12/02/2012

Strzał w stopę

To scenariusz na horror! Jarosław Kaczyński uratuje Janusza Palikota od politycznej samobójczej śmierci. Palikot zapowiedział, że od połowy grudnia, dnia zabójstwa prezydenta Narutowicza, będzie kulturalnym politykiem. Przez kilka miesięcy chce zmieniać jad w miód. Musi zapomnieć o słowach „katolicka ciota”, „Hannibal polityki”, „cham”, „pijak Kaczyński”. Będzie mu niezwykle trudno. Błyskawicznie okaże się to niewykonalne.

Szczególnie, że miłość jego największa 13.12.2012 wyprowadza ludzi na ulicę. Pod hasłami: „wolność w Polsce jest zagrożona, z solidarnością jest źle, a niepodległość jest kwestionowana” Jarosław Kaczyński chce stanąć w centrum Warszawy i wołać, by lud poszedł z nim podpalić lont zmian. „Musimy mobilizować Polaków, żeby NIE było coraz głośniej słyszane, byśmy mogli stworzyć taką siłę, która pewnego dnia będzie realizowała inny wielki projekt dla naszego kraju”, mówi Jarosław Kaczyński stojąc obok Jana Pietrzaka. Ale to nie kabaret. To polskie perpetuum mobile, które pędzi na złamanie karku - naszego lub ich.

„Wziąłbym tuzin redaktorów Gazety Wyborczej, dwa tuziny pracowników drugiej gwiazdy śmierci, TVN, nie wspominam o etatowych zdrajcach i sprzedawczykach. Jeżeli się tego nie rozstrzela, co dziesiątego, to znaczy, że hulaj dusza, piekła nie ma” - brzmią słowa reżysera Grzegorza Brauna. Dostał za nie brawa. Prokuratura od tygodnia bada czy reżyser nie złamał prawa. Decyzji wciąż brak. Przecież nie rozdał broni, nie kupił nabojów. To powód by go ucałować, a nie zdzielić.

Piszę patrząc na „postanowienie o umorzeniu dochodzenia” we własnej sprawie. Marek K. kierował wobec mnie groźby karalne. Postępowanie przygotowawcze ustaliło, że „jest to człowiek, który od kilku lat cierpi na zespół depresyjny w związku z czym odczuwa różnego rodzaju lęki i zaburzenia zachowania”. Kiedy zapukała do niego policja „wyraził skruchę i przyznał, że groźby skierowane wobec dziennikarza Kuźniara wynikały z jego głupoty i dużej ilości wolnego czasu”. Ponoć „nigdy nie traktował gróźb poważnie i nie miał zamiaru ich realizacji”. Pani prokurator odezwała się w końcówce ważnego dla niej statystycznie miesiąca, grzecznie sugerując, żebym zakończył sprawę.

Cytuję, by wykazać jak absurdalny jest pomysł ministra Boniego, który chce rządowego zespołu, który zajmie się sieciowymi wymiocinami. Zgadzam się z nim, że „ogłuchliśmy na słowa nienawiści" ale największe zagrożenie jest w tym, że słowa tracą znaczenie. Kiedy groźba zabójstwa jest traktowana jak grożenie palcem trzeba silnej prokuratury, a nie cenzury.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24