8/17/2011

Bal w Bernie

Polska polityka dziecinnieje. Przestało w niej chodzić o coś. W czasach jakich dawno nie widzieliśmy, kiedy porównania do wielkiego potopu nie są ani o centa przesadzone, zamiast pomysłów mamy pustosłowie i zabawę.

Kiedy łomot na giełdzie i w kasie banku odbiera ludziom poczucie bezpieczeństwa polityczni giganci intelektu jak Hofman, Kalita czy Protasiewicz proponują gry komputerowe, gdzie Tusk w wyścigówce rozjeżdża Kaczyńskiego w czołgu, darcie reklamowych gazetek albo kwiaty dla ministra, który akurat za ostatni strajk na kolei odpowiada najmniej. Każdy się lubi zabawić ale niech każdy płaci za siebie, a tutaj stawiamy my.

Rozumiem, że współcześnie wyborca działa jak widz - nie ma emocji, nie ma jego. Ale trzeba trzymać jakiś poziom. Nazwijmy go zdrowym rozsądkiem, bo każdy się o niego choćby otarł. Emocje nie muszą być tylko negatywne, budzić można je także w sposób wymagający od odbiorcy zaangażowania choćby pół zwoju mózgowego. Trzeba go jednak najpierw obudzić u siebie i nie proponować balu, kiedy wokół kopią groby.

Może trzeba im, politykom, dać to na piśmie? Drodzy. Nie zajmuje nas, co myślicie o konkurentach. Ameryki nie ma sensu odkrywać dwa razy. Nie ma w Polsce 37 milionów masochistów, którzy uwielbiają biczować się waszymi słowami. Życie na prawdę nie jest tam, gdzie wy. Na Ziemię macie wprawdzie daleko, ale warto się już pakować do tej drogi.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24