9/22/2009

Żałoba dożynkowa

Człowiek, który powstrzymał łzę, Lech Kaczyński. To hasło na plakacie wyborczym mogłoby zastąpić „odwagę i wiarygodność“, znane z poprzednich wyborów. Dotąd płacz na zawołanie był możliwy tylko w filmach. Ale prezydent udowodnił, że przekraczanie granic to jego domena.

Nie ma mądrego, który by wyliczył od jakiej liczby zabitych w sercu powinien się włączyć żal. Czy śmierć młodej rodziny w wypadku drogowym ma natychmiast uruchamiać smutek, czy dopiero kiedy umrze także kierowca ciężarówki, która ich rozjechała? A kiedy z własnej głupoty zabije się motocyklista, czy mam mu współczuć? Czy przeklinać go kiedy w szpitalu umrze także matka z niemowlęciem, których szaleniec potrącił na przejściu dla pieszych.

Każda śmierć zasługuje na żal. Głupio piszę – każda śmierć wywołuje żal. Uważam, że zasłużyć można na nagrodę, nie karę. A żal ma to do siebie, że nie wywoła go żadne rozporządzenie, choćby je wydał prezydent Kaczyński. Skończymy z żałobami na wezwanie, szczególnie, że w kancelarii głowy państwa poza bałaganem i walkami dworu nie ma nawet dobrego kalendarza. Brak sztucznej żałoby będzie prawdziwym szacunkiem dla zmarłych. Większym nawet niż dożynkowy taniec.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24