12/30/2011

Dystans. Łapmy go

Honor prezesa sięgnął bruku. Specjalista od tekstów na tym poziomie pismo "Super Express" ma przeprosić Jarosława Kaczyńskiego za sugestię, że mogą u niego występować "dysfunkcje psychiczne". Rozumiem to oburzenie. Oryginalność prezesa polega na tym, że zawsze jest w mowie i piśmie krok przed wszystkimi. Dlatego zarzucanie mu ułomności, na którą cierpi każdy z nas jest pospolityzowaniem jego osoby. To dopiero powinno być karane. 

Poważniejąc na chwilę, prezes oburzył się na media i udające je tabloidy, że cytują decyzję sądu o wysłaniu go na badania psychiatryczne. Kaczyński grzmiał, że to skandal, politycy się tym krzykiem przejęli i sędziowie postanowili nie drażnić lwa. Wycofali się z badań. Dziś sąd uznał, że samo mówienie o sprawie naruszyło dobra osobiste prezesa, że tytuł: "Czy zostanie on zamknięty w psychiatryku?" miał służyć jedynie sensacji. Mam mieszanie uczucia. Sam bym się przebadał ale boję się wyniku. W tym sensie rozumiem prezesa. 

Piszę o tym nie z miłości do znęcania się nad Kaczyńskim. Ja się z nim nawet zgadzam. Nie ma bardziej prawdziwego Polaka niż on. Kiedy zmierzymy brak dystansu do siebie. W „Ciotce Julii i skrybie” wszystko, co albańskie jest złe. Od prowadzenia samochodu po prowadzenie się. Llosa tak pisze scenariusz radiowej opery mydlanej, żeby zakurzyć Albańczyków. Polacy byliby lepszym celem. Za zniewagę posłalibyśmy wojsko do Peru żeby wybić współbraci pisarza, jak przystało na prawdziwych Polaków. A z Albańczykami nuda.

Brak dystansu do siebie jest naszym największym grzechem. Sam Janusz Głowacki, który uważa, że bycie Polakiem oznacza konieczność dopieprzenia Ruskim i wyjścia z grupy na mistrzostwach Europy, nie poprawi nam tej beznadziejnej statystyki. Czytam w malignie zaległą rozmowę z Edwardem Dwurnikiem, który z niezwykłym rozsądkiem przyznaje w DF, że komercja jest mu potrzebna, że to rodzaj ćwiczeń, że komercję też trzeba umieć uprawiać. Trzyma w domu dwa tysiące obrazów, bo to jego opoka, to daje mu wolność i pozwala być bezczelnym. Czytam zaległe wspomnienie o Adamie Hanuszkiewiczu. W latach sześćdziesiątych miał taką rozmowę. Przyszedł aparatczyk z KC: "Objechałem poligony letnie Wojska Polskiego, wszędzie pytałem o Teatr Telewizji. Opinia Wojska Polskiego brzmi - to elitarny teatr, dla wojska niezrozumiały. Co wy na to?". "Kształcić żołnierzy" - odpowiedział Hanuszkiewicz.

Uczmy się dystansu. Mamy cały rok.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

12/03/2011

Patriotyzm uber alles!

Są chwile, kiedy nie wolno się wstydzić łez. Są sytuacje, kiedy brak wzruszenia powinien być karany stryczkiem. Pewnego ciepłego listopadowego dnia, kilkuletni blondwłosy patriota z Marcinkowic wyrecytował prezesowi w czasie lekcji:

Pamięć nie poległa, świat się dowiedział
tamtym momentem, gdy runął samolot z polskim prezydentem.
Wierny ideałom nie szukał uznania,
choć nie od jednego doznał opluwania.
My tu pamiętamy na skwerze katyńskim
o tych co zginęli, o Lechu Kaczyńskim.
Chcemy poznać prawdę, niech Bóg dopomoże -
panie prezydencie, panie profesorze.
Serdecznie witamy cię panie premierze
parlamentarzystów w twojej obecności,
co stoją na straży prawa i sprawiedliwości.
Jesteś mężem stanu, bronisz naród z troską,
żeby nasza Polska zawsze była Polską.

Było tak nowocześnie, że prezes pękł z zachwytu. Dlaczego ten jeden chłopiec wykazuje więcej zrozumienia niż miliony dorosłych Polaków. Gdzie ich dojrzałość? Kiedy doszedł do siebie odpowiedział bez rymu:

Trzeba zadać pytanie, co łączy Józefa Piłsudskiego,
jego legionistów, tych, którzy zginęli w Katyniu
i tych wreszcie, którzy zginęli w Smoleńsku.
Różne czasy, różne okoliczności, różna sytuacja,
ale jeden element wspólny - służenie ojczyźnie, patriotyzm.

Lubię ludzi z fantazją ale boję się ludzi z fantazją ułańską. Prezes PiS przekonuje, że Polska demokracja jest w likwidacji ale ma nadzieję, że on to zatrzyma. Wskrzesi Kasztankę marszałka Józefa i przestraszy nią Niemców. W rocznicę stanu wojennego Kaczyński zaprasza na marsz niepodległości. Mówi: sądzę, że bardzo wielu Polaków nie chce tego, żeby polska niepodległość była znów incydentem. Słowem patriotyzm uber alles!


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

11/17/2011

Niech was pochłonie

Nawet w świętowaniu jesteśmy nieporadni. Zawsze waciak przed garniturem. Zniszczenia przed budowaniem. Do tego bylejakość w hasłach i gestach. Zawsze amatorstwo. Jesteśmy podróbką demokracji. Rozsądna większość znów przegrała z garstką oberwańców, którym zamarzyła się wielka rozpierducha. Ale jaki mózg, takie pragnienia.

Nie rozumiem po co we współczesnym świecie manifestować niepodległość. Dlaczego robić wolne, by obskurne typy na co dzień wysikujące tanie piwo w blokerskich śmietnikach, mogły odświętnie zniszczyć miasto? W takich sytuacjach zdrowy rozsądek stoi na głowie. Państwo przegrywa z grupką znudzonych troli, którzy w demolce widzą swoje zbawienie.

Te kilka zdań przed nami to fragment strony internetowej jednego z kiboli: „było, że tak powiem – hucznie :-). Liczby incydentów nie sposób przybliżyć i całościowa relacja z 11.11.11 jest mało możliwa (...). Tak jak się spodziewałem – w Stolicy była wojna, a psy znowu nie panowały nad niczym. Nastroje są bardzo pozytywne. Podsumowując: mimo kilku irytujących rzeczy (z bezsensownymi bieganinami na czele, które skończyły mój dobry humor tego dnia) – 11 listopada jak najbardziej udany. Liczba, klimat, jedność ekip… To przejdzie do historii. Szacunek dla obecnych ekip spoza Warszawy i oby do zobaczenia na innych tego typu wydarzeniach”.

Zdrowy rozsądek podpowiada, że w obliczu zagrożenia ze strony takich ludzi, trzeba zbudować mądrą jedność i nie dać hołocie wygrać. Ale jak to zrobić kiedy kibolem okazuje się nawet dotychczasowy kolega po piórze. Na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ogłoszono felieton Krzysztofa Kłopotowskiego kończący się następującym zdaniem: „jako krytyk filmowy doszukuję się w obrazach głębszego sensu. Płonący wóz TVN obok pomnika Romana Dmowskiego w dniu Święta Niepodległości wygląda mi na ofiarę z łupu zdobytego na wrogu i złożonego na ołtarzu ojca narodu w rocznicę triumfu. Niech ten obraz zostanie z wami, koledzy z TVN. Niech da wam do myślenia. I niech was pochłonie”.

Aż chce się w geście czułości odpisać mu płoń twoja mać.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

11/01/2011

Okno bielańskich kamedułów


Dorosłe dzieci

Ciekawy konkurs. Kto jest lepszym listokletą w PiS? Prezes zdolności epistolograficzne przejawiał już w czasach sprzed prawa i sprzed sprawiedliwości. Świecką tradycją w Porozumieniu Centrum było, że Kaczyński pisał, a wyznawcy mieli obowiązek spijać atrament z papeterii szefa. Współcześnie wiceprezes Ziobro uwierzył, że tylko szelest jego pióra może konkurować z hukiem trąb jerychońskich. Wysłał. A Żoliborz, inaczej niż Jerycho, stoi jak stał.

Mam zasadę najpierw czytać, później pisać. Tak jest wiarygodniej. Wśród zaległych rozmów w „wysokich obcasach” miałem historię dorosłych dzieci, którzy posługują się niedojrzałymi mechanizmami obronnymi. Jako jeden z nich psycholog Zofia Milska-Wrzosińska wymienia zaprzeczenie, czyli twierdzenie, że jest zupełnie inaczej, niż jest. Dwuletni chłopczyk mówi do siedmioletniego brata, na którego jest zły: 'A ja jestem duży i zaraz cię okropnie zbiję'. Gdzie tu Ziobro, gdzie Kaczyński? Wszędzie! Proszę spojrzeć na podobieństwa.

Dziś Ziobro pisze prezesowi: „apeluję do Pana o uspokojenie sytuacji w Prawie i Sprawiedliwości. Personalne ataki na mnie nie mogą zastąpić rzetelnej dyskusji o tym jak powinniśmy zmieniać się, aby zwyciężać. Z tymi, którzy obwołują mnie wrogiem, wciąż jestem gotów współpracować. Zachowanie jedności ale i pozytywne zmiany w partii są warunkiem wyborczego zwycięstwa”. Przed rokiem prezes napisał do wszystkich Ziobrów w partii: „mamy prawo i mamy obowiązek zewrzeć szeregi z całym zdecydowaniem, łącząc potrzebę dyskusji z potrzebą jedności, i zabiegać o to, żeby przyszłe wybory były dla nas zwycięskie. Członkowie klubu parlamentarnego PiS i inne osoby z naszej partii zajmujące eksponowane stanowiska muszą wybrać lojalność lub pójść własną drogą”.

Nie ma sensu pytać o finał sprawy Ziobry. Przegra. Wysłał prezesowi dwa nagie miecze i choć odrobina nagości jeszcze nikomu nie zaszkodziła, w PiS rządzi czysta pruderia.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

10/23/2011

Mocni w amnezji

Emocjonalnie Palikot zastąpił Kaczyńskiego. Dziś potępienie Ruchu Poparcia wywołuje takie same reakcje, jak pochwała Prawa i Sprawiedliwości. Ich wyznawcy mają pewnie wspólnego dilera. Ale i samych guru wielu łączy. Obu można tylko wielbić lub potępiać. Żaden publicznych emocji nie studzi. Obaj grają za maksymalną stawkę.

Można napisać: wreszcie trafił swój na swego. Ale różni ich reakcja na krytykę. Kiedy Kaczyński wyrzuca, Palikot przyjmuje. W PiS wystarczy jedno „be” by wynosić z partii karton z zabawkami. I jednocześnie trzeba nieźle sponiewierać Palikota, żeby zauważył, pochwalił i publicznie przytulił.

Wielu w tych dniach wielbi Tadeusza Cymańskiego, bo jego pierdołowatość tak szczerze wybrzmiała. W ponoć nieautoryzowanej rozmowie z wprost.pl mówi: autorytaryzm i brak samokrytyki gubi moją partię. (...) Poziom wazeliniarstwa doszedł do stanów ekstremalnych i już się przelewa. (...) Bardzo szanuję Kaczyńskiego, to nieprzeciętny i wybitny polityk, ale to autokracja i dyktatura. (...) Prezes jest cwany, on się w takie rzeczy nie bawi, ma od tego swoich pachołków. Lubię taką niechcącą prawdę w ustach polityków.

U posła Kopycińskiego też. Jeszcze przed sekundą w SLD, dziś u Palikota. Jeszcze 24 dni temu mówił: Palikot to wysłannik premiera i w sposób nieuprawniony chce zagarnąć elektorat SLD. (...) Palikot nigdy nie miał nic wspólnego z poglądami lewicowymi. Nagle próbuje oszukać elektorat. Nie jest sztuką wieszać się na krzyżu, sztuką jest coś robić. A Palikot nie zrobił nic. (...) Wielokrotnie widzieliśmy jego występy z wibratorem, świńskim ryjem. To się może komuś podobać, ale praca w Sejmie polega na czymś innym.

Dziś po 576 godzinach Kopyciński mówi, że się pomylił a Palikot nazywa go „człowiekiem wielkiego serca i wielkiej ideowości”. Przyznaję, że po wystąpieniu Cymańskiego, Kopycińskiego, Palikota oraz mając w pamięci sądy nad Dornem, Kowalem, Poncyliuszem, Rostkowską, miałem ochotę zapalić ale ostatni samolot do Amsterdamu był przeładowany. Zostało mi wybrać hasło wieczoru: sadzić, palić, zalegalizować czy wielbić, chwalić, beatyfikować?


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

10/13/2011

Żyd wyborczy

Przegryzam się przez 1111 stron biografii Freuda. Abstrahując od dość luźnego traktowania 0,05 procentowego roztworu kokainy dla hamowania kołatania duszy, miał tych samych pacjentów, co ja. Moi jednak ostatnio przedawkowują.

W sanatorium Freuda w Oberdobling było sześćdziesiąt osób. Wszyscy z bogatych rodzin. Dwóch miało książęce tytuły. Jeden z nich był synem Marii Luizy, żony Napoleona. Ci arystokraci, myślał Zygmunt, prezentują się żałośnie. To były przypadki od wczesnego kretynizmu do otępienia. Moi wyborczo nadaktywni poranni pacjenci są w linii prostej wnukami prawnuków Marii Luizy. Piszą tak.

Szalom Kuźniar. Przecież wygraliście. A Ty nadal jadem z ekranu plujesz. Co w Tobie siedzi? Moja babcia - jak myślę z czystej sympatii do Ciebie - zastanawia się czyś nie jest nieślubnym synem Niesiołowskiego. Pewnie coś w tym jest, bo zacietrzewienie i dowcip na tym samym poziomie. I te wredne oczęta...

Czytaj gogusiu, ja mam do ciebie prośbę. Zdejmij gacie na wizji i zwal sobie konia, jeśli nie jest obrzezany.

Twoje państwo POlicyjne mnie nie namierzy! Wstyd cipo wstyd!

Staram się nie patrzeć w TV jak Ty gadasz, ale dzisiaj jakoś mi się zerknęło. Wiesz,że masz paskudne wredne ślepia? Myślałem,że tylko charakter. I chyba już wiem dlaczego jesteś tak stronniczy. Panie Kuźniar, czy chodzi o to, że jest Pan Żydem? I tylko zachodzi pytanie... czy to kompleks, czy mania wyższości?

Nie pomoże Panu nawet wazelina, która jak widać na przykładzie PO, służy Panu do jednego tylko celu. To miejsce gdzie wchodzi Pan Tuskowi jest już tak rozorane, że tylko pozbawieni jakiegokolwiek erotycznego smaku pchają się tam bez umiaru.

Co wybory jestem albo Żydem albo pedałem. Czasem nawet wash and go, czyli „ciotą z Tel Awiwu”. Jeśli już mogę wybrać - wolę nos Woodego Allena. Spotykamy na swojej drodze tych samych potrzebujących. Jak mantrę powtarzają: to, że jestem paranoikiem, nie znaczy, że świat nie sprzymierzył się przeciwko mnie.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

Warto? Nie

Przedwyborcze delirium zabija zdrowy rozsądek. Stan, który pozwala widzieć na trzeźwo rzekę szalonych pomysłów, masek, zmiany poglądów i płci. Stan, który bez kaca pozwala powiedzieć - nie będę głosować. 

Ryszard Bugaj: „zostaję w domu i nie będę głosował. W moim przekonaniu już najwyższy czas, aby ludzie wstrząsnęli politykami i nie poszli na wybory. Zabetonowanie sceny politycznej sprawia, że jesteśmy na dobrej drodze do powtórzenia scenariusza włoskiego: najpierw ogromne zniechęcenie, a potem ludzie znikąd biorą wszystko".

Katarzyna Nosowska: „politycy nie mają co liczyć na moje wsparcie. Szkoda mi ludzi, którzy się w to angażują, polityka jest jak jezioro z zatrutą wodą. Wszyscy, którzy jej zakosztują, muszą zachorować. (...) W skali istnienia świata i tego, że wszyscy umrzemy, nic nie ma znaczenia, nawet frank...”

Kazik Staszewski: „ostatnio na fali paniki histerycznej pobiegłem i dałem głos na PO, czego żałuję, ale bardziej tego, że dałem, niż tego na kogo. A może jednak po równo. Kilka natomiast razy wcześniej głosowałem na różnych z UPR. Potem się dowiedziałem z ust tego czy innego autorytetu, że mój głos jest w zasadzie głosem zmarnowanym. No to wolę go marnować w przyjemniejszy sposób, niż stojąc w kolejce do urny wyborczej”.

Zbigniew Hołdys: „Nie mam zamiaru brać w takim czymś udziału i nie wezmę udziału w żadnych wyborach aż do końca świata, chyba że zostanie zmieniona ordynacja wyborcza na przyzwoitszą”.

Dziś w modzie jest zachęcać. Dziś w klimacie jest straszyć. Od Wojewódzkiego do Komorowskiego grożą mi, że jak poprę Kaczyńskiego skończę w piekle, a jak w ogóle się z domu nie ruszę powinienem oddać obywatelstwo. Takie zbiorowe walenie w wyborczy dzwon Zygmunta to zabobony. Lubię być niemodny.



Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

9/23/2011

Matolstwo w kampanii

Kampania to nie czas na szczerość. Ale też chyba nikt jej nie oczekuje. „Co się z panem dzieje?”, nawrzeszczał na mnie w mailu widz z Krakowa. „Jak Pan śmie kpić z premiera, że je śniadanie na wsi; jak Kaczyński wpieprzał chleb w piekarni to słowem pan nie pisnął!”. Odkąd pracuję ulegam jedynie zdrowemu rozsądkowi. Ale jego też nikt dziś nie oczekuje.

Tusk matole twój rząd obalą kibole - z tym głębokim przesłaniem idą na wybory bandyci, którym zabrano zabawki. Bełkoczą, że nie widzą różnicy między Polską a Białorusią. Rzeczywiście bezszyjne kręgowce, które pod szyldem kibicowskich stowarzyszeń urządzają sobie mordobicia, handlują narkotykami i straszą ludzi swoimi facjatami zachowują się jak ludzie Łukaszenki na wiecach opozycji. Zacytowałem list widza, bo te wybory to znów walka o prawdę Kaczyńskiego lub Tuska. Spotkanie Legii z Polonią, Widzewa z ŁKS, Cracovii z Wisłą. I to widać po wzroście plugawości w sieci i jakości rozmów na ulicy. U nas wybory to zawsze ustawka.

Prosty przykład. Kibic, student KUL (boskie połączenie) dostaje wyrok ośmiu miesięcy ograniczenia wolności. Ma pracować społecznie, bo nazwał Tuska ćwokiem. Wysoka kara za czułość. Sędzia stwierdził, że każdy ma prawo mówić, co chce ale są jeszcze takie prawa jak cześć, godność, szacunek. Gdyby tak było sędziowie nie wychodziliby z pracy. Gdyby trzymać się logiki sędziego pół internetowej Polski musiałoby zamiatać ulice. Kibice Tuska i Kaczyńskiego walczą ze sobą o skalę ćwokowatości rywala nieustannie. I to bez wyroku!

Precz z POlszewicką mafią. Donald matole, twój rząd obalą kibole.

Platforma Odbytbelska.

Nikt normalny nie krytykowałby naszego wybitnego Słoneczka Peru. Przecież ten premier to ĆWOK.

Co za sędzia - bęcwał.

W jaki sposób "ćwok i prostak" jest ubliżające? Chyba, że student kłamał.

Jak szkopy nazwały Kaczyńskich kartoflami to Donaldowi gęba się śmiała, buc jeden.

A jak ćwoka nazwać ćwokiem, żeby to nie była obraza?*

Oto dowody na szambiarskie inklinacje polskiego Internetu. Prezes Kaczyński zaklina, że jeśli chodzi o walkę z kibolami to nie ma mu równych. Zatrzymywać trzeba ich jednak nie w święta patriotyczne, bo tak ładnie potrafią manifestować. I nie za policzkowanie piłkarzy, bo to przecież demokratyczne głosowanie na NIE.


* www.sportfan.pl


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

9/14/2011

Bóg w Nergalu

Wódkę widzę ogromną. Nergal stawia ją właśnie całemu Trójmiastu. Wiadomość z ostatniej chwili brzmi: Rada Programowa TVP przegłosowała, że najlepszy muzyk wśród diabłów dalej będzie mógł oceniać anielskie głosy w show Dwójki. Z wrażenia sam się napiję. Zabrakło jednego "przeciw"!

Grupa pań pod wodzą Anny od Rydzyka Sobeckiej uznała, że "zatrudnienie osoby publicznie zwalczającej religię chrześcijańską i propagującej satanizm jest niezgodne z misją telewizji publicznej" i "rani uczucia religijne milionów widzów". Mnie Nergal przeraża czułością. Rani moje wyobrażenie szatana. Nie tak miało być! Adam nie urwał nikomu głowy, nie zjadł żadnego z uczestników, nie podpalił fotela Kayah. Oburza mnie to ale mam nadzieję, że się jeszcze rozkręci.

Nergal wyraźnie psuje krew biskupom. Napisali do prezesa TVP, że „zatrudnienie wyznawcy satanizmu, bluźniercy, człowieka bez podstawowej kultury w telewizji publicznej bije wszelkie granice przyzwoitości” a „TVP nie powinna w imię złej mody popierać antywartości.” Każdy z nas występuje publicznie w jakiejś konwencji. Adam Darski na scenie wybiera najczarniejszą czerń, biskupi purpurę uszytą nićmi hipokryzji. Nie rozumiem dlaczego szataństwo Nergala ich oburza, a patologia Rydzyka ucisza.

Największy diabeł wśród muzyków mówi w Newsweeku: „mam alergię na święta narodowe, na to cierpiętnictwo. Jesteśmy przewrażliwieni na punkcie naszej spuścizny (...). „Uważam, że polskie społeczeństwo potrzebuje strzału w mordę, a nie grzecznej rozmowy. Na dyskusji się nie znamy, nie potrafimy rozmawiać, szanując zdanie adwersarzy. My umiemy się napierdalać (...). Wiem, że waleczność to piękna cnota, ale są jeszcze rozum, inteligencja... Puentując diabelsko - skoro Bóg jest rozsądny, więcej go w Nergalu.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

Różnica uniesień

























Teryho chata, Słowacja 2015 m n.p.m.


























Modra, Słowacja 175 m n.p.m.

8/17/2011

Bal w Bernie

Polska polityka dziecinnieje. Przestało w niej chodzić o coś. W czasach jakich dawno nie widzieliśmy, kiedy porównania do wielkiego potopu nie są ani o centa przesadzone, zamiast pomysłów mamy pustosłowie i zabawę.

Kiedy łomot na giełdzie i w kasie banku odbiera ludziom poczucie bezpieczeństwa polityczni giganci intelektu jak Hofman, Kalita czy Protasiewicz proponują gry komputerowe, gdzie Tusk w wyścigówce rozjeżdża Kaczyńskiego w czołgu, darcie reklamowych gazetek albo kwiaty dla ministra, który akurat za ostatni strajk na kolei odpowiada najmniej. Każdy się lubi zabawić ale niech każdy płaci za siebie, a tutaj stawiamy my.

Rozumiem, że współcześnie wyborca działa jak widz - nie ma emocji, nie ma jego. Ale trzeba trzymać jakiś poziom. Nazwijmy go zdrowym rozsądkiem, bo każdy się o niego choćby otarł. Emocje nie muszą być tylko negatywne, budzić można je także w sposób wymagający od odbiorcy zaangażowania choćby pół zwoju mózgowego. Trzeba go jednak najpierw obudzić u siebie i nie proponować balu, kiedy wokół kopią groby.

Może trzeba im, politykom, dać to na piśmie? Drodzy. Nie zajmuje nas, co myślicie o konkurentach. Ameryki nie ma sensu odkrywać dwa razy. Nie ma w Polsce 37 milionów masochistów, którzy uwielbiają biczować się waszymi słowami. Życie na prawdę nie jest tam, gdzie wy. Na Ziemię macie wprawdzie daleko, ale warto się już pakować do tej drogi.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

7/28/2011

Głód plotki

Zapatrzeni w szefa dziennikarze brytyjskiego „The Times” rozpoczęli intelektualną głodówkę. "Przejadła mi się już ta afera podsłuchowa..." - mówi mały głodujący Somalijczyk ze spuchniętym brzuchem na kontrowersyjnym rysunku. Napis w tytule grafiki ma nas przekonać, że szpiegowanie ludzi to pierdoły - „priorytety” według ludzi mistrza cynizmu, Murdocha, są inne.

Nie jestem hipokrytą. Uważam, że w sztuce - za taką mam grafikę - można więcej. Ale stawianie w kontrze złodziejskiego nawyku okradania ludzi z godności i prywatności oraz śmierci głodowej jest głupie. Pracownicy gazet Murdocha (celowo unikam słowa dziennikarze) oskarżani o poniżanie ofiar swoich publikacji zachowują się jakby chcieli uleczyć kaca metanolem. To jeszcze bardziej, co widać, dziurawi mózg. Skoro martwi ich, że w Somalii może umrzeć 3,5 miliona ludzi, niech zrobią specjalne - wreszcie bezbzdurne - wydanie brukowego „The Sun” i zysk poślą na granicę z Kenią.

Dla mnie jest czymś załamującym, że szpiegowska afera w jednym z największych koncernów medialnych świata, wykryta w jednym z najbardziej cywilizowanych państw świata kończy się niczym. Że potępienie dla złodziejstwa, przestępczości, gwałcenia zdrowego rozsądku, niszczenia zasad etyki w dziennikarskim świecie jest tak nikłe. Że tak szybko wygasło oburzenie na kryminalne praktyki ludzi zatrudnianych przez Murdocha. Gdzie jakikolwiek ostracyzm wobec całego tego plotkarskiego bagna, które przecież nie zostało osuszone zamknięciem „News of the World”?

Kto z Czytelników uczciwie jest w stanie powiedzieć, że nie zaczyna dnia od jakiejś nadwiślańskiej bulwarówki? Głód plotki powinien być karany na równi ze szpiegostwem.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

7/25/2011

Karuzela kultury


























świnoujście
miniony weekend
pointa jednej z debat 
stereotyp nie równa się uprzedzenie
do niemca, polaka, norwega

7/21/2011

Poczciwa nienachalność

























meksyk to nie jest kraj bogatych ludzi
to kraj-targ
(choć bywa, że kury sprzedają obok salonu lamborghini)
a jednak prośba o pomoc
nie ma tam charakteru nachalnego żebractwa

7/19/2011

Twarz-protest

























9 milionów ludzi w samym mieście
22 miliony w całej okolicy
Indianie na targowisku różności w Tenochtitlán
nie przepadają za cudzym okiem

7/18/2011

7 godzin wstecz
























Obiecuję dopisać historię
Miejsca
On był jedynie sekundowym zjawiskiem
Choć pewnie z historią przebogatą
Dobrych wakacji

6/29/2011

Totalitarna perfumeria

Do listowej skrzynki Zdrowego Rozsądku trafił w ostatnich dniach żal. Brzmiał groźnie, zawierał się w dwóch słowach: jest źle! Zdrowy Rozsądku - pisał Anonim - przepraszam Cię za ten konspiracyjny klimat ale w tym totalitarnym państwie ujawnienie mojego nazwiska byłoby zaproszeniem samego siebie do łagru.

Do przystrzyżenia włosów, przemalowania twarzy i przyciemnienia skóry skłonił mnie przypadek niezmordowanego biznesmena naszego Tadeusza Rydzyka. Mówią, że to człowiek w gorącej wodzie kąpany, a on nawet nie ma na to szans, bo mu rząd kurek przykręcił. Woda w toruńskich kranach letnia przez to jak, mój stosunek do rządu Tuska. Słuszne lamenty Ojca w Brukseli wylane spotkały się z niesprawiedliwym niezrozumieniem. Wypomina się mu, że zwyzywał Polskę od totalitaryzmu, że odpolszczył nasze rządy po 1989 roku. A nie?! I za to aż nota do Watykanu?! I za to dywanik dla nuncjusza?! Istotnie mózg naszego toruńskiego portfela mylił się - niepotrzebnie był tak delikatny; mamy przecież nad Wisłą totalitaryzm totalny. Poza tym mieliśmy przecież - stanowczo za krótko - jednego jedynego Polaka na urzędzie premiera, o czym Ojciec - tak cudownie odróżniający szambo od perfumerii - powinien pamiętać. Zresztą najbardziej polski z polskich Jarosławów ma dziś swoje kłopoty.

Zdrowy Rozsądku, sam rozsądź. Czy z jakichkolwiek wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego można było wywnioskować, że z rozumem mu nie po drodze? Czy żądanie badań psychiatrycznych dla niego nie uwłacza - przepraszam za śmiałość - zdrowemu rozsądkowi? Czy ten wielki człowiek nie dał po wielokroć świadectwa, że każde jego słowo jest do sensu? Zdrowy Rozsądku, gdzie jesteś?

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

5/15/2011

Ameba rulez. Jeszcze

Sir Tim Berners-Lee. To jego cholerny wynalazek sprawia, że ludzie-nikt stają się panami życia innych. Kombinując przy WWW nie przewidział, że sieć może się zamienić w wielkie wysypisko śmieci, z którego nie będzie wyjścia. Ale mimo to nie powinien mieć kaca. Nie odpowiadamy za głupotę innych. Możemy z nią walczyć w sądach, jak Radosław Sikorski, ale to tylko leczenie gangreny pudrem.

Szef dyplomacji ma dość antysemickich tekstów pod adresem swoim i żony. Ma dość czytania specjalistów od obrzezań na forach internetowych kilku gazet. Kiedy zagroził sądem, gazety zwinęły komentarze. To skrajnie prosta, zastępcza logika. Identycznie jak na stadionach: były rozróby - nie będzie kibiców. Działanie na chwilę nie rozwiąże niczego. Bandy zamaskowanych kiboli terroryzujących normalność to takie samo zagrożenie jak anonimowość w Internecie. Można oczywiście wszystkich zakuć w kajdanki ale za chwilę znów wyjdą żeby zabić albo opluć.

Przekonał mnie ostatnio jeden z prokuratorów w lapidarnym liście, że zdanie „widziałem dziś rano twój uśmiechnięty ryj ale już niedługo”, nie jest groźbą. Nie pytałem już czy określenia „cyngiel TVN”, „facet, który daje swój tyłek na każde skinienie szefa”, „gej z ryjem downa”, „zwykłe gówno”, „tłusta wsza”, „męska szmata”, „cholerny niedorozwój” lub „już dawno powinien być zutylizowany”  zasługują na jakikolwiek ruch prokuratury. Bo pewnie szkoda na to papieru.

Państwo, w którym prawo gnojenia innych wygrywa z prawem do obrony jest chore. Ale mimo to uważam, że cenzura jest złym rozwiązaniem. Miną lata ale internetowi strzykacze jadem mają szansę prześcignąć w rozwoju swoją siostrę amebę.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

4/29/2011

Wyklepany hel

Kiedy szaleństwo wyprzedza w nas rozum powinno się zejść ludziom z drogi. Ale do tego potrzeba wstydu, odwagi i odrobiny samokontroli. Inaczej stajemy się pośmiewiskiem. Pół biedy kiedy to z nas się śmieją, gorzej kiedy nasze zachowanie wystawia na szyderstwo innych. Mistrzów obciachu jest w naszym życiu społecznym wielu ale poseł Macierewicz i mecenas Rogalski przejdą do historii jako jednostki wybitne.

Pierwszy lansuje tezę, że wrak tupolewa został "wyklepany", bo w rzeczywistości samolot rozerwał się jeszcze nad ziemią. Zwyczajnie ktoś odpalił bombę, zabił Polaków, a później chciał zatrzeć ślady zbrodni. Macierewicz to sugeruje, bo spojrzał na dwa zdjęcia zrobione w kilkudniowym odstępie. Geniusz! W dodatku może mieć rację, pod warunkiem, że Rosjanie zamiast młotem prostowali blachy na kowadle piątą klepką posła.

Drugi nie wyklucza niczego. Nawet tego, że Rosjanie zrzucili z samolotu hel nad Smoleńsk i dlatego nasz tupolew się tam roztrzaskał. Przy ekshumacji Przemysława Gosiewskiego Rogalski chce sprawdzić czy na mankietach jego garnituru i w płucach posła nie ma czasem helu. To mogłoby wyjaśnić bardzo szybkie opadanie samolotu oraz mgłę. Jakiekolwiek wątpliwości Rogalski chciałby rozwiać badaniem na obecność słynnego pierwiastka w głosie Barry’ego White’a.

Panowie Rogalski i Macierewicz żyją publicznie dzięki prezesowi Kaczyńskiemu. On ich namaścił, on ich nie potępia. Bo to jest prezes wielu zalet. Jest mistrzem ignorancji, szalonego poczucia humoru, piekielnych skojarzeń ale dotąd nie był pupilem szczerości. Podciągnął się i z tego. Wyszedł ostatnio z Sejmu mówiąc, że traci tam czas, a spieszy się do pracy. Piękna deklaracja w dniach, kiedy skarbówka upomina się od nas o coroczny haracz. Od tej pory powinniśmy płacić Kaczyńskiemu tylko kiedy podejmie się pracy nad sobą. Macierewicz i Rogalski niech wezmą kredyt.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

4/07/2011

Ślązak z Wehrmachtu

Wtórny analfabeta przyznaje: nie rozumiem prezesa. I tylko z dziennikarskiego obowiązku próbuję związać jego zdanie ze zdaniem. Zapytałem jednego z moich gości czy połknął jednym tchem „Raport o stanie Rzeczpospolitej”. Przyznał, że ma w domu jeszcze wiele pism Tołstoja, które na niego czekają, że trzeba znać kolej rzeczy.

PiS się dziwi, że ludzie zatrzymali się na rozdziale o „opcji niemieckiej”, o „Polaku skorygowanym”. PiS się dziwi, że znowu zamiast rozmowy prezes wywołał skandal. PiS się dziwi, że znów zamiast ludzi porwać, podciął im skrzydła. Problem z erudycyjnością Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że u niego słowo wyprzedza myśli, że jest refleksyjny inaczej, że nie wszystko, co powie da się zapomnieć. I co gorsza nigdy to on jest winny, zawsze bywa źle rozumiany, a jego zdania czytane są bez odpowiedniego kontekstu. Winny głupio się chwyta.

PiS błyskawicznie poprawiło, uczłowieczyło złotą myśl prezesa o Ślązakach, że niby oni też są Polakami. Ale za późno. W świat poszedł sygnał, że rzekomy nowy Kaczyński, który na swój pokojowy image naciągnął w wyborach prezydenckich 47 procent Polaków wciąż jest sobą. Nie wiem skąd u Nadprezesa ta skłonność do dzielenia. Od nadmiaru lekcji historii Polacy nie będą bardziej Polakami. Mus tylko wkurza. Skorygowany Polak ze Śląska to nic innego, jak dziadek z Wehrmachtu.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

3/17/2011

Rozsądnie daleko

Mądre rzeczy giną najszybciej. Szczególnie współcześnie, kiedy wywrzeć wrażenie jest coraz trudniej, bo wydaje się nam, że człowiek każdą potworność już widział. Patrząc na zdjęcia z Japonii przypomniałem sobie poruszający ale zagłuszony kolorową wrzawą tekst Wojciecha Jagielskiego w „Dużym Formacie”. „Bractwo Pif-Paf” to jest opowieść dedykowana fotoreporterowi Krzysztofowi Millerowi, który od jesieni leczy się w szpitalu ze skutków stresu bojowego.

Każdy z fotoreporterów zna słowa Roberta Capy, że "jeśli twoje zdjęcie nie jest wystarczająco dobre, znaczy to tylko, że nie podszedłeś wystarczająco blisko". I każdy z fotoreporterów zna własne pytanie: czy, do cholery, warto? Pamiętam rozmowę z moim najbardziej wymagającym szefem, Piotrem Kaczkowskim. „Jeśli nie dotkniesz, nie masz prawa być pewnym tego, co mówisz”. „Jak blisko się podchodzi? Każdy ma tę granicę w sobie” - mówi w DF Krzysztof Miller. „Zrobiłem kiedyś fotografię amerykańskiego żołnierza rozbrajającego minę. Podejść bliżej już nie mogłem, bo musiałbym na tej minie stanąć”.

Północno-wschodnia Japonia dziś to wielki cmentarz. Ale nie ma na nim lamentów. Panikę zastępuje buddyjska wiara w nowe życie. Widzimy wielkie statki, które fala tsunami wyrzuciła na ląd, widzimy duże łodzie na dachach domów, patrzymy na Japończyków tulących się do siebie w białych papierowych maskach, słyszymy o tysiącach ciał wyrzuconych na brzeg. Ale nie widzimy ich twarzy. Nie trzeba, i bez tego wiemy jak to boli. Peter Andrews z bractwa Pif-Paf mówi w DF: „jedynymi, z którymi się rozumiałem, byli inni fotoreporterzy, których spotykałem na wojnach. Jak o tym opowiadać komuś, kto niczego podobnego nie przeżył, a najwyżej oglądał w kinie?”.

Wojciech Jagielski opisuje jak fotoreporterom pracującym w tak katastroficznych warunkach rozpadają się rodziny, jak oni sami rozpadają się na cząstki nie do pozbierania. Jak bez pomocy przyjaciół nie idą dalej. Jeśli w ogóle wrócą żywi ze swojej wyprawy. Wracam do tej historii teraz, bo w Japonii mnóstwo młodych ludzi zostaje reporterami. Z dnia na dzień zamiast opowiadać o lekarskich eksperymentach mówią o wszechobecnej śmierci. Czerwony Krzyż ogłosił wprost: to sceny z piekła rodem; makabryczne żniwo tsunami powoduje, że dotychczasowa liczba ofiar – 10 tys. może być znacznie niedoszacowana.

Pytanie, które powinien sobie postawić każdy, kto nagle z lekarza staje się dziennikarzem, nie powinno brzmieć jak blisko podejść ale po co? Dla ludzi bez wyobraźni nie warto robić zdjęć.


 
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

2/24/2011

Prezes na salonie

Bloger blogera blogiem po sieci teraz goni. Wszystko to spóźnione o kilka lat ale w Polsce trzeba wspierać leczenie z internetowych ułomności, bo nie wszyscy do sieci dorośli. Pytanie tylko czy każdego? Po co znowu ubierać Jarosława Kaczyńskiego w różowy garnitur i lakierki z białymi sznurówkami? Ostatni raz był tak niewiarygodny w kampanii prezydenckiej kiedy grał pokój. Oscara nie było, więc po co   ryzykować teraz z rolą internauty?

W obronie stryja staje inna nowa blogerka Marta Kaczyńska. Nie rozumie, że nie wszyscy dają się nabrać na „internetowe nawrócenie” prezesa jej partii. Pyta dlaczego jego intencje „mają być nieszczere”. Właśnie dlatego, szanowna Pani Marto, że stryj zbyt wiele strojów przywdziewał i straciliśmy orientację kim jest. Kochał Leppera z Giertychem, a później ich przepędzał, nienawidził komunistów ale robił misia z Gierkiem, kpił z pijanych spaczonych seksem internautów a teraz mówi, że Internet „buduje wspólnoty”. Jest więc za a nawet przeciw? I to jeszcze na stronie salon24, zgrupowania, które za cel stawia sobie niszczenie salonu. Niekonsekwencja to druga natura prezesa.

Falami wokół szefa PiS pojawiają się doradcy, którzy podszeptują mu zmiany. Stroju, tonu, hobby. Dzisiaj rządzi Adam Hofman. Jest znany w sieci z kulinarnego bloga, gdzie podaje przepis na polityczną pizzę („najważniejsze jest ciasto: pół łyżki soli, pół łyki cukru, siedem gram drożdży piwnych, szklanka ciepłej wody”). Skoro namówił prezesa na pisanie, życzę, żeby udało im się wspólne kręcenie... ciasta. Nie wyjdę z Internetu do ostatniego kęsa!

Walcząca o dobre imię stryja Marta Kaczyńska pyta jeszcze „dlaczego Kaczyński w Internecie przeszkadza? Może kreowany przez media wizerunek byłego premiera nie pasuje do jego nowej formy aktywności”? Pani Marto, Stryja nie trzeba kreować, Stryja wystarczy cytować.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

2/03/2011

Strzykacze jadem

Byłem gejem, pieskiem Tuska; nie umyłem rąk od krwi ze Smoleńska. Byłem dupkiem, rzecznikiem rządu PO, cholernym zaprzańcem. Byłem gnojem z kaprawymi oczami, który Jarosławowi Kaczyńskiemu nawet do kostek nie podskoczy. Byłem mistrzem miłości analnej. Współczesnym Urbanem. Autorem programu wstajesz i rzygasz. Szmaciarzem, ostatnią mendą, tubą rządowych bękartów. Gnidą, która doprowadziła do morderstwa w Łodzi. Dzisiaj przeczytałem, że urodziłem się chujem i skowronkiem nie umrę.

Kończę tę wyliczankę z żalem. Bo nauczyłem się tym bawić. Internetu się nie zatrzyma. Pomysł PiSu, żeby posłowie ścigali internetowych strzykaczy jadem jest niepotrzebny. Każdy, kto poczuje się sponiewierany, zaszczuty, zniszczony może iść do sądu. Zespół d/s Promocji Wolności Przekazu i Poszanowania Zasad Dialogu Społecznego w Komunikacji jest tak samo potrzebny jak skomplikowanie jego nazwy. Chyba, że posłom PiSu znudził się Smoleńsk i szukają natchnienia.

PiS mówi, że szary Polak nie ma narzędzia, żeby się bronić przed splugawieniem swojego imienia w sieci. To nieprawda. Wolę mieć mniej możliwości obrony niż dawać więcej kagańców urzędnikom. Jestem za wolnością w wirtualnym świecie ale nie popieram obsmarowywania drzwi przeciwników gównem. Liczę, że kiedyś dojrzejemy także do Internetu.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

1/12/2011

Wzgórze prawdy

Raport jawny. Wszyscy są teraz ekspertami od katastrof lotniczych. Znać się na wszystkim, to nie znać się na niczym. Według Beaty Gosiewskiej za raport MAK odpowiada polski rząd. Posłanka Kidawa-Błońska czuje się przez Rosjan przekonana. Według Jarosława Kaczyńskiego ten dokument to kpina z Polski. Dla mecenasa/polityka Dubienieckiego to stek bzdur. Zdrowy rozsądek jak zawsze martwy.

Opanowanie urzędników MAK było godne pozazdroszczenia. Oto wydarzył się lot, który nie powinien mieć miejsca; generał/szef lotników pijany, piloci w stresie, wszyscy spóźnieni, mgła, ogólny bałagan. Tak mówią Rosjanie. Brzmią wiarygodnie ale niepełnie. Ktoś przecież dzwonił do Moskwy, czekał na decyzję wyższą, ktoś mógł powiedzieć pilotom - panowie to ostatnie miejsce na ziemi do lądowania, znikajcie!

Abstrahując od wszystkiego. Nie trzeba MAK, nie trzeba komisji Millera, żeby zobaczyć, że winna była polska bylejakość. Gdybyśmy byli krajem ogarniętym, schludnym, poukładanym nie byłoby tej tragedii. Samolot byłby nowy, pasażerowie na miejscach, telefony wyłączone, nikt nie chciałby być bardziej sobą niż powinien być. Normalność to jest coś, co powinniśmy sprowadzać tonami. I usypać z niej wzgórze prawdy, którego wiecznie szuka prezes Kaczyński.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24