2/03/2011

Strzykacze jadem

Byłem gejem, pieskiem Tuska; nie umyłem rąk od krwi ze Smoleńska. Byłem dupkiem, rzecznikiem rządu PO, cholernym zaprzańcem. Byłem gnojem z kaprawymi oczami, który Jarosławowi Kaczyńskiemu nawet do kostek nie podskoczy. Byłem mistrzem miłości analnej. Współczesnym Urbanem. Autorem programu wstajesz i rzygasz. Szmaciarzem, ostatnią mendą, tubą rządowych bękartów. Gnidą, która doprowadziła do morderstwa w Łodzi. Dzisiaj przeczytałem, że urodziłem się chujem i skowronkiem nie umrę.

Kończę tę wyliczankę z żalem. Bo nauczyłem się tym bawić. Internetu się nie zatrzyma. Pomysł PiSu, żeby posłowie ścigali internetowych strzykaczy jadem jest niepotrzebny. Każdy, kto poczuje się sponiewierany, zaszczuty, zniszczony może iść do sądu. Zespół d/s Promocji Wolności Przekazu i Poszanowania Zasad Dialogu Społecznego w Komunikacji jest tak samo potrzebny jak skomplikowanie jego nazwy. Chyba, że posłom PiSu znudził się Smoleńsk i szukają natchnienia.

PiS mówi, że szary Polak nie ma narzędzia, żeby się bronić przed splugawieniem swojego imienia w sieci. To nieprawda. Wolę mieć mniej możliwości obrony niż dawać więcej kagańców urzędnikom. Jestem za wolnością w wirtualnym świecie ale nie popieram obsmarowywania drzwi przeciwników gównem. Liczę, że kiedyś dojrzejemy także do Internetu.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24