11/03/2009

Żal kaca

Wszystkich Świętych trwa zbyt krótko. Północ dzieląca Dzień Zaduszny od codzienności urywa myśli. A tyle jest do przeczytania, posłuchania, zatrzymania. Zamiana Karpiniuka na Stasiuka - bezcenne. Klasa polityczna nawet umiera brzydko.

Staram się walczyć z lękiem - opowiada Andrzej Stasiuk. Upływ czasu pozwala mi smakować rzeczywistość, czytam w rozmowie z nim w Przekroju. Ja wiem, że czasu jest coraz mniej, to codzienność sprawia mi coraz większą radość. Wstajesz, a tu takie światło jak dzisiaj. Albo mgła i światło jest inne! Tym się cieszę, mówi pisarz. I dalej - kupę czasu fajnie przetraciłem (...). Przychodzi taki moment i człowiek zaczyna żałować, że się upił i kac wykasował mu następny dzień.

Inna sprawa, że w Wołowcu trudno myśleć o czymkolwiek innym poza pisaniem i czytaniem. Szczególnie kiedy liście z beskidzkich drzew zleciały już jeżom na głowy. Czy ja posyłam do grobu ledwie 50 letniego faceta? Skądże, szukam jedynie w dniach spowolnienia mądrych słów, które mogą zostać na dłużej. Andrzej Stasiuk mówi, że reprezentuje cywilizację na wschód od Wisły, że nie zna się na zachodzie.

Przypomniałem sobie te słowa w kontekście procesu Karadżicia, rzeźnika ulubionych przez Stasiuka Bałkanów. Wreszcie kat Srebrenicy raczył przyjść do sądu. Łaskawca. Żąda dziesięciu miesięcy na przygotowanie się do procesu. Grozi głodówką, jeśli dostanie obrońcę z urzędu. Mam prawo - powtarza. Szlag, ma to prawo. Ale osiem tysięcy bośniackich Muzułmanów w Srebrenicy nie miało ani czasu na obronę, ani na ostatni obiad. Mam nadzieję, że prawo zabije Karadżicia.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24