10/07/2008

To nie ślina, to deszcz

Prezes Kaczyński jest Listkiewiczem PiS. Nikt i nic jest w stanie nim wzruszyć i jego ruszyć. Są jak synowie spawacza – wybrani na całe życie, do momentu wiecznego złomowania.

Podziwiam ostatnimi dniami Ludwika Dorna. Do wielbionych wcześniej erudycji i oczytania doszła odwaga. „Kierownictwo PiS przypomina sułtana otoczonego przez dwór eunuchów“ – mówi Dorn w "Dzienniku". Według niego prezes Kaczyński stworzył krąg zaufanych, żeby do niego trafić, trzeba zdać test na „bycie łatwym, a potem jeszcze łatwiejszym“. Zwariował? Nie wie, co czyni? „Dornowi chodzi o naprawienie PiS“ – mówiła w niedzielnym Poranku TVN24 profesor Staniszkis.

Czyli trzeci bliźniak obrał dobry azymut – mądrzejszy niż jego pryncypał formalny. Według byłego marszałka Kaczyński przemawia w tej samej stylistyce co pijany Kwaśniewski, który w Szczecinie wołał: "Ludwiku Dorn i psie Sabo, nie idźcie tą drogą!". Inteligentne antykaczyńskie epitety w wykonaniu Dorna mógłbym mnożyć, bo nic tak człowieka nie podnosi na duchu jak poczucie, że nie jest odosobniony w opiniach, ale puenta czeka.

Pan Ludwik Dorn jest "inteligentny, ale nie umie współpracować z zespołem" – tymi słowami wycierał sobie ślinę z twarzy Przemysław Gosiewski. Nie dziwię się Dornowi, do poziomu pewnych zespołów nie warto schodzić z kanapy.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24