5/15/2011

Ameba rulez. Jeszcze

Sir Tim Berners-Lee. To jego cholerny wynalazek sprawia, że ludzie-nikt stają się panami życia innych. Kombinując przy WWW nie przewidział, że sieć może się zamienić w wielkie wysypisko śmieci, z którego nie będzie wyjścia. Ale mimo to nie powinien mieć kaca. Nie odpowiadamy za głupotę innych. Możemy z nią walczyć w sądach, jak Radosław Sikorski, ale to tylko leczenie gangreny pudrem.

Szef dyplomacji ma dość antysemickich tekstów pod adresem swoim i żony. Ma dość czytania specjalistów od obrzezań na forach internetowych kilku gazet. Kiedy zagroził sądem, gazety zwinęły komentarze. To skrajnie prosta, zastępcza logika. Identycznie jak na stadionach: były rozróby - nie będzie kibiców. Działanie na chwilę nie rozwiąże niczego. Bandy zamaskowanych kiboli terroryzujących normalność to takie samo zagrożenie jak anonimowość w Internecie. Można oczywiście wszystkich zakuć w kajdanki ale za chwilę znów wyjdą żeby zabić albo opluć.

Przekonał mnie ostatnio jeden z prokuratorów w lapidarnym liście, że zdanie „widziałem dziś rano twój uśmiechnięty ryj ale już niedługo”, nie jest groźbą. Nie pytałem już czy określenia „cyngiel TVN”, „facet, który daje swój tyłek na każde skinienie szefa”, „gej z ryjem downa”, „zwykłe gówno”, „tłusta wsza”, „męska szmata”, „cholerny niedorozwój” lub „już dawno powinien być zutylizowany”  zasługują na jakikolwiek ruch prokuratury. Bo pewnie szkoda na to papieru.

Państwo, w którym prawo gnojenia innych wygrywa z prawem do obrony jest chore. Ale mimo to uważam, że cenzura jest złym rozwiązaniem. Miną lata ale internetowi strzykacze jadem mają szansę prześcignąć w rozwoju swoją siostrę amebę.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24