, że na sławę wciąż trzeba pracować długo, a plwocina pogardy przykleja się w jednej chwili.

Co mnie obchodzi czy ciekawy człowiek, senator, scenarzysta Piesiewicz jest kokainistą? Po cholerę mi wiedzieć ile kochanek miał po zawodach mistrz golfa Woods? To ich nos i łóżko. Dopóki nie zabiją, tacy ludzie powinni być oceniani za pracę. Oczywiście wolne zawody to najmniej wymierne fachy, ale szlag z tym - jestem dobry, bo napisałem dobry scenariusz, jestem mistrzem, bo wypełniłem wszystkie dołki mniejszą liczbą ruchów niż przeciwnicy. Każdy z nas po pijaku, a co bardziej światli także po ćpaku, wyczyniał rzeczy, których wstydził się nazajutrz stojąc nad muszlą klozetową.

Nie jestem z tych, którzy szybko rozgrzeszają. Bywa, że kamieniem potrafię rzucić zbyt szybko ale im dalej w lata tym częściej odpowiadam - nie wiem. Nie wiem jaka była prawda u Piesiewicza, nie wiem kto zawinił u Woodsa, ale ponoć wszystko czego możemy być pewni w życiu to zmiany.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

12/09/2009

Wsiowość

Zawsze źle dobieram lektury. Albo miejsce. Nie można czytać Mikołajka poza przedsennym łóżkiem, łatwiej wejść w Milenijną opowieść Larssona w Szwecji niż na Wyspie kokosowej, nie ma sensu przedzierać się przez Cień wiatru gdzie indziej niż w Barcelonie. Bo nie wyjdzie, będą zakłócenia.

Zabrałem do Rzymu bałkański Taksim Stasiuka i wywiad z Michaelem Haneke w Dużym Formacie. Niby niewiele ich łączy ale spotkać obu w jednym momencie - bezcenne. Dwóch skrajnie chłodnych facetów, cyników, którzy po głupim pytaniu nie będą cierpliwi jak Wojciech Waglewski w Radiu Koszalin. Nagle wstaną i wyjdą, a jeszcze się odwiną na do widzenia. Mnie akurat ten klimat odpowiada, nie znoszę zakłamania i obłudy. Ludzi, którzy najpierw nieszczerze wielbią, a potem maczają w gnoju. Ale to się źle komponuje z grudniowym słońcem odbijanym na rzymskich kamienicach, tłumami na via di Porta Angelica, pod fontanną di Trevi czy w pagórkowatych okolicach via Nazionale. Smutek źle się łączy z zachwytem.

Haneke mówi: „ja nie robię filmów po to, żeby się podobać. (...) Żyjemy w świecie wykreowanym przez media i jeśli nie potrafimy nabrać wobec niego dystansu, to jest to niebezpieczne”. Zgadzam się z nim, czas na zmianę pracy? Stasiuk pisze wkurwiony (dopadł mnie klimat i język autora): „robiła tylko to, co wszyscy. (...) Próbują uciec od swojego losu do miasta, do Reichu, na Jackowo, na Księżyc. (...) Nie musimy nigdzie wychodzić, kurwa, siedzisz w czterech ścianach i jesteś wygnańcem. Jak moja matka. Albo ja albo ty.”

Do rzymskich klimatów ta szczerość nie pasuje, bo tam wszyscy są zadowoleni z byle czego, ale jak się nie zgadzać z autorami kiedy na każdym rogu można spotkać takich herosów. Usłyszałem na jednym z włoskich placów od trójki mocno sponiewieranych rodaków: „zdjęcie robi, to mu zaraz wykurwię tak, że nie usiądzie”. Nazajutrz w polskiej taksówce na wieść o zamordowaniu kolegi-kierowcy wiozący mnie mężczyzna wykrzyknął do tyłu: „dureń, nie, siedemdziesięcioletniego dziadka załatwić”. Polakowi, nawet na końcu świata słoma wystaje z kajaka. Dowód kryje się w sieci:

http://www.youtube.com/watch?v=fFxdDCIAS6c

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Via Panisperna



grudzień
może być
lipcowy
wystarczy szczypta
kolorów rzymu
i słońce

Fontanna di Trevi



barok, klemens XII, neptun
hałas, tłumy, permanentne flesze
usługiwanie marudnym klientom
chwila dla kelnera

12/02/2009

Warszafa



Gospodarze nie upoważnili mnie do zwierzeń ale też ich nie zabronili. Wiem jak wygląda koniec świata i wcale tego nie żałuję. Kiedy rozlegnie się dźwięk pierwszej trąby zrobi się ciemno, cicho i będzie wiał bardzo silny wiatr. Zewsząd będzie słychać terkot drewnianych grzechotek bujanych przez wiatr. W ciemności zaskakiwać będą rozbudzone psy i koty. Trudno będzie uciec, bo padający deszcz niemiłosiernie rozmyje ziemię. Nie chcę opisywać Beskidu Niskiego Andrzeja Stasiuka, bo mam kompleks niezrealizowanego pisarza. To byłoby wtórne. Chcę, bo to nie jest inny świat - to jest prawdziwe życie.

Życie w Warszawie demoluje świadomość. Wydaje się nam, że napełniliśmy stołeczne brzuchy wszystkimi rozumami, że cała mądrość spaceruje Nowym Światem. Pieprzenie. Tylko dystans daje rozsądną perspektywę. Uparcie wracam do frazy Stasiuka: „uważamy się za naród bohaterów, powstańców, wojowników. Tymczasem jesteśmy nacją handlarzy”. Parafrazując - wydaje się nam, że mieląc w zębach słowa kryzys, sukces, prezydent, premier, Afganistan dotykamy istoty życia. Czyjego?

Gospodarze z Banicy opowiedzieli mi, że mają raz w roku wizyty Niemców, którzy chcą zobaczyć jak i gdzie żyje Stasiuk. Nie muszą się napinać - goście znaczy się - spotykają Mistrza na drodze, jedzie rowerem. To jego miejsce, więc gdzie ma się chować? Albo wpadnie do kuchni, na herbatę, przyjeżdża oddać i podziękować za samochodową przyczepkę. Przydała się do życia, przywiezienia drewna na zimę. To jest prawdziwy problem ludzi poza warszafą - przeżyć.

Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski zapytali kiedyś pisarza, czy ludzie na prowincji żyją bliżej siebie? Na pewno są bliżej siebie - odpowiedział Stasiuk - ale to też jest i dobre, i złe. Wie po sobie - został znienawidzony w Dukli, bo opisał beznadziejność życia w tym miasteczku. Ta dziura to prawdziwa Polska - wychodzisz na rynek i płaczesz z przygnębienia.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

12/01/2009

11/30/2009

Bezsłowie



wrażliwość nie jest
cechą wyłącznie kobiecą
wrażliwi faceci mieszkają
w beskidzie niskim
wymiennie - końcu świata

to tutaj faceci się
rozklejają
nie tylko po wódce

"zdziczały ogród kończy się
nadbrzeżną skarpą. Nie ma tutaj
płotu, tylko krzaki tarniny i głogu (...).
Czasami biorę dmuchany materac, śpiwór i siedzę,
dopóki nie zmorzy mnie sen. Patrzę, jak miasto zamiera,
i wyobrażam sobie, że obserwuję samego siebie,
że jestem tylko własnym cieniem".*

* A. Stasiuk, "Taksim",
napisany nieopodal kapliczki ze zdjęcia

11/29/2009

11/24/2009

Plujka polska



To musi bardzo boleć. Jest wprawdzie ciepło ale on ma tak głębokie pęknięcia w piętach, że na pewno cierpi. Można by w nich z powodzeniem ukryć połowę żyletki. Nawet by się nie wzdrygnął, przez miesiące swojego kloszardziego życia musiał się nauczyć jak nieodczuwać. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w paryskim metrze. W pasażerskiej masie, która zwleka wieczorem swoje spocone ciała do domu, on wyróżniał się zapachem.

Wysiedliśmy na tej samej końcowej stacji. Zwróciłem uwagę na jego stopy, bo choć kończy się listopad on miał na sobie zwykłe japonki. Zniszczone i brudne jak on cały. Miał nie więcej niż siedemnaście lat. Wysoki, z bardzo białą skórą pełną czerwonych kropek, jakby od syfu, w którym żyje dostał uczulenia. Bujne rudawe włosy ułożone nieświadomie na Blechacza już dawno prosiły o wodę. Przydługie czarne dżinsy naciągał na stopy jak bezpalczaste rękawiczki. Ale po kilku krokach znów szorował gołą piętą chodnik.

Nie poświęciłbym mu więcej uwagi niż innym skrajnie zaniedbanym kloszardom z metra gdyby nie wiek. To był chłopiec. W przeciwieństwie do starszych kolegów, którzy przesypiają dzień na mniej eksponowanych stacjach w mieście Sarkozy’ego, on dokądś szedł. Jakby miał cel. Z reklamówką pod ręką zdecydowanym krokiem kierował się do sortie. Pomyślałem, może mają tu w Paryżu swoją doktor Judymową. U nas wystawiła bezdomnym bezprawnie ponad dwa tysiące w pełni refundowanych recept.

Pani Ilona, której groziło więzienie za pomoc takim zagubionym ludziom opowiadała mi w tvn24, że zapomniała się w tym swoim wolontariacie. Musiała wybierać albo oni albo córka. Dziecko nie wytrzymało wizyt „pacjentów” mamy, wyprowadziło się. Pani doktor opowiadała o tym z bólem. Nie odważyłem się zacytować jej na koniec rozmowy maili kilku widzów - „złodziejka”.

11/23/2009

Nie pali się



mówią, że gazety
za chwilę przestaną szeleścić
mówią, że za brata castro
to już nie te cygara
zabrać paryżanom prasę - powstaną
zakazać im palenia - podpalą

Intelekt na kawie



paryż to barcelona francji
bez obrazy oczywiście
królestwo beżu i szarości
ale to widać dopiero z góry
ładnie widać
ponoć ze sobą konkurują
cafe de flore i les deux magots
Sartre, Picasso, Camus, Hemingway
to ich goście
byli...

11/18/2009

Bżydota nie kłóje w oczy

Pani powie synowi, rzeby medja nie pszesadzały z tą grypą - apelował do mojej mamy jeden z lekaży. Nie czuję się medjum ale przesadę dostżegam. I po stronie mediuów i żądu. Sam jurz nie wiem komu wieżyć - kończył lekarz nad receptą. Ja terz jestem głópi panie doktoże. Do tego stopnia, rze z rozbawieniem a nie troską czytam o prezenteże telewizyjnym ze spaloną tważą.

Brytyjska telewizja Channel Five posadziła pżed kamerą James’a Partridge’a, ktury ma tważ zniekształconą przez ogień. Pżez tydzień ma czytać newsy. James nie jest dziennikarzem, kieruje organizacją harytatywną, ktura pomaga takim jak on. W telewizji hce walczyć z uprzedzeniami wobec osub ze zdeformowanym wyglądem. Channel Five, jak na stację komercyjną pżystało, zanim zatrudnił Partridge’a zrobił badania - 64 procent widzów zapowiedziało, rze nie pżełonczy kanału z uwagi na bżydotę prezentera. Pięknie!

Mam nadzieję, rze to tylko wstęp do podobnych akcji w kolejnych tygodniach. Niecierpliwie czekam na ślepcuw, ktuży będą wyjmowali przed kamerą sztuczne oczy, horych na raka z aparaturą do hemioterapii na drugim planie, beznerkowców z maszynami do dializ obok, braci i siostry syjamskie na jednym fotelu prezenterskim, wreszcie - jeśli reklamodawcy i widzowie zapragną - ludzi po amputacji gurnych kończyn. Najlepiej w okolicach Borzego Narodzenia, bo wtedy wspułczynnik wspułczucia stżela w gurę.*

* tekst powstał z troski o dyslektyków, których ułomności nikt w telewizji nie dojrzy


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

11/11/2009

Cierpienie niepodległe

Nie ma różnicy - wolność czy śmierć. Wszystkich Świętych czy Święto Niepodległości. W Polsce zawsze cmentarnie, depresyjnie, samobójczo. Taka jest nasza radość z wolności. Czerwono-białe taśmy ochronne na zamkniętym sklepowym parkingu, nienormalnie długą kolejkę do kasy w kinie, samotny prezydencki bój o krzyż i naciągaczy na patriotyczną gęsinę zapamiętam z tego świątecznego dnia. Marnie.

To się nie dzieje niechcący - przed rokiem wcale nie było weselej, słoneczniej, bardziej po ludzku. Tak mamy i już. Ale trudno wymagać od obywateli by cieszyli się bardziej niż władza. W końcu przykład idzie z poziomu Pałacu Prezydenckiego. Im większy smutek tam, tym mniejsza radość tu. Słuchając po czasie prezydenckiego wystąpienia nad Grobem Nieznanego Żołnierza przestałem się dziwić, że większość kolejki w kinie stanowili miłośnicy katastroficznego (co do poziomu katastrofalnego) filmu „2012”.

Polska potrzebuje nowego patriotyzmu - mówił szef państwa. Nikt nie będzie w Polsce przyjmował do wiadomości, że w klasach nie można wieszać krzyży - grzmiał Lech Kaczyński. Zakładam, że jeśli przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka wygra Finka oburzona na krzyż w polskiej szkole prezydent rozpocznie strajk głodowy w pierwszej ławce. Brednie! Dlaczego dziennikarstwo sprowadza się u nas do potakiwania na słowa gościa? Dlaczego nikt nie zapyta - co to znaczy, Pan nie pozwoli, panie prezydencie?

W jedenastolistopadowym klimacie Lech Kaczyński musiał też przypomnieć (sobie?), że mur berliński to pikuś w porównaniu z tym, co on zrobił w Polsce przed listopadem 1989 roku. I musiał zakrzyknąć tak, żeby usłyszeli go w Toruniu - Unia Europejska to ścisły związek państw, niepodległych państw. Strach pana prezydenta może być uzasadniony. Komuś kto - przeciwnie do świata - świętuje zburzenie muru berlińskiego w Nowym Sączu trzeba wybaczyć.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

11/07/2009

(nie)pamięć



po 20 latach brama nie robi wrażenia
nie takie jak na filmach sprzed 20 lat
byleby świat pamiętał
że 4 czerwca '89 jest w kalendarzu
przed 9 listopada '89
cdn...

11/03/2009

Żal kaca

Wszystkich Świętych trwa zbyt krótko. Północ dzieląca Dzień Zaduszny od codzienności urywa myśli. A tyle jest do przeczytania, posłuchania, zatrzymania. Zamiana Karpiniuka na Stasiuka - bezcenne. Klasa polityczna nawet umiera brzydko.

Staram się walczyć z lękiem - opowiada Andrzej Stasiuk. Upływ czasu pozwala mi smakować rzeczywistość, czytam w rozmowie z nim w Przekroju. Ja wiem, że czasu jest coraz mniej, to codzienność sprawia mi coraz większą radość. Wstajesz, a tu takie światło jak dzisiaj. Albo mgła i światło jest inne! Tym się cieszę, mówi pisarz. I dalej - kupę czasu fajnie przetraciłem (...). Przychodzi taki moment i człowiek zaczyna żałować, że się upił i kac wykasował mu następny dzień.

Inna sprawa, że w Wołowcu trudno myśleć o czymkolwiek innym poza pisaniem i czytaniem. Szczególnie kiedy liście z beskidzkich drzew zleciały już jeżom na głowy. Czy ja posyłam do grobu ledwie 50 letniego faceta? Skądże, szukam jedynie w dniach spowolnienia mądrych słów, które mogą zostać na dłużej. Andrzej Stasiuk mówi, że reprezentuje cywilizację na wschód od Wisły, że nie zna się na zachodzie.

Przypomniałem sobie te słowa w kontekście procesu Karadżicia, rzeźnika ulubionych przez Stasiuka Bałkanów. Wreszcie kat Srebrenicy raczył przyjść do sądu. Łaskawca. Żąda dziesięciu miesięcy na przygotowanie się do procesu. Grozi głodówką, jeśli dostanie obrońcę z urzędu. Mam prawo - powtarza. Szlag, ma to prawo. Ale osiem tysięcy bośniackich Muzułmanów w Srebrenicy nie miało ani czasu na obronę, ani na ostatni obiad. Mam nadzieję, że prawo zabije Karadżicia.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

10/27/2009

Zakaz gry w piłkę

Wygląda na zamknięta budę. Ale to pozory. W drodze do pracy mijam stary kiosk ruchu z demobilu. Szyby zaklejone kolorowymi mazami, zmurszała płyta pilśniowa krzywo obita tanim białym sidingiem. Otwarte do ostatniego gracza. Miejsce jakich wiele w całym kraju. Ale już niedługo, bo ponoć uzależnia. Bzdury.

Szwedom płacono kiedyś w alkoholu. Wiadomo czym się skończyło. Żeby wytrzeźwieli wprowadzony drakońskie zakazy. Dziś upić się w Szwecji w weekend, bez zrobienia zapasów w tygodniu, graniczy z cudem. Ale Szwedzi dają radę - odbijają sobie na statkach i w samolotach. Nie ważne wtedy - wódka czy woda, wlewają tak samo. Finowie pielgrzymując po tani alkohol do Estonii zmusili przed laty swój rząd do obniżenia akcyzy na spirytualia o 40 procent. Owszem mniej jeździli ale więcej pili i częściej umierali dlatego za chwilę znów trzeba było podnosić podatek. Powróciła alkoholowa turystyka do Estonii. Zakazy są po to, by je obchodzić. Im bardziej restrykcyjne, tym ciekawsze furtki ludzie znajdują. Czasem wystarczy przejść na drugą stronę ulicy. Kiedy rząd w Londynie walczył z „happy hours” w pubach, gdy klienci mogli pić, ile tylko chcieli, okazało się, że w sklepach piwo było tańsze niż woda mineralna.

Picie na umór szkodzi. Palenie jak smok też nie pomaga. Widok jednorękich bandytów na każdym rogu ulicy kusi do złego. Ale zakazywanie tego, bo sobie Sobiesiak z Chlebowskim ucięli żenującą pogawędkę jest kuriozalne. Równie dobrze rząd mógłby zakazać używania słowa kurwa w rozmowie telefonicznej. A co będzie kiedy premier złamie sobie nogę na boisku? Zabronią gry w piłkę?

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

10/21/2009

Biebrza



nikt tam nie konstruuje srebrnych balonów
chyba, że łosie w gąszczu czerwonego bagna
ale nie sposób ich tam dostrzec
szczególnie, że mróz skraca chęci

10/20/2009

Welles po latach

To była największa kpina z widzów w najnowszej historii telewizji. Chłopiec w srebrzystym balonie w dwie godziny pokonał globalny kryzys, wariactwa uranowe Ahmadineżada, talibów w Afganistanie oraz przykrył wszystkie polskie afery łącznie z bagnem w narodowej reprezentacji. Orson Welles lepiej by tego nie wymyślił.

Zepsuty przez telewizję mężczyzna, od lat wielbiciel szklanego ekshibicjonizmu nabrał pół świata. Psychiatra powinien ocenić czy ojciec małego Falcona świadomie pokazał tyłek tysiącom redaktorów, wydawców, producentów, dziennikarzy i widzów na całym świecie. Przed laty słuchacze dali się ponieść radiowemu oszustwu Orsona Wellesa, który opisywał fikcyjne lądowanie Marsjan, teraz świat wyszedł na idiotę przez idiotę.

Chłopiec, który miał pędzić na złamanie karku w srebrnym wehikule w rzeczywistości siedział na strychu domu, jak nakazał mu ojciec. Niech żyje poklask! A może mamy do czynienia z geniuszem? W końcu zwariowany mąż i ojciec udowodnił milionom, że dzisiaj goła dupa więcej znaczy niż tysiąc fałdek na mózgu.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

10/13/2009

Głupota boli

Koniecznie. Żeby żyć trzeba się wyłączyć z codzienności. Koniecznie. Żeby wiedzieć trzeba spalić gazety. Koniecznie. Żeby nie dać się oszukać trzeba umieć słuchać. Chaos pogłębia niewiedzę. Wszystko czego możemy być pewni w życiu, to zmiany – mówi jeden z bohaterów WARSZAWSKIEGO FESTIWALU FILMOWEGO.

Prasa, telewizja, radio w pogodni za wiedzą gubią krok. A to prosta droga to wyłożenia się. Co wynika z mnożenia tak pustych komentarzy jak te: „prezydent jest głęboko zaskoczony“, „premier był poruszony“, „to waga ciężka zarzutów“, „poraziła mnie ta lektura“? Nic, zero. Mowa trwa, po wydaleniu której zostaje nieprzyjemny zapach.

Politycy w pogoni za mikrofonem, a dziennikarze w pędzie za komentarzem dokonują gwałtu na inteligencji wyborców/odbiorców. Im więcej słów, tym mniej wiedzy. Od soboty słucham, czytam, patrzę i jestem głupszy. Zwykle mechanizm był odwrotny. Oczywiście można założyć, że to odbiorca sfiksował ale to byłoby zbyt banalne.

Z dziesięcioletnim opóźnieniem obejrzałem „Informatora“. Film opowiada o trudnościach z ujawnieniem śmiercionośnych rozwiązań przemysłu tytoniowego. Plummer, Pacino, Crowe pokazali jak powinno wyglądać w dziennikarskiej robocie wyjaśnianie największych afer. Autor „60 minut“, swego czasu najbardziej opiniotwórczego programu telewizyjnego w Stanach mówi „sława trwa kwadrans, hańba nieco dłużej“. Aktualne aż boli.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Buduar



najważniejszy deptak lizbony
kiedy pustoszeje głęboką nocą
i najważniejszą barwą światła
jest czerwień

10/09/2009

KpiNobel

Jak zneutralizować znaczenie najważniejszej nagrody na świecie?
Dać ją 48 latkowi, który jedyne co zrobił to naobiecywał.
Pokój, dostatek, szczęście, auta na prąd, czyste powietrze,
uczciwi bankowcy. Nie wiem czy Alfred Nobel lubił spać na brzuchu
ale takie uznanie obiecanek Obamy wystarczy, żeby przewrócić
Wielkiego Fundatora w grobie.

Kto za rok?
Ahmadineżad, bo choć może nie niszczy świata?
Putin, bo choć mógłby nie pozbawia świata ropy?
Każdy z nas, bo chodzi po świecie i ładnie mówi?


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

10/06/2009

Król bagna

Brakuje dziś szerokokątnego obiektywu. Takiego, który daje perspektywę równą latom rozmów, spotkań, krzywd, radości. Andrzej Stasiuk pisarz-obserwator widzi nas tak: „uważamy się za naród bohaterów, powstańców, wojowników. Tymczasem jesteśmy nacją handlarzy, która – przynajmniej wtedy, kiedy to było zabronione – kapitalnie dawała sobie radę“. Trafił w czas.

Sam się na tym złapałem, że w miniony czwartek uwiodła mnie Rzeczpospolita. Niby wszystko jasne – są taśmy, są daty, jest ich logiczna interpretacja. Mamy na widelcu skandaliczne rozmowy, których poziom z szacunkiem przyjmują na Pradze, są wyjaśnienia dla głupców, opieszałość, lepkość sprawy. Ale we współczesnym świecie lawina słów oznacza brak wiedzy.

Rzeczpospolita – każde medium – to ledwie wycinek rzeczywistości. Chlebowski, Drzewiecki rozmawiali źle ze złymi ludźmi. Jasne. Tusk robił dobrą minę do złej gry, długo tłumacząc się z win kolegów. Jasne nie mniej. Szef CBA besztając prokuratorów, którzy zrobili z niego Mariusza K. zamienił (zawsze dla niego przyciasny) garnitur urzędnika na dobrze skrojoną marynarkę polityka. Jasne, jak cholera.

W tej sprawie – jak się po czasie okazuje – żaden rząd nie ma czystych rąk. Ale po raz pierwszy rządzący byli tak bezczelnie szczerzy. To obywatele mieli zdecydować o losach ministrów; prawie jak w Koloseum. Powinienem być za – lubię szybkie decyzje – ale nauczyłem się, że błysk zabija.

Katarzyna Nosowska śpiewa na nowej płycie Hey: chciałabym móc zanurzyć głowę/w strumieniu twojej świadomości/
Bezpowrotnie/chciałabym przez judasze oczu/
twoich łagodnych spojrzeć kto tam?/
kto jest w środku?

Król bagna, Pani Kasiu.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Targ złodziei




Andrzej Stasiuk w "Taksimie"
pisze o polskich handlarzach sprzed lat
polskich konkwistadorach
którzy wiedzieli, że zarobią na kremie Nivea
czterokrotnie, jeśli przewiozą go
przez cztery granice, do Stambułu

na zdjęciu: Alfama, dzielnica targu "złodziei" w Lizbonie

10/03/2009

Przeszczepić?



w portugalii w kampanii wyborczej
przeciwnicy polityczni (wyborcy?) znaleźli
pomysł na powiedzenie konkurentom
kłamiesz
nos clowna może się sprawdzić i u nas

9/29/2009

Wysyp Salomonów

Amok. To nie jest nic dobrego. Podobnie jak ślepota i głuchota. Najgorsze kiedy głuchy ślepiec działa w amoku. W sprawie aresztowania Romana Polańskiego nie ma rozsądnych wypowiedzi. Większość zabierających głos zachowuje się jakby postradała zmysły.

Wszystko ma swoją przyczynę, ale niełatwo ją znaleźć – wyczytałem ostatnio u Llosy. Gwałt, pedofilia, seks za przyzwoleniem, uwiedzenie? Co było 30 lat temu w domu Nicholsona? Szampan i tabletka quaalude jako gra wstępna do seksu oralnego? Niby prosta zasada – stara jak świat – była wina, musi być kara. Ale to Polański! Więc nie może działać, większość za nic ma prawa natury.

Karolina Korwin-Piotrowska: „Ta dziewczyna często w Hollywood rozkładała nogi“. Krzysztof Zanussi: „To nie była zbrodnia“. Bogdan Zdrojewski: „Proces był oszukany, znam dowody“. Przyjaciele (tak się nazwali): „to wielki artysta, musi być wolny“. Bartosz Węglarczyk: „Ja też napisałem kilka fajnych tekstów, czy przez to mógłbym uniknąć kary?“. Każdy chciał przechytrzyć króla Salomona. Ale każdy był na to za głupi. Ja też jestem.

Kazimierz Kutz: „Prawo jest jasne: reżyser jest winny, będzie kara. Ale Polański jest bezbronny i nieposkładany emocjonalnie, to jest problem“. Amok to nic dobrego. Potrzeba dystansu. I pójścia głębiej.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

górne Porto



niby nic się nie dzieje
ot poranne spotkanie w progu
o portugalii mówi jednak więcej niż
butelka porto

9/22/2009

Żałoba dożynkowa

Człowiek, który powstrzymał łzę, Lech Kaczyński. To hasło na plakacie wyborczym mogłoby zastąpić „odwagę i wiarygodność“, znane z poprzednich wyborów. Dotąd płacz na zawołanie był możliwy tylko w filmach. Ale prezydent udowodnił, że przekraczanie granic to jego domena.

Nie ma mądrego, który by wyliczył od jakiej liczby zabitych w sercu powinien się włączyć żal. Czy śmierć młodej rodziny w wypadku drogowym ma natychmiast uruchamiać smutek, czy dopiero kiedy umrze także kierowca ciężarówki, która ich rozjechała? A kiedy z własnej głupoty zabije się motocyklista, czy mam mu współczuć? Czy przeklinać go kiedy w szpitalu umrze także matka z niemowlęciem, których szaleniec potrącił na przejściu dla pieszych.

Każda śmierć zasługuje na żal. Głupio piszę – każda śmierć wywołuje żal. Uważam, że zasłużyć można na nagrodę, nie karę. A żal ma to do siebie, że nie wywoła go żadne rozporządzenie, choćby je wydał prezydent Kaczyński. Skończymy z żałobami na wezwanie, szczególnie, że w kancelarii głowy państwa poza bałaganem i walkami dworu nie ma nawet dobrego kalendarza. Brak sztucznej żałoby będzie prawdziwym szacunkiem dla zmarłych. Większym nawet niż dożynkowy taniec.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

9/19/2009

Porto mszalne?



żółte i czerwone tramwaje
też
alfama i targ złodziei
też
koncert fado
też
skalne wybrzeże na południu
też
ale kościół wśród składów porto
?
też

na zdjęciu wnętrze świątyni w Vila Nova de Gaia

9/18/2009

Filozofka profesor Barbara Skarga nie żyje.

Przeczytałem tę wiadomość na lotnisku w Lizbonie.
Cztery lata temu zapisałem jej słowa:

"Nienawistnicy to najczęściej ludzie z rozchwianą tożsamością, którym trudno jest zbudować własną osobowość, ludzie w gruncie rzeczy słabi, jakby pozbawieni mocy bycia sobą, a zatem ulegający wpływom. (...) Na pół świadomi swego braku, jednocześnie, drażliwi ambicjonerzy reagujący na byle drobiazg odruchem sprzeciwu, niechęcią do otaczającego świata".

9/14/2009

Koniec świata



każdy ma swój koniec świata
zależnie od tego ile i gdzie
zobaczył
ja im więcej nowego widzę
tym większy mam respekt
przed wiedzą innych
mój świat mógłby się
skończyć w porto
w portugalii też...

9/01/2009

Podpisano Polak

Co za różnica? Pogrzeb, czy wesele? Święto zmarłych, czy zmartwychwstanie? Zwolnienie z pracy, czy Boże Narodzenie? W Polsce żadna. Każde święto oznacza smutek, płacz, cierpienie. Radość jest nam pisana po śmierci. Albo jeszcze później.

Polacy nawet w sylwestrową noc płaczą. Że ten nowy, cholerny rok, pewnie będzie gorszy od minionego. Narodziny dziecka też okupujemy cierpieniem, że oto skończyła się wolność. Podobnie z podwyżką, bo przecież za chwilę mogą nas wylać. Nie mówię, że mam inaczej. Piszę, że to żałosne.

W rocznicę porozumień sierpniowych Teresa Torańska i Władysław Frasyniuk narzekali – a jakże – na nasze polskie marudzenie. „Każda rocznica jest powodem do rozdrapywania ran“, mówiła Torańska w tvn24. „Zróbmy święto radości. Na piwo się umówmy, a nie na mszę“, wołał Frasyniuk.

Łatwo powiedzieć – na piwo. Pewnie będzie ciepłe, chrzczone wodą a pogodę tego wieczora szlag trafi. Podpisano Polak.

8/31/2009

8/21/2009

8/18/2009

Fora absurdu

Kopanie się z koniem nie ma sensu. Ale co dzisiaj ma? „Trwają prace na serwerze; zapraszamy później“. Taki komunikat ktoś zawiesił na oficjalniej stronie Doroty Świeniewicz. Wiemy – skończyła karierę, bo banda wariatów pod płaszczykiem internetowej anonimowości zaszczuła ją na śmierć. Sportową. Wiemy, ale czy ktokolwiek wyciągnął wnioski?

Każdy zawód, w którym człowiek jest w kontakcie z człowiekiem to stres. Ale mechanika samochodowego może opieprzyć najwyżej kilku klientów jednego dnia. Nic strasznego. Niestety scena – boisko, parkiet, eter, wizja, sala kinowa – ma w sobie coś z wyroku sądowego. W jednej chwili można być uniewinnionym wobec milionów i skazanym wobec tej samej rzeszy ludzi. Są surowsi od sędziów, bo nie pozwalają na mowy końcowe.

Kiedy redaktor Jacek Żakowski zaapelował do szefów największych portali o porozumienie w sprawie walki z chamstwem usłyszał, że cenzura to przeszłość. Kiedy ja zablokowałem na swojej stronie możliwość komentowania tekstów dowiedziałem się, żem narcyz, który nie lubi słów krytyki. Powinien być ktoś – uważam – kto pilnuje poziomu. W imieniu rozsądnej większości internautów.

Dorota Świeniewicz napisała, że „nie miała pretensji do fachowej krytyki, ale maniakalne atakowanie jej musiało w końcu przynieść skutki“. Albo fora internetowe dojrzeją albo rozkwitną poradnie zdrowia psychicznego.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

8/13/2009

Mostar



pamiątki niejedno mają imię
mój bohater zarabiał na
własnoręcznie robionych
metalowych garnkach
swoją drogą ichnia marka
to mocna waluta