3/22/2008
...
"Często się gubimy
nawet w własnym sercu.
Spotkałem człowieka - zupełnie się zgubił -
zgubił się na ścieżkach
dobrze oznaczonych...
Nie widział już wyjścia
i nie chciał pomocy"
ks. Roman Indrzejczyk
Państwu... i sobie życzę, żebyśmy więcej widzieli i rozumieli po tych Świętach
3/18/2008
"Nie gniewaj się na mnie Polsko..."
Biedny koń z rzędem. Wszyscy chcą go ofiarować za rozjaśnienie aktualnego bajzlu w Sejmie. Ale to niehumanitarne. To niewykonalne. Snucie podejrzeń, że chodzi o machlojki Rydzyka albo schizofrenię Braci jest pójściem na łatwiznę.
Janusz Głowacki nie został aktorem, bo nie umiał udawać jajka. W autobiograficznym „Z głowy“ opowiada, że w szkole teatralnej wymagano od niego albo utożsamiania się, albo identyfikowania. Z kimś lub czymś. Turlanie mu nie wyszło, podobnie szumienie jako drzewo w „Nocy listopadowej“. A wydawałoby się, że to proste zadania. Głowacki wycofał się; przegrał ze wstydem i Markiem Hłasko. Pokochali tę samą kobietę, ale to Hłasko został u niej na dłużej. Samo życie…
Po co o tym piszę? Bo kocham cynizm Janusza Głowackiego. Bo widzę w tym naukę dla Kaczyńskiego. Załóżmy, że Prezes ma wykorzystać cały swój entourage i zagrać przed komisją egzaminacyjną odpowiedzialnego polityka. Wolnego od szaleństwa, wpływu niejasnych mocy z Torunia. Takiego, który wie, co mówi.
Choćby się wreszcie uczesał, choćby się wreszcie inteligentnie zasępił i trzema palcami w pozie mądrości podparł głowę, nie wyjdzie. No nie wyjdzie. Bycie odpowiedzialnym politykiem.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.
Janusz Głowacki nie został aktorem, bo nie umiał udawać jajka. W autobiograficznym „Z głowy“ opowiada, że w szkole teatralnej wymagano od niego albo utożsamiania się, albo identyfikowania. Z kimś lub czymś. Turlanie mu nie wyszło, podobnie szumienie jako drzewo w „Nocy listopadowej“. A wydawałoby się, że to proste zadania. Głowacki wycofał się; przegrał ze wstydem i Markiem Hłasko. Pokochali tę samą kobietę, ale to Hłasko został u niej na dłużej. Samo życie…
Po co o tym piszę? Bo kocham cynizm Janusza Głowackiego. Bo widzę w tym naukę dla Kaczyńskiego. Załóżmy, że Prezes ma wykorzystać cały swój entourage i zagrać przed komisją egzaminacyjną odpowiedzialnego polityka. Wolnego od szaleństwa, wpływu niejasnych mocy z Torunia. Takiego, który wie, co mówi.
Choćby się wreszcie uczesał, choćby się wreszcie inteligentnie zasępił i trzema palcami w pozie mądrości podparł głowę, nie wyjdzie. No nie wyjdzie. Bycie odpowiedzialnym politykiem.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.
Nieważne gdzie, ważne dokąd
3/12/2008
3/08/2008
3/05/2008
Wal, trzymam kciuki
Normalność dziś nie istnieje. W większości światów. Nie powinna więc dziwić. Bywa jednak, że powala; śmiesznością, obłudą, szaleństwem. Jak nazwać prawie sześćdziesięcioletniego mężczyznę, męża… stanu, który przez lata nie zaprzyjaźnił się z kontem, komórką, komputerem, własnym mieszkaniem? Cudowny ignorant?
Nie, to tylko Jarosław Kaczyński. Jeśli prawdą jest, co pisze Monika Olejnik, że „PiS kona“ może nie warto więcej tracić czasu na opisywanie tego Fenomenu? A może właśnie teraz trzeba rozpisywać się o Nim szczególnie? I radzić, że potrzebny jest ktoś, kto Go delikatnie zbudzi, albo zapisze na elektrowstrząsy. Ostatnia metoda jest wciąż popularna w psychiatrii, nie wiem jedynie czy będzie skuteczna w tym konkretnym Przypadku?
Ogłaszanie początku końca Prezesa jest przedwczesne. Owszem pogubił się, zapętlił się, nie panuje nad dworem, ale nic nie wskazuje na to, żeby zaczynał umierać. W polskiej polityce wybór mamy dziś mizerny: wkur…nie albo ziewanie. Pośrodku mur, w który zaczyna walić głową Fenomen. Kaczyński jako szef firmy rozbiórkowej? Po raz pierwszy trzymam za Prezesa kciuki.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.
Nie, to tylko Jarosław Kaczyński. Jeśli prawdą jest, co pisze Monika Olejnik, że „PiS kona“ może nie warto więcej tracić czasu na opisywanie tego Fenomenu? A może właśnie teraz trzeba rozpisywać się o Nim szczególnie? I radzić, że potrzebny jest ktoś, kto Go delikatnie zbudzi, albo zapisze na elektrowstrząsy. Ostatnia metoda jest wciąż popularna w psychiatrii, nie wiem jedynie czy będzie skuteczna w tym konkretnym Przypadku?
Ogłaszanie początku końca Prezesa jest przedwczesne. Owszem pogubił się, zapętlił się, nie panuje nad dworem, ale nic nie wskazuje na to, żeby zaczynał umierać. W polskiej polityce wybór mamy dziś mizerny: wkur…nie albo ziewanie. Pośrodku mur, w który zaczyna walić głową Fenomen. Kaczyński jako szef firmy rozbiórkowej? Po raz pierwszy trzymam za Prezesa kciuki.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.
Subskrybuj:
Posty (Atom)