12/02/2012

Strzał w stopę

To scenariusz na horror! Jarosław Kaczyński uratuje Janusza Palikota od politycznej samobójczej śmierci. Palikot zapowiedział, że od połowy grudnia, dnia zabójstwa prezydenta Narutowicza, będzie kulturalnym politykiem. Przez kilka miesięcy chce zmieniać jad w miód. Musi zapomnieć o słowach „katolicka ciota”, „Hannibal polityki”, „cham”, „pijak Kaczyński”. Będzie mu niezwykle trudno. Błyskawicznie okaże się to niewykonalne.

Szczególnie, że miłość jego największa 13.12.2012 wyprowadza ludzi na ulicę. Pod hasłami: „wolność w Polsce jest zagrożona, z solidarnością jest źle, a niepodległość jest kwestionowana” Jarosław Kaczyński chce stanąć w centrum Warszawy i wołać, by lud poszedł z nim podpalić lont zmian. „Musimy mobilizować Polaków, żeby NIE było coraz głośniej słyszane, byśmy mogli stworzyć taką siłę, która pewnego dnia będzie realizowała inny wielki projekt dla naszego kraju”, mówi Jarosław Kaczyński stojąc obok Jana Pietrzaka. Ale to nie kabaret. To polskie perpetuum mobile, które pędzi na złamanie karku - naszego lub ich.

„Wziąłbym tuzin redaktorów Gazety Wyborczej, dwa tuziny pracowników drugiej gwiazdy śmierci, TVN, nie wspominam o etatowych zdrajcach i sprzedawczykach. Jeżeli się tego nie rozstrzela, co dziesiątego, to znaczy, że hulaj dusza, piekła nie ma” - brzmią słowa reżysera Grzegorza Brauna. Dostał za nie brawa. Prokuratura od tygodnia bada czy reżyser nie złamał prawa. Decyzji wciąż brak. Przecież nie rozdał broni, nie kupił nabojów. To powód by go ucałować, a nie zdzielić.

Piszę patrząc na „postanowienie o umorzeniu dochodzenia” we własnej sprawie. Marek K. kierował wobec mnie groźby karalne. Postępowanie przygotowawcze ustaliło, że „jest to człowiek, który od kilku lat cierpi na zespół depresyjny w związku z czym odczuwa różnego rodzaju lęki i zaburzenia zachowania”. Kiedy zapukała do niego policja „wyraził skruchę i przyznał, że groźby skierowane wobec dziennikarza Kuźniara wynikały z jego głupoty i dużej ilości wolnego czasu”. Ponoć „nigdy nie traktował gróźb poważnie i nie miał zamiaru ich realizacji”. Pani prokurator odezwała się w końcówce ważnego dla niej statystycznie miesiąca, grzecznie sugerując, żebym zakończył sprawę.

Cytuję, by wykazać jak absurdalny jest pomysł ministra Boniego, który chce rządowego zespołu, który zajmie się sieciowymi wymiocinami. Zgadzam się z nim, że „ogłuchliśmy na słowa nienawiści" ale największe zagrożenie jest w tym, że słowa tracą znaczenie. Kiedy groźba zabójstwa jest traktowana jak grożenie palcem trzeba silnej prokuratury, a nie cenzury.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

11/22/2012

Ty też możesz być Brunonem

Zamachu nie było ale wciąż 90 procent użytkowników polskiego Internetu ma na imię Brunon. Niedoszły hurtowy morderca z Krakowa to grzeczny sąsiad, ojciec dwójki dzieci, mąż żonie, pracownik naukowy, wzór studentom. Zwykły do bólu, a jednak chory. „Płoń i toń szmato z PKO” przeczytałem pod apelem Szymona Majewskiego, żeby pomóc mu unicestwić bandytów, którzy kradną jego prywatność na zgliszczach mieszkania. Napisał tak Mateusz Gerke, były student geoinformacji na UAM w Poznaniu, dziś żyjący w stolicy Chile, szczupły młody mężczyzna o rudych włosach, chwalący się w sieci swoim związkiem z piękną mieszkanką Kołobrzegu. Zwykły do bólu, a jednak chory.

Co chcę osiągnąć takim pisaniem? Niewiele. Chciałbym otworzyć oczy tym, którym się wydaje, że sprawa terrorysty z Krakowa albo szalone ataki na Macieja Stuhra, bo zagrał nie taką rolę, jaką sobie polska tłuszcza wymarzyła to margines. Nie, margines w Polsce zajmuje całą stronę! U nas nie ma miejsca na rozsądne didaskalia. Sieć daje pozorne poczucie własności i górowania: mam klawiaturę - mam władzę. Tak myśli każdy sieciowy Brunon. Ten oryginalny pisał jak poniżej (nie poprawiałem jego ortografii):

„A kto ma uprawiac polityke jak nie Gazeta Polska czy Radio Maryja jeśli nie ma innych wolnych medii poza nimi. Czlowieku zastanow sie. POpaprancy maja cala reszte za soba i jeszcze im biedny Rydzyk przeszkadza bo mowi prawde o totalitarnym kraju jakim jest POlska”

„Ty glupia pindo. Sluchalas ty chociaz Radia Maryja czy TV Trwam. Przeciez nic tam nie ma "antysemickiego" czy "antymasonskiego" tylko i wylacznie prawde”

„Jestem ze Polska silna, niezalezna energetycznie czy militarnie od jakichkolwiek mocarstw w tym US-rAela czy nawet Rosji lub Niemiec. Z bogatym narodem a nie tylko elyta POlitykow, z madrym wyedukowanym narodem a nie glupim manipulowanym przez rzadowe media POlitykow jak TVN czy Gazeta Wybiórcza-koszerna lub Radio bZd-et. Taka mi sie marzy Polska ale nie rzadzona przez pejsatych oszolomow z PO”.

Niby nic takiego, kolejny antysemita, Polak prawdziwy. A jednak jego koniec jest inny niż wciąż wolnej w strzykaniu jadem większości. Siadając do pisania zmierzałem do puenty, że ten sieciowy zamordyzm idzie z góry. Że jesteśmy tacy, jacy są Kaczyński z Tuskiem, Niesiołowski z Hofmanem, Palikot z Millerem. To był błąd; oni czerpią z nas. Ryba psuje się od ogona, nie od głowy.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

11/17/2012

Bohater

Uśmiecham się słysząc apele o więcej dystansu do siebie. Kto choć raz widział mnie w pracy wie, że więcej nie mogę, bo będzie strasznie a nie śmiesznie. Jak w przypadku juniora reporterki. 
Sieciowa-śmieciowa reakcja tylko dowodzą, że skręcamy w ślepą uliczkę. Jest pełna okien, w których na poduszkach siedzą jurorzy-amatorzy. Nie znają się ale uliczna mądrość ich rozpiera. Muszą komentować, bo inaczej się uduszą. 
Ale żeby kpić, parodiować, oceniać trzeba samemu udowodnić, że jest się lepszym, mądrzejszym, skuteczniejszym. Inaczej będzie się bohaterem mgnienia oka. Ja wolę długie dystanse.

11/08/2012

Gra w klasy

Apel reżysera: „jeżeli znasz kogoś, kto nie zamierza iść na wybory, ale mógłby zmienić zdanie gdybym do niego zadzwonił albo napisał SMS - wyślij mi jego numer na 810-522-8398”. Takiego tweeta przeczytałem w dniu amerykańskich wyborów na profilu Michael’a Moore’a, laureata Oscara i Złotej Palmy w Cannes. Wykonał 5000 połączeń i przeprosił, że nie zdąży więcej. Wszystko, żeby tylko Obama nie przegrał. Przesłanie Moore’a po wygranej brzmiało zasadniczo: to jest Ameryka, nasz wybór, światu wara od tego!

Moore nienawidzi republikanów, co w swoich filmach wyraźnie pokazywał robiąc idiotę z George’a Busha. Ale kiedy przegrali nie poniewierał nimi. Kampania generalnie była bardzo ostra, nasz trotyl przy ich reklamach to jak mąka zamiast kokainy. Kiedy jednak doszło do rozstrzygnięcia były słowa zgody, jad nie wyciekł ani kroplą. „Zadzwoniłem do prezydenta, by mu pogratulować wygranych wyborów, także jego sztabowi, żonie i córkom. Nasz kraj znajduje się w krytycznym momencie. Apeluję o zaprzestanie wewnętrznych sporów, kłótni i podziałów. Pozostaje mi tylko szczerze modlić się za prezydenta i nasz naród. Boże błogosław Amerykę” - to Mitt Romney w mowie pożegnalnej.

Po naszych nagłych wyborach prezydenckich w 2010 roku serdeczności zawierały się w zdaniu: „muszę zacząć od tego, czego wymaga dobry zwyczaj - gratuluję zwycięzcy”. Później było coraz bardziej kaczyńsko: "po sprawie krzyża nie uważam pana Komorowskiego za partnera do rozmowy”. Było tłumaczenie przegranej farmakologią: „byłem w takim stanie, że - uczciwie mówiąc - to za mnie wymyślano kampanię. (...) Musiałem brać bardzo silne leki uspokajające, co też miało swoje skutki”. Nie wątpię, że tak było ale różnica klas już nie do nadgonienia, nawet po leczniczej dawce marihuany.

Może kiedyś okaże się, że i te słowa prezesa - „zamordowanie 96 osób to niesłychana zbrodnia” - wypowiedziane były rano, kiedy jabłka wciąż fermentowały w jego żołądku. Dziś jednak, oceniając język polityki, trudno Kaczyńskiego rozgrzeszyć. Profesor Zbigniew Brzeziński zauważa na polskiej scenie politycznej osoby, które „świadomie, albo podświadomie - bo są chore - dzielą społeczność i podważają wiarygodność państwa i rządu. To jest wstrętne”, mówi. Uderz w stół i pisowczycy już poniewierają profesorem za tę szczerość. Przyzwyczajeni przez chicagowską Polonię do noszenia na rękach, dławią się ze złości kiedy za oceanem znajdzie się odmieniec ze zdrowym rozsądkiem.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

10/31/2012

Dziś trotyl, jutro napalm

Upadł w Polsce teatr absurdu. Rozum, żart, intelekt zastąpiły siermiężne insynuacje. Słowna maczuga zmiażdżyła cięty język. Dystans zawinięto w kaftan bezpieczeństwa, żeby nie stanowił wybawienia dla innowierców. Polska zaczyna przypominać rzymski plac Campo de’ Fiori gdzie w każdej chwili przeciwnicy teorii trotylu podzielą los Giordano Bruno.

Tuż przed halloween duet Rzeczpospolita & Jarosław Kaczyński otworzył wszystkie smoleńskie trumny. Jednego ranka okazało się, że niewielką gazetą można podpalić duży kraj. Wystarczył tytuł „trotyl na wraku tupolewa” i pełen insynuacji tekst, żeby wywołać wojnę. No bo ktoś ich przecież „zamordował”! Jak nie Tusk, to Putin a najpewniej obaj mają trotyl na marynarkach. Polityczna kombinacja Kaczyńskiego przestaje budzić politowanie, zaczyna wywoływać strach.

Ponoć wiedza i doświadczenie przychodzą z wiekiem. Najczęściej jest to jednak wieko od trumny. Problem prezesa polega jednak na tym, że choćby miał żyć jeszcze sto lat, nie odpuści. Nie dlatego, że ma rację i trudno mu się z nią przebić, ale dlatego, że nie ma na siebie innego pomysłu. Powierzył sobie misję budzenia demonów i trzeba przyznać, że pas mistrzowski będzie nosił przez wieki. Tylko jemu niezwykle swobodnie wypadają z ust słowa o sile rażenia napalmu.

Po odpaleniu przez Rzeczpospolitą kapiszona z trotylem sytuacja przypomina szpital dla obłąkanych. Wszyscy siedzą w wielkiej sali, a ordynator coraz głośniej wymusza powtarzanie słów: morderstwo, trotyl, zamach. MORDERSTWO! TROTYL! ZAMACH! Na koniec dnia wszyscy są odpytywani ze składu chemicznego nitrogliceryny. Kto się nie popisze wraca na salę i znów - MORDERSTWO! TROTYL! ZAMACH! Wbrew temu do czego przyzwyczaili nas politycy człowiek ma jedną twarz. Kiedy słowa ostateczne stają się słowami pierwszymi nic nie jest w stanie jej uratować. 



Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

10/25/2012

Chory z urojenia

Jakby się człowiek w Polsce nie obrócił zawsze uderzy głową w Mrożka. Mistrz musi mieć z nas niezły ubaw siedząc z winem nad nicejską zatoką. Żadne z opowiadań, żadna ze sztuk jego, nawet żaden satyryczny rysunek nie przestały być aktualne. Choćby ten o grupce więźniów z kulami na łańcuchach u nóg, stojących przed telewizorem z programem fitness - „a teraz podnosimy nogę do wysokości biodra”, brzmiał napis.

Dystans i poczucie humoru to nie są cechy, z których słyniemy. Ale jest w Polsce człowiek, którzy życie swoje oddaje, żeby zmienić tę ponurą o nas opinię. Słynie z uczciwości więc zaczął od siebie. Przeczytałem przed chwilą, że prezes Jarosław Kaczyński „wziął udział w spotkaniu z klubem ambasadorów mówiących po polsku”. Uściślę - to on zapraszał, a nie był proszony. Dla ambasadorów było to podwójnie trudne zadanie - ten cholerny polski i jeszcze wyszukany dialekt prezesa! Sam podjąłem studia poszerzające moje słownictwo, żeby nadążyć za Kaczyńskim. Jest ciężko - u niego od premiera do króla jest zbyt krótki dystans.

W opowiadaniu „Samotność” Mrożka dwóch facetów ucieka z więzienia. Pędzą na złamanie karku, aż jeden z nich zwalnia, bo nikt ich nie goni. Żali się osłupiałemu kompanowi: „Nikt o mnie nie dba, nikt się nie interesuje, nikomu nie zależy, jakby im zależało, to by mnie lepiej pilnowali”. To jest syndrom ludzi PiSu. Co gorsza to jest zaraźliwe. Lepsza połowa prezesa, profesor Piotr Gliński, który udaje, że jest tym, kim nie jest przyjął od szefa cechy najgorsze. Wierzy, że jego słowa mają moc odwrócenia przewrotu kopernikańskiego. PiS właśnie ogłosiło, że „kandydat na premiera rządu technicznego przyjął ambasadora Niemiec”. Wcześniej były konferencje na tle narodowych flag, wywiady i zwiedzanie Sejmu.

Można uznać, że dopóki Gliński nie zaprasza papieża na pielgrzymkę do Polski i nie wygania brytyjskiej królowej z jej komnaty to granice nie zostały przekroczone. Ale są ludzie, którzy uznają ten rząd na wewnętrznym uchodźstwie za swój, a publiczna telewizja zamawia sondaż poparcia dla wirtualnego ego. Za chwilę przyjmą od Glińskiego paszporty, zaczną płacić wydrukowaną przez niego walutą i ogłoszą niepodległość.

Z całym szacunkiem dla in-vitro ale to leczenie urojenia powinno być w Polsce refundowane. 

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

10/11/2012

Narodowy Test Aborcyjny

Zbroimy się na wojnę, a głupio przegrywamy bitwy. Kolejne sejmowe dni pokazują, że Polska to wciąż kraj zawieszony kilka metrów nad ziemią - w przestrzeni między absurdem, a strachem. Duży naród, któremu mikro-partia chce mówić jakie dzieci i kiedy ma rodzić. Grupka posłów, którą szef ogarnia w przerwie między zarabianiem pieniędzy w Brukseli a wachlowaniem Tadeusza Rydzyka chce zmusić rodziców do rodzenia upośledzonych dzieci. Wspiera ją w tym spory oddział posłów Platformy Jeszcze Rządzącej, którzy swoje sumienie każą przyjmować jako obowiązujące wszystkich.

Teraz słyszę mało poważny wyścig na tłumaczenie niewytłumaczalnego: „to był wypadek”, „nie tak mieli głosować”, „to nic nie znaczy, ustawa i tak nie przejdzie”. Wiem. Ale to głosowanie obudziło demony, które powinny spać po wieczność. Bezwzględna polityka sprawiła ból rodzicom, którzy musieli kiedyś zdecydować - kończymy ciążę, bo nie jesteśmy dość silni, by udźwignąć to psychicznie i fizycznie. I dała argument tym cynikom, którzy dziś mówią: „oto rodzice z upośledzonymi dziećmi, są szczęśliwi, macie brać z nich przykład”.

Pisząc wczoraj, że o takich sprawach nie powinni decydować ludzie, którzy nie mają o tym pojęcia skierowałem na siebie nową falę prawicowych wymiocin. W tłumie leczących swój żołądek znalazł się list-cisza od @_RafalK_ „Decyzję powinni podejmować rodzice. Piszę to jako ojciec głęboko upośledzonego dziecka. To ja widzę jak codziennie moje dziecko budzi się w bólu. Medycyna może jedynie uspokoić dziecko psychotropami. Czy to jest godne życie?”. Dzień później odpowiedziała mu czule w telewizji posłanka Kempa: „fakty są takie, że kiedy człowiek zostanie powołany do życia kobieta nie ma wyboru”.

Na tym intymnym liście ojca dyskusja powinna się zaczynać i kończyć. Tacy jak on, powinni być co najmniej wysłuchani. Ale nie w Polsce. Wyrastający ostatnio na lepszego Kaczyńskiego minister sprawiedliwości Jarosław Gowin cieszy się, że „będzie debata nad moralnym problemem zabicia dziecka z zespołem Downa”. Świetny pomysł na znalezienie rozwiązania - stadion Narodowy, na murawie dzieci z zespołem Downa, na trybunach losowo wybrani obywatele i głosowanie - jak na facebooku - LIKE czy DISLIKE?

Niepoważne pomysły głosowane na poważnie w Sejmie ośmieszają powagę wszystkich. Rodziców chorych dzieci pozostawionych sobie samym szczególnie.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

9/27/2012

Nie rozumiem Szekspira

Jest takie zdanie w korespondencji Mrożka i Lema sprzed lat. „Zima jest taka, że jestem z niej dumny jako Polak. Nareszcie coś 
nie-połowicznego, coś prawdziwego w tym kraju ułamków”. To zdanie w listach mistrzów po prawie pół wieku udowadnia, że bylejakości wciąż nie umiemy odpruć ze sztandarów.

Współcześnie widać to przy okazji zamiany ciał w smoleńskich trumnach. Właśnie za moimi plecami toczy się słowna połajanka i kuriozalna wymuszanka „kto jest bardziej smoleński od Smoleńska”. Czy PiS, bo cierpiał mocniej i szczerzej, czy PO kiedy próbowała pomagać w cierpieniu cierpiącym wtedy najmocniej? Nie ma mądrego, by to rozstrzygnął. I choćby nie wiem ile zaklęć wypowiedziała ekipa prezesa Kaczyńskiego tak już zostanie.

Historia jest dla historyków a nie histeryków. Polityka powinna trzymać się od niej z daleka. Dyskusja o tym w jakim stanie były ciała, dlaczego nie zostały ubrane, dlaczego leżały w trumnie rosyjskiej a nie polskiej, dlaczego w czarnym worku, na co patrzyła Kopacz, ile skalpeli ze sobą zabrała, jakie ciała widziała, a na jakie nawet ona nie mogła spojrzeć prowadzi nas donikąd. Profesor Nowacki, wdowiec po Izabeli Jarudze-Nowackiej mówi tak: „mamy zwyczaj przepraszać, nie wiem czy przeprosiny są potrzebne. Lepiej zacząć wyciągać odpowiednie wnioski”.

Ale w „kraju ułamków” nikt tego nie potrafi. Tu się albo wojuje albo marszuje. Pewnie dlatego coraz częściej marzy mi się Mrożkowa odwaga, którą opisał Lemowi w jednym z listów: „przyznam się do rzeczy strasznej: nie wzrusza mnie Szekspir. Całkowicie nie śmieszą mnie jego komedie, a dramatów w ogóle nie rozumiem”. Po dwóch latach od najtrudniejszego dnia w mojej dziennikarskiej pracy mam to samo ze Smoleńskiem.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

9/12/2012

Nowoczesność jest przereklamowana












































śpiewak operowy-amator z nowego filmu allena
to esencja włoskiej natury
tego sympatycznego lekceważenia nowoczesności
ale świadomi posiadania takich miast jak
lucca padva florencja siena montalcino
montepulciano pienza arezzo orvieto
cortona pietrasanta carrara
włosi mogą być nonszalanccy wobec świata
to na krótki czas nie drażni



8/13/2012

Paryż poza tłumem

 










paryżanie na wakacjach
rządzą turyści
ale szczęśliwie można ich zgubić
paryż to kilka krajów w jednym mieście
ignorując przesadną dumę francuzów
można tam dobrze żyć
nawet na ulicy
na najdroższym kartonie świata

8/09/2012

Prawo do narzekania

BREAKING EMBARRASSING NEWS: w Londynie pobiło się dwóch naszych biegaczy. O toaletę! Kolejny dowód, że na dłuższą metę to pokora dostaje medal. Po polskim obozie w Londynie widać najlepiej, że najgorsi aktorzy są najlepszymi sportowcami. I na odwrót. Nagrody dostają ci, którzy dotąd milczeli o swojej wielkości, a dziś potrafią z pasją i szczerością opowiedzieć o ciężkiej drodze - kajakarki, ciężarowcy, kulomiot. Przegrywają rzekomi pewniacy, którzy nie potrafili oprzeć się fleszom. Nie byliśmy i nie będziemy krajem Boltów, Phelpsów i wszystkich tych mistrzów made in China. Za marzenia medali nie dają.

Oglądam z emocji, a nie z wiedzy czy doświadczenia. Jak większość jestem kibicem z przypadku i tylko to rozgrzesza moją naiwność, że skoro walczy facet z orłem na piersi, to jest to także mój medal lub moja przegrana. To nie te czasy. To przemysł cięższy niż chilijskie kopalnie na pustyni Atacama. Dlatego cieszą mnie rozmowy ze sportowcami, którzy przemieleni przez tę machinę dają poczucie, że byle jacy jesteśmy tylko czasami.

Bałem się Tomasza Majewskiego w studiu. Ma w sobie coś ze Stasiuka i Głowackiego - nie znosi głupoty. Odpowiada krótko, grzecznie ale konkretnie; durne pytania tnie tak, jak pcha tę swoją siedmiokilową kulkę. „Muszę iść na drugie studia. Odkąd nie robię nic poza sportem - głupieję” - to jego słowa. Gdyby zdrowy rozsądek był dyscypliną olimpijską Majewski miałby podwójne szczęście. Podobnie z Magdą Fularczyk. Tuż przed IO pochowała ojca, z cierpiącym sercem i potężnym bólem w plecach popłynęła po brąz. Zemdlała na mecie. Kiedy usiadła przed kamerą nie bała się otworzyć, opowiedzieć o strachu i podzielić radością, że zrobiła wszystko, żeby nie czuć wstydu. Tak samo z Zofią Klepacką, która po zwycięstwie wpierw porwała syna, a dopiero później zgodziła się na nieistotne wywiady.

Widziałem, jak najwięksi przegrani - siatkarze - prosili, żeby nie dokładać im bólu. Słyszałem naszego sportowca, który prosił o karę za swój słaby występ w Londynie. I przeczytałem historię Marcina Dołęgi, naszego sztangisty, który opowiada jak sponiewierany ma organizm. Mówi bez pretensji, z tą dziwną oczywistością charakterystyczną dla lekarzy opisujących swoje najcięższe przypadki. Te kilka pozrywanych jak ścięgna słów to dowód, że nie mamy żadnego prawa własności do igrzysk. Radość i cierpienie zawodników jest tylko ich. Możemy patrzeć ale wara nam od krytyki, bo nie dołożyliśmy do ich przygotowań ani kropli swojego potu.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

7/26/2012

Słoma ze szpilek

Dziś puenta będzie prologiem. Nie wolno mylić konstytucji z katechizmem! Od porannej rozmowy z profesor prawa Moniką Płatek jej słowa brzmią mi miło w tyle głowy. Jedno zdanie zastępuje kilogramy piany ubitej w ostatnich dniach w Sejmie. Polska próbuje sobie poradzić z nowoczesnością ale ograniczają ją własne horyzonty. Mrożone zarodki - źle, zalegalizowani geje jeszcze gorzej.

Dostałem przesyłkę z sugestią rozpowszechnienia. Lubię najprostsze sposoby napiętnowania ciasnych umysłów dlatego zdecydowałem się opublikować fragment poselskiej korespondencji. Zakładam, że nie ma przekłamania. Gej Patryk pisze do hetero-posłanki Barbary Bartuś z Prawa i Sprawiedliwości: uniemożliwiła mi pani bycie w przyszłości szczęśliwym. Głosując przeciwko związkom partnerskim, pozbawiła mnie pani powodów by mieszkać w tym kraju. Gdy po skończeniu liceum będę miał możliwość - wyjadę. Dostał odpowiedź z państwowego ipada pani poseł, za którego zapłacili rodzice Patryka: skoro Polska jest dla pana tylko „tym krajem”, to pana wyjazd z naszej Ojczyzny nie będzie dla niej dużą stratą.

Polski zaścianek trzyma się świetnie. Coraz liczniejsza grupa platformianych konserwatystów bierze się pod rękę z pisowskim betonem i głosuje na "nie" w sprawach ważnych dla mniejszości. Pewnie, że to nie są rozwiązania pierwszej potrzeby ale odrzucanie ich to wypowiadanie wojny zdrowemu rozsądkowi. Wbrew pozorom ma go w sobie armia ludzi. Zlekceważenie ich dziś oznacza pustki przy urnach. Platforma mocno rozczarowuje, Palikot ma kłopot z wiarygodnością, a PiS mniejszości deportuje. 

Rozmowa geja Patryka z heterczyczką Bartuś to niby gadżet ale doskonale pokazuje, że słomy w szpilkach ukryć się nie da.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

7/12/2012

Leming z Loch Ness

Polska prawica się infantylizuje. Różowieje bardziej niż barbie w latach swoich największych triumfów. Szkoda, bo lepiej mieć konkurencję, którą się szanuje, i z którą czasem przyjemnie jest przegrać. Tymczasem Uważam Rze oraz wszystkie wyroby Gazetopolskopodobne dają wybór między Smoleńskiem albo lemingiem.

W czasach braku innych potworów mamy leminga z Loch Ness. Prawicowe pędzle i pióra na wyścigi tworzą definicje i portrety wrogów reżimu prawdy i światłości. Każdy kto nie z nimi to leming. Kto nie wierzy w zamach smoleński - leming. Kto nie modli się do Sakiewicza - leming. Kto nie zrywa boków z Mazurka - leming. Kto nie oprawia książek Ziemkiewicza w skórę by przetrwały dla nowych pokoleń - leming. Lemingiem jest każdy, kto nie docenia kunsztu słowa Adama Hofmana i każdy, kto nie zna się na cynicznych subtelnościach Brudzińskiego. Wszystkie dziewczyny z plastrami antykoncepcyjnymi na ramieniu to kochanki lemingów a panowie popierający in vitro to lemingi mutanty. Tekst o pokoleniu Polaków, które prawica chce stygmatyzować jako niewierne miał podtytuł: lemingi nad Wisłą, kim są, jak żyją i dlaczego tak niewiele ich obchodzi?

Można by to uznać za mierną satyrę na znienawidzonych przez siebie ideowych konkurentów ale uśmiech znika nad klawiaturą. Na jednym z portali ktoś opublikował dziesięć pytań, które odwiedzającemu mają pomóc odkryć prawdę o sobie. Jeśli uważasz, że za katastrofę w Smoleńsku odpowiada pijany generał Błasik, prezydent Kaczyński, polscy piloci, że w Katyniu NKWD mordowało przede wszystkim Rosjan, że faszyzm to przedwojenny ustrój Polski, że ojczyzną, którą należy miłować, jest Unia Europejska, a zwłaszcza Niemcy i Rosja, że Kościół katolicki to ciemnogród i obciach, twierdza moherowych beretów, wróg nowoczesności, ostoja wszelkich wad społecznych, bastion nacjonalizmu, pedofilii i sił wsteczności oraz że Wrocław i Gdańsk to miasta niemieckie znaczy, że jesteś lemingiem.

Nie rozumiem dlaczego polska prawica sącząca swe brednie w URZ, GPC, Fakcie oraz setkach trollopodobnych tweetów uznaje, że kto nie z nimi, ten przeciwko nim. To sposób na podbicie ograniczonego ego? Próba zwrócenia na siebie uwagi, bo świat przechodzi obok bez mrugnięcia okiem na jad Warzechy i braci Karnowskich? A może zabawa w wyszukiwanie, oznaczanie i internetową eksterminację lemingów to tylko sposób na wakacyjną nudę?

Najrozsądniej byłoby napisać - panowie zdrowo was popieprzyło, ale celniej będzie zacytować Leca - fanatyci.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

7/06/2012

Lisbona: zaproszenie

































to dobre miejsce na ucieczkę
pamiętając ze podróż to nie zawsze są wakacje
ale wakcje bez podróży nie dają emocji



7/05/2012

Fiesta w sercach






























dawno do słów nie dołączałem w tym miejscu obrazu
czas poprawić proporcje
lisbona, porto otarły łzy po meczu z hiszpanią
fiesta trwa w sercach tych dobrych ludzi

6/26/2012

Wolność nie ma granic. I nie ma ranić

Trwa konkurs na najlepsze potępienie lub najdoskonalsze sponiewieranie Figurskiego & Wojewódzkiego. Nie startuję. Panowie obronią się sami. Rada Etyki Mediów, która sama ma tyle szacunku co Grecja bogactwa uznała ich słowa za "przejaw ksenofobii, rażące chamstwo i typową mowę nienawiści". KRRiTV grozi najpoważniejszymi konsekwencjami, pisarze oburzają się na porównanie do Mrożka, a szefowie Michała i Kuby tchórzą.

Prezesi F & W to także właściciele Super Expressu, jednego z największych złodziei prywatności w Polsce. Pisma, które każdego dnia popełnia więcej głupoty i wyrządza więcej krzywdy ludziom niż panowie F & W od początku swojej radiowej działalności. Ale - jak rozumiem - ZPR papier uznaje za mniej bolesny. Zidiociałe opowiadanie historii Madzi z Sosnowca, którą redakcja SE rozłożyła na czynniki mniej niż pierwsze była w porządku, ale żarty duetu F & W już nie. Trudno jednak szukać logiki w miejscu, gdzie cynizm wygrywa ze szczerością nadawcy.

Wolność słowa nie ma granic. Może je wyznaczyć tylko sąd. Lub szef ale to inny temat. Kiedy jednak granice wyznacza opinia publiczna to znak, że dulszczyzna w narodzie nie ginie. Powtarzam studentom anegdotę z mojej lekcji matematyki. Nauczyciel namawiał nas na dystans opowieścią o koledze, który pogłaskał drewniany płot, bo ktoś napisał na nim dupa. Kolega liczył na rozkosz a trafił na drzazgę i od tej pory nie wierzył w to, co jest napisane.

Dyskusja wokół słów F & W jest świetnym momentem, żebyśmy upuścili trochę powietrza z siebie samych. Mam inną wrażliwość niż F & W ale uważam, że postęp, dojrzewanie bierze się z przekraczania granic. Czasem nieudolnego, durnego, obrzydliwego ale jednak tylko kontrowersja pcha nas do przodu. Nie porywa mnie Cejrowski ale szanuję jego wiedzę i doświadczenie. Nie zachwyca mnie Amerykanin Rush Limbaugh ale podziwiam jego wielomilionową publiczność. Kiedy nazwał dziwką jedną z bohaterek swojej audycji też podniosła się wrzawa. Przeprosił. Limbaugh także ma inną dziennikarską duszę niż ja ale cieszę się, że jest. Obecność takich ludzi w mediach paradoksalnie daje poczucie bezpieczeństwa.

Rozsądni ludzie muszą wiedzieć, że mogą więcej by się ograniczać.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

6/14/2012

Eurobezmózg

Gdyby głupota mogła latać Maciej Maciejowski byłby perpetuum mobile z wróbla. Ale pozostał sobą; radnym PiS z plugawym językiem i byłym wolontariuszem EURO 2012. Maciejowski jest jak nielegalna raca wniesiona na stadion, jak napis „jeb... żydów” na transparencie bezmózgich kiboli, jak sierp i młot w pomylonej rosyjskiej fladze. Powinien być nikim ale prezes PiS dał mu szansę, by rósł w siłę. Kiedy zorganizowani kibole starli się z Rosjanami idącymi na Stadion Narodowy Maciejowski pisał na twitterze „żałuję, że policja nie zabroniła marszu Rosjan i honoru Polski musieli bronić 'kibole'. Brawo dla nich! Nie dajmy sobie pluć w twarz!”. Szczęśliwie Maciejowski jest rzecznikiem marginesu.

Smutna prawica zawsze musi się na kimś wesprzeć uznając najwyraźniej, że sama niewiele znaczy. Znajduje mądrzejszego od siebie, bo inaczej nikt na nią nie spojrzy, nikt nie posłucha. Raz padnie na pijanego bezkarka, innym razem na modlącego się bramkarza. Wiadomo - Bóg, honor, prawica. W meczu Polska - Grecja Przemysław Tytoń dołączył do listy idoli katolickiej prawicy. Bramkarz pomodlił się, a po meczu mówił, że obronę zawdzięcza Bogu. Portal 300polityka.pl pisze, że Tytoń będzie teraz jak Tim Tebow, gwiazda futbolu amerykańskiego i idol chrześcijańskiej prawicy w USA. Tebow na meczach klęka na jedno kolano i modli się. Dzięki Bogu - będzie mógł zakrzyknąć Kaczyński z Maciejowskim - nie mamy jeszcze krzyża na Krakowskim Przedmieściu, ale mamy Tytonia w bramce. Amen.

To samo zaczęli wyprawiać z Błaszczykowskim. Zszarzali prawicowcy zdmuchując kurz ze swoich płaszczy przypominają, że kilka miesięcy temu kapitan reprezentacji Polski dołączył do akcji: "nie wstydzę się Jezusa". Że breloczek z takim hasłem promował też Robert Lewandowski. Cytują go: „we współczesnym świecie wszystko idzie bardzo szybko, zapominamy o naszych wartościach. Wiara pomaga mi na boisku i poza nim”. Tytonia jakiś prawicowy długopis przyrównał do średniowiecznego rycerza, który klęknął odwrócony od rywala. Koledzy radnego Maciejowskiego chcą mu dorównać w odlocie.   

Powoli zaczynam się wstydzić, że moje Euroszaleństwo cechuje rozsądnie niska temperatura. Naszą reprezentację szanuję ale nie modlę się do plakatów z Błaszczykowskim i Lewandowskim. Wciąż nie rozgryzłem zmienności ustawień zawodników na boisku. Dalej nie wiem dlaczego jedenastu geniuszy piłki w holenderskiej reprezentacji nie jest drużyną i dlaczego Ronaldo od głowy w dół nie błyszczy. Biję brawo Kuczokowi, który wyśmiewa Polaków za rozdęty do granic opętania entuzjazm po meczu z Rosją. Ale! Jeżeli Smuda w meczu z Czechami nie postawi w bramce Wojtka Szczęsnego - zagłosuję na PiS!

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

6/06/2012

Eurooszołomstwo

Grupa Rafała Kmity miała rację. Żartowała w jednym ze skeczów z przesytu słowem kurwa w filmowym dialogu. Mam to samo z Euro. Tam na scenę wpadał jednak reżyser i wrzeszczał do aktorów: Panowie! Za mało kurwa. Kurwa! A przy Euro cisza. Nikt nie chce przerwać tego chocholego tańca. Wszyscy pieją z zachwytu, że udało się połączyć pięć odcinków asfaltu w całość. Panowie!

Wrocław właśnie spuścił w toalecie 3,5 miliona złotych na kawałek szmaty, która zasłoniła dziurę w ziemi obok stadionu piłkarskiego. To pieniądze mieszkańców ale warto było, bo to szmata z logo UEFA. Ono jest bezcenne. Za nie trzeba pozbyć się podatków, dróg i wielu innych swobód, bo UEFA Family lubi się zabawić.

W ostatnich dniach większość udaje, że piłka nożna to jej miłość od dziecka. Każdy, kto zdążył przed sąsiadem wykupić browar w osiedlowym sklepie buduje swoją mistrzowską jedenastkę, planuje strategię, wyznacza pierwszego do karnych. Mało tego - opatula balkon flagą, kupuje od Wietnamczyków na skrzyżowaniach flagi do auta i zadowala Jarosława Kaczyńskiego swoim jakże naturalnym patriotyzmem. Panowie!

Kraj oszalał. Realiści są uznawani za zdrajców narodu. Pesymizm uchodzi za zboczenie. Liczy się tylko duma z asfaltu i soczystości muraw stadionów w Gdańsku, Warszawie, Wrocławiu i Poznaniu. Tak bardzo urośliśmy w ostatnich dwudziestu latach a wciąż tak mało nas zadowala. Uznajemy, że współczesny patriotyzm to biało-czerwone skronie, reprezentacyjny szalik, przyjaźń ze Smudą i znajomość bez wstydu hymnu polskiej reprezentacji. Leczymy kompleksy wzmiankami w zagranicznych gazetach. Ogromnie cieszy nas, że dziennikarze Al-Jazeery nie mylą Poland z Holland. Panowie!

Za mało szacunku. Dla siebie.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

5/24/2012

Zwoje Dorna

Prezes zapisał się do ruchu kontestatorów zegarków. W skrócie slow. Nie pytany ogłosił, że wycisza się na miesiąc, kupuje szalik, popcorn i zaprasza przyjaciół na wspólne oglądanie meczów w telewizji. Ludzie slow sami dają wskazówki a nie wskazówkom się poddają. To outsiderzy przerażeni, że dziś ludzie nawet jogę chcą przyspieszać. Albo - jak napisała Polityka - co piąty przerywa seks, żeby odebrać telefon albo wysłać esemesa, bo zależy mu na czasie.

Miesięczna terapia jeszcze nikomu nie pomogła ale może to jest dobry początek? Carl Honore, współtwórca ruchu slow opisuje chorych obrazowo: boją się być sami ze sobą, a kiedy mają moment ciszy, zaczynają panikować, szukają telefonu, zastanawiają się, czy ktoś do nich dzwonił. Unikają trudnych pytań. „Kim jestem?” zastępują „Gdzie są moje kluczyki?!”. Prezes w swojej niewiarygodności jest wybijającym się liderem ale zdaję sobie sprawę, że problem braku slow jest politycznie powszechny.

Prezes mówiący nad Wisłą, że przez miesiąc nikogo nie kopnie próbuje wypełnić ciszę wokół siebie tak samo, jak minister Mucha przeprowadzająca na siłę rosyjskich piłkarzy spod krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Po co? Po co on to mówi, a ona to robi? Myślę, że dopadła ich ta sama choroba, co gwiazdki znane z tego, że są znane. Kiedy nie mówią - nie istnieją. Kto znający swoją wartość zapowiada, że zrobi coś, co jest jego przeciwieństwem? Kto rozsądny z powagą rozpoczyna scenę komediową?

Współczesny świat nie-slow wygląda z pozoru na zwycięzcę. Im szybciej, głośniej, tym lepiej, skuteczniej. Wrzask jest bardziej donośny niż składne nuty. Licytacja na ostrość lub łagodność najmojszą podsyca emocje. Sprawia poczucie, że dzieje się coś ważnego. Nie. Jest boleśnie odwrotnie. W ostatnich minutach to tandemu Kaczyński-Mucha dołączył Ludwik Dorn. Na zimne trzeba dmuchać - powiedział o minister Musze - ale aferę robią z tego ludzie o uzwojeniu mózgowym krewetki. Bredzi ale zwraca na siebie uwagę. Daje dowód, że polska polityka topi się w łyżce wody, tak jest głęboka.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24   

5/17/2012

L jak litera prawa

Odświeżmy utopię. Niech każdy może więcej. Niesiołowski, Stankiewicz, Kaczyński, Palikot, Hofman, Rutkowski, Duda, Wałęsa, Sawicka, Macierewicz, Tusk i Rydzyk. Każdy z polskim paszportem może robić, co zechce. Bez ograniczeń. Kopnąć można i kijem do pomidorów przyłożyć. Opluć wolno i łańcuchem przeciwnika obwiązać. Spoliczkować wypada i zwyzywać nikt nie broni.

Dlaczego w polskim teatrze absurdu nie zawiesić reguł? Stefan Niesiołowski niech bije po twarzy redaktor Stankiewicz. Niech obiektywizm Stankiewicz niczym drzewce od solidarnościowej flagi złamie żebra Niesiołowskiego. Zaszalejmy jeszcze mocniej niż ostatnio! Prezes Kaczyński zarzuci Tuskowi, że to on wymyślił hasło „arbeit macht frei”, które dzisiaj z konieczności tłumaczymy jako „praca czyni wolnym po 67 roku życia”. Palikot oskarży Kaczyńskiego, że widział jak ten drutował stery tupolewa i biegał po skrzydłach podkładając dynamit. Nie krępujmy się! Poseł Hofman niech żąda w ramach przeprosin za Sawicką żebyśmy obowiązkowo mieli w telefonie słowa agenta Tomka „wycisnę z ciebie ostatnie soki”. Szaleństwu nie wolno przeszkadzać w pół drogi.

Przewodniczącemu Dudzie niech będzie wolno przywiązać łańcuchami Platiniego do iglicy Stadionu Narodowego a Lechowi Wałęsie spałować niemiecką drużynę na Euro. Nie zabierajmy innym przyjemności, których sami byśmy nie oddali. Dlaczego Tadeusz Rydzyk ma nas nie obłożyć podatkiem, żeby mieć pieniądze na cyfrowe pielęgnowanie swoich smoleńskich herezji? Kiedy szaleć, to szaleć! Właśnie na tym polega problem polskiej polityki, który tak wstydliwie ujawnił się w ostatnich dniach. Zwyciężyła wolność ponad wszystko zamiast wolności w granicach prawa. Spoliczkowana została twarz państwa. To się długo goi. Receptę wypisał przed laty sam Lec - litera prawa powinna być włączona do alfabetu.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24   

5/10/2012

Nie rzucim paździerza

Przekonali mnie widzowie, że obok prawdziwego Polaka nigdy nie stałem. To znaczy gębę mam naszą, bo nią narzekam ale poza tym wyraźnie nie ta dusza. Schlebia mi to, choć staram się ze swoim masochizmem nie obnosić. Kiedy mylimy patriotyzm z tandetą wolę być poza społecznym nawiasem. Jak ma zachwycać droga z piasku, jarzębinowe koko i kolej napędzana nędzą kiedy nie zachwyca.

Spędziłem niedawno piątkowe popołudnie na pustej stacji kolejowej w Łowiczu. Skapitulowałem w czasie podróży do studentów w Poznaniu. Wysiadłem, żeby nie pobić konduktora. Kiedy w pełnym ludzi pociągu poprosił o bilet przyznałem, że nie zdążyłem kupić i chętnie zrobię to teraz. Rozmowa była nerwowa. Co pan mi daje - zapytał. Kartę kredytową, bo spiesząc się nie wyjąłem pieniędzy. Tylko gotówka! Dlaczego? A na jakiej podstawie uznał pan, że może płacić kartą? XXI wiek? Bo dynda Panu na szyi nowoczesny komputer do wystawiania biletów? Gotówka! Poprosiłem o mandat. Wykaligrafował 400 złotych ale z siedmiodniową promocją, która pozwoliła mi kupić bilet z domu za 150 złotych, czyli tyle ile normalnie bym za niego zapłacił. Tylko w organizacji Mistrzostw Świata Absurdu nie mielibyśmy żadnych opóźnień.

Nie myśl sobie bracie/Że rady nie damy/Nie kłopocz się siostro/My euro wygramy/Hej!/Koko Euro Spoko/Piłka leci hen wysoko/Wszyscy razem zaśpiewajmy/Naszym doping dajmy. Pokłóciliśmy się z Widzami o narzekanie przed EURO, bo większość chciała bić brawo a ja nie złożyłem rąk do oklasków. Nie przekonywało ich, że leżał przede mną raport z dwoma kluczowymi zdaniami: żadna z dróg, którymi kibice mieli podróżować, nie zostanie w całości wybudowana ani zmodernizowana oraz żadne z miast gospodarzy nie będzie mieć ze sobą bezpośredniego, nowego połączenia drogowego i kolejowego. Antypolak czytał dalej: na każdym ze stadionów UEFA żąda nowej trawy. Każde oranie i sianie to 500 tysięcy złotych, potem utrzymanie za 800 tysięcy. Na Narodowym trzeba dwóch takich wymian czyli 2,6 miliona złotych rzucamy pod bronę. Ale naszą, polską bronę ciągnioną naszym polskim Ursusem!

Widzowie recytowali sukcesy innych. Angielscy kibice kurwują jeszcze gorzej niż nasi kibole! W RPA też nie mają dróg! W Austrii trybuny dostawiano a parkingi były na pastwiskach! A w ogóle to Oceana wyje hymn na EURO, a zespół Jarzębina przy niej brzmi jak John Mayer. Rola zdrajcy tradycji zaścianka wciągnęła mnie na tyle, że bezczelnie nie zmieniłem zdania. Poprzeczkę lepiej podciągać niż zakopywać w ziemi. Hej!

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24   

4/25/2012

Talib Macierewicz

Czy talib Macierewicz to przesada? Nie. Przesadna jest reakcja tłumu, który staje w jego obronie wykoślawiając znaczenie metafory. Kiedy Wall Street Journal przyrównał Steve’a Jobs’a z ipadem do Mojżesza z przykazaniami nikt się nie wydurniał. Turban nie musi kojarzyć się tylko z zabijaniem. W przypadku posła Macierewicza równie śmiertelne jest głoszenie szalonych opinii smoleńskich o elastycznej brzozie, zamachu, wybuchach. Obrońcy tego pisowskiego heretyka działają na oślep. Niczym pampeluńskie byki tratują sens potępienia jego mantry.

Dlaczego nie wolno kpić z wolnej twórczości smoleńskiej Jarosława Kaczyńskiego i jego wyznawców? Dlaczego oni mogą z taką brutalnością zabijać zdrowy rozsądek a jego zwolenników się alienuje? Dlaczego żaden Ziemkiewicz, żadna Szczypińska czy Olejnik nie zakładają szarfy z napisem wstyd kiedy prezes mówi z przejęciem, że samoloty w WTC nie straciły skrzydeł? A co kiedy szef PiS ogłosi, że kolaboranci Tusk i Komorowski odkręcili śruby w kołach tupolewa kiedy stał na Okęciu, a Niesiołowski z Palikotem nocą przed wylotem podpiłowali skrzydła? Czy i wtedy szarzy prawicowi blogerzy z drugiego obiegu zorganizują się na fejsbuku? Przykładanie innej miary do podobnych spraw trąci zakłamaniem.

Turbangate pokazuje bardzo wyraźnie jeszcze jeden problem. Poważniejszy. Internet generalnie a fejsbuk szczególnie stały się współcześnie ringiem tonącym w kisielu. Przeciwko każdemu, kto podpadnie choćby najmniejszej liczbie sieciowych trolli można zorganizować unlike’ową jatkę. „Witamy szanownego pana Michała Rusinka” - 624 osoby lubią to, 468 o tym mówi. Banda rozbawionych internautów sponiewierała pisarza, bo zaprotestował przeciwko słowu „witam”. Człowiek, który jest mistrzem słowa przegrał ze sporą grupą literackich analfabetów.

Dziś nie ma znaczenia kim jesteś realnie, ale jak cię widzą kumple z fejsbuka. Wkroczyliśmy w niebezpieczny czas kiedy o pozycji człowieka nie decyduje jego praca ale hormony internautów. Anonimowość przestała się kojarzyć z tchórzostwem, zyskała status bohaterstwa. To pomylenie pojęć. Rak, który zżera prawdziwą rozmowę.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24   

4/11/2012

Rocznica najmojsza

Na kolanach najlepiej się modli, gorzej pisze. Ofiarą tej niewygodnej pozycji padł w smoleńską rocznicę prawicowy dziennikarz Piotr Zaremba. Całkiem na serio napisał, że symbolem roli mediów 10.IV.2010 mogła być zapłakana twarz Moniki Olejnik. Zaremba przypomina, że Monika wtedy nie tylko płakała, ale też odwiedziła Pałac Prezydencki, gdzie stała trumna z Lechem Kaczyńskim. Oto dowód, że od modlitwy do logo PiS trudniej zostać świętym, niż oszaleć.

Przetoczył się właśnie przez Warszawę kolejny marsz pamięci. To wstydliwy czas. Pokazuje, że Polska jako jedyna może konkurować z Rowem Mariańskim na głębokość pęknięć w tkance świata. Niby wiemy to na co dzień, ale 10 kwietnia służy za szkło powiększające. Gdyby zliczyć najpopularniejsze w tym dniu słowa zwyciężyłaby zdrada tuż przed hańbą. Na pisowskich uroczystościach przed Pałacem Prezydenckim najpierw odczytano nazwiska członków PiS, którzy zginęli w Smoleńsku, a dopiero później reszty ofiar. To małe i żenujące. Żeby wyróżnić sobie samym nadane prawo do wyjątkowego cierpienia, PiS oburzało się w Sejmie, że w słowach przed minutą ciszy dla ofiar katastrofy nie wymieniono osobno nazwiska Lecha Kaczyńskiego. Poziom obłędu zbliża się do punktu krytycznego. Kiedy eksploduje będziemy wychwalać islandzki pył za przejrzystość.

Wyjątkowo źle została zestrojona częstotliwość, na której nadaje naród pisowski. „Ty kurwo czerwona”, „Judasze”, „spierdalaj z telewizji” - kiedy zacytowaliśmy w TVN 24 słowa uczestników wczorajszego wiecu wyrzucone czule w stronę dziennikarzy europoseł PiS uznał, że to prowokacja rządu. Czarneckiemu nie mieści się w rozumie, że to mogą być jego wyborcy. Uznał, że marmur na nieskazitelnym pomniku godności i roztropności PiS zarysowali siepacze przywiezieni przez Tuska. Nie potępiałbym go jednak. W pogoni za dorównaniem ułańskiej narracji prezesa można się pogubić.

Czujący świetnie ten klimat redaktor Zaremba marzy żebyśmy razem z nim padli na kolana i już dziś szorowali bruk na Krakowskim Przedmieściu zajmując najlepsze miejsca przed kolejną rocznicą. Zapomniał albo nie chce ostrzec, że na zawłaszczonych łzach łatwo się poślizgnąć.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24   

3/11/2012

Łza narodowa

Brakuje nam w Polsce pomnika żałoby narodowej. Takiej dużej łzy odlanej z brązu, przez którą płynęłaby wartkim strumieniem rzeka. Z zakolami i wodospadami, bo przecież bywa, że lejemy łzy silniej, szczerzej. To musiałaby być łza na miarę naszych możliwości. Na cokole wyższym niż Chrystus świebodziński i szerszym niż bramy licheńskiej bazyliki.

Ogłaszając żałobę po kolejowej katastrofie na Śląsku prezydent wywołał bardzo cenną dyskusję. Po co komu ustawowy ogólnopolski smutek? Dlaczego dwa dni a nie szesnaście, skoro właśnie tyle osób zginęło. Co z rannymi, przecież ich było prawie sześćdziesięciu. Czy wypadek kolejowy jest mniej bolesny niż lotniczy? Co kiedy dojdzie do wypadku autobusu? Albo kiedy bus zderzy się z ciężarówką pełną zwierząt? Jak ocenić ile powinniśmy się smucić, żeby uczcić pamięć zabitych? Czy błąd człowieka ma być opłakiwany bardziej niż awaria maszyny? Czy mamy płakać w dzień, czy łkać również po zmroku. Co z kinem, teatrem w dniu żałoby. Przecież komedia to też dramat. Odwołać, zastąpić dwa dni minutą ciszy?

Pamiętam list widza: „jestem aktorką, dla mnie dwa dni żałoby to 400 złotych mniej w domowym budżecie”. Czy ona musi cierpieć za miliony? A może grała w „Antygonie”, czy to jej nie rozgrzesza? A kiedy ma się odbyć w tych żałobnych dniach koncert muzyki sakralnej? Dlaczego nuty smutne mają górować nad radosnymi, a tempo adagio nad allegro? „Jak któryś bałwan nie zarobi paru groszy, to i chwała Bogu” - mówi wokalista Budki Suflera. Z kolei anonimowy artysta, którego opinia zrobiła furorę w Internecie podziękował prezydentowi, że nie ma corocznej "tygodniowej żałoby po akcji Znicz” kiedy w jeden weekend ginie około stu osób na drogach.

Polska to jest kraj żałób narodowych. W maju 1935 roku pięć dni wspominano marszałka Piłsudskiego. Przez dwa tygodnie października 1944 roku żałowano Powstania Warszawskiego. Trzy dni wystarczyły na zamachy na WTC, dwa dni na Madryt i jeden dzień na szaleńców z Londynu. Były kopalnie i spalone domy socjalne, był wreszcie tydzień narodowego smutku po Smoleńsku. Bardzo różnie waży ta żałobna waga. Wyraźnie ciąży w stronę sztuczności.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24   

2/22/2012

Zwalniam kuźniara

Przyjmują państwo zaproszenie na śniadanie. Wiadomo, że będzie schludnie, lekko, ironicznie, czasem złośliwie, bo zaproszono ludzi ceniących sobie inteligencję. Są państwo przekonani, że nikt nie ukradnie waszego portfela, nie podbije wam oka. Szczególnie, że jest rano, nie chcemy się denerwować. Goście okazują się mili, wywiązuje się fajna rozmowa, robi się dobry klimat. Myślą państwo, warto było wstać wcześnie i przyjść. I nagle wasz rozmówca zaczyna na was wymiotować.

Czy wy Morozowski, Kuźniar, Rymanowski wiecie o tym, że jesteście tak prymitywni, że powinniście prowadzić jakieś wiejskie imprezy, a nie w telewizji się przedstawiać - napisał widz Stanisław. Przekonywał, że podobnych mu ludzi są tysiące. Niech piszą, uznałem, może znajdę choć pół powodu, żeby zniknąć im z oczu. Jeden z ostatnich listów wysłał penis_xl. Opadł na caps locka, wydusił „WYJEBAĆ TO GÓWNO”. Uznałem to za argument dosadny ale nie do końca przekonujący. Szukałem dalej.

23 letni Szymon (tak się podpisał): proszę o zachowanie honoru, zaprzestanie pracy na antenie, lub też siania propagandy rządowej. Kamil dorzucał: każde pokolenie miało swoją rewolucję - was też obalimy i poniesiecie konsekwencje swojej propagandy, nadchodzi wiosna młodych. Piotr zaczął miło - szanowny panie - ale skończył po polsku: jeśli by się Pan obawiał, czy na Zielonej Wyspie znajdzie się i dla Pana jakieś godne miejsce to podaję kontakt do niezawodnego biura pośrednictwa pracy, Warszawa, Moliera 8, Restauracja ''Pędzący Królik'' (pytać o Rosoła). Aleksandra miała inny apel: nigdy więcej bezpłciowych, bezwartościowych i niewiarygodnych Panów z Okienka w Pana rodzaju! Parafrazując Piłsudskiego: wam kury szczać prowadzić a nie publicystykę robić. Bez poważania. P.S.: szczerze podziwiam, że po 10 Kwietnia Pan i Panu podobni możecie sobie codziennie spojrzeć w lustrze w oczy! Radek apelował najcelniej: tak słabego i plebejskiego prezentera już dawno nie było, zapatrzony w siebie, pełen arogancji goguś, na śmietnik historii a nie bredzić - wywalić go!

Powtarzam studentom, że od dziennikarza do śmieciarza w Polsce niedaleko. Po 19 latach w zawodzie, byciu gejem, pieskiem Tuska, zaprzańcem, gnojem z kaprawymi oczami, mistrzem miłości analnej, współczesnym Urbanem, autorem programu wstajesz i łżesz raczej się śmieję niż szlocham. Na łzy trzeba sobie zasłużyć. Zejście do jaskini i oddanie się przyjemnościom Stanisława, Szymona, Piotra oraz tysięcy kumpli penisa_xl nie jest dla mnie wyzwaniem. Wirtualna maczuga ma tyle wspólnego z odwagą, co ich listy do mnie ze zdrowym rozsądkiem.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24  

2/10/2012

Koturn polski

Najweselszy pogrzeb świata. Wszystkich na niego stać ale niewielu ma odwagę go zażądać. Poza tym poetom się nie odmawia. Jej wielbiciel Woody Allen mówił, że kto chce rozśmieszyć Boga powinien opowiedzieć mu o swoich planach. Nad naszymi głowami trwa pewnie jedna z największych imprez od stworzenia świata.

Z poezją jest jak z obrazami. Nie wszystkie, które wiszą zachwycają. Ale nie trzeba ich zaraz wypalać jadem kobry. Może kiedyś dojrzejemy i zrozumiemy. Kilka dni po śmierci Wisławy Szymborskiej w Polskim Radiu posłance Prawa i Sprawiedliwości Krystynie Pawłowicz wyrwał się z ust bardzo patriotyczny nie limeryk. „Z całym uznaniem dla urody wielu rodzajów i gatunków literackich Wisławy Szymborskiej, to ona bawiła się słowami, ale ta zabawa mogła się odbyć gdziekolwiek. Ja w jej wierszach nie gustowałam, bo dla mnie ważniejsze jest, aby poeta towarzyszył Polakom w trudnych chwilach narodu. Wisława Szymborska nie towarzyszyła nam w odzyskiwaniu Polski, w odzyskiwaniu suwerenności. Nie pamiętam jej poezji, która by porywała”.

Miałem to samo ze Słowackim ale w drugą stronę. Był tak bardzo z Polską, że w klasie traciliśmy słuch przez szum wierzby. Posłanka PiS uznała, że wiersz „Nienawiść” w czasach, kiedy niezbędna była lustracja, pokazywał polityczne zaangażowanie Wisławy Szymborskiej po jednej stronie. Ona kojarzy mi się z Noblem, ale nie kojarzy mi się z Polską, z polską wierzbą, nie kojarzy mi się ani z polską przyrodą, ani polską historią. (…) Poeta ma swoje obowiązki wobec kraju i narodu - mówiła z przekonaniem posłanka Pawłowicz.

Zgadzam się, że dobra zabawa słowem to żadna zasługa dla Narodu. Naród musi dostać w pysk koturnem, inaczej jeszcze nie daj Boże zmądrzeje.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

1/24/2012

ACTA na stół

W Koloseum może zabraknąć zwierząt. Gladiatorzy są niepocieszeni, nie godzi się zawodzić Rzymian. Ich wytrenowane kciuki nie mogą nagle przestać ćwiczyć. Góra, dół, góra, dół. Krew ma się lać strumieniami, inaczej będzie bunt. Niby dziś Koloseum to ruina ale instynkty pozostały, zaadoptował je Internet. Niektórzy przeciwnicy ACTA zachowują się jak przyłapani na gorącym uczynku złodzieje. Było przecież tak bezkarnie.

Nie rozumiem dlaczego mamy ustępować ludziom oburzonym, że zostaną pozbawieni spluwaczek? Protestującym, że ktoś wreszcie będzie karany za ich plugastwa? Sieciowa anonimowość wyzwoliła w wielu korzystających z Internetu jaskiniowe pragnienia - zgnoić. Maczuga przyjmuje postać słów: gnida, kurwa, chuj, pedał, bydło, żyd, ścierwo. Tak pachnie polski Internet. Ktoś kiedyś musi go przewietrzyć. Nawet jeżeli zniknie kilka cennych stron, bo ich użytkownicy postanowią pozostać w słownej piaskownicy, warto otworzyć okno.

Dyskusja wokół ACTA pokazała jak wielką władzę ma sieciowy tłum. Grupa klawiaturowych maniaków udowodniła państwom, że tę wojnę wygra hacker, a nie dział IT FBI czy Tuska. To jedyny moment kiedy jestem dla tego szaleństwa pełen podziwu. Za skuteczność, otwarcie oczu zaspanej władzy. Ale to epizodyczny zachwyt. Szybko schodzę z drogi, bo boję się stratowania.

Zgadzam się, że nie wolno zmieniać świata, z którego korzystają miliardy ludzi w sposób tajny, bo to pachnie tchórzostwem. Ale jeśli to pozwoli ucywilizować sieć, wyeliminuje chamskie ujadanie, trzeba spróbować. Znam "Psychologię tłumu" Le Bon’a. Wiem, że „masy są zawsze pod wrażeniem siły, rzadko dobroci”. Może stąd dziś tak powszechne jest potępienie dla ACTA. Nawet okradzionym artystom, zwyzywanym dziennikarzom i profesorom, sponiewieranym politykom nie spieszy się do osuszenia internetowego bagna. Ze strachu, że zablokują sieć? Niech ją nawet wyłączą na zawsze. Wszystkim wyjdzie na zdrowie.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

1/09/2012

Orkiestra Świątecznego Plucia

W Polsce nawet chleb smarujemy polityką. To głupie ale nasze i nikomu nie pozwolimy osuszyć tego bagna. W dniu dwudziestego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Polska znów stanęła na brzegach mariańskiego rowu. Głęboko, niby nic nie widać ale czuć smród i słychać bulgot niezadowolonych.

"Dogmat o nieomylności i świętości Owsiaka jest dogmatem heretycko-schizmatycznym" - pokrzykiwał w RMF specjalista od herezji politycznej Joachim Brudziński. Dlaczego z kolegami z PiS nie przegonią antychrysta Owsiaka i sami nie zaczną zbierać na sprzęt do szpitali? "My jesteśmy politykami"! Słusznie, Brudziński nie powinien opuszczać Olimpu, bo mu ktoś zje dojrzałe winogrona i odkorkuje ulubione wino.

Owsiak ma jednak problem, bo nie lubi rozmawiać o pieniądzach fundacji. Szlag go trafia, kiedy ktoś pyta ile kosztuje obsługa WOŚP i Woodstocku. A nie są to małe pieniądze. Dziennikarz TVN CNBC Rafał Hirsch rozlicza na swoim blogu ostatnie sprawozdanie finansowe orkiestry: przychody 41,817 mln PLN; koszt finału Orkiestry to 1,717 mln zł; koszt Przystanku Woodstock to 1,933 mln zł; koszt finansowy - strata w funduszach inwestycyjnych - 1,612 mln zł. Razem koszty funkcjonowania tej maszyny to 5,556 mln zł - 13,29% przychodów. Czyli - wylicza Hirsch - sto złotych do skarbonki to 86,71 zł na ratowanie polskiej służby zdrowia ale 4,11 zł na organizację finału ze światełkiem do nieba oraz 4,62 zł na organizację Woodstocku. WOŚP w 2008 straciła w funduszach inwestycyjnych 1,6 mln zł - słowem ze stu złotych w skarbonce 3,85 zł przepadło na rynku kapitałowym.

Ale czy to jest argument za słowami Brudzińskiego i jemu podobnych? Nie. Rozsądna większość, która nie karmi swoich ideologii fobią nowoczesności woli stracić 12,58 zł na zbytki ale dawać komuś życie niż pojękiwać bez zysku.



Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24