10/13/2011

Warto? Nie

Przedwyborcze delirium zabija zdrowy rozsądek. Stan, który pozwala widzieć na trzeźwo rzekę szalonych pomysłów, masek, zmiany poglądów i płci. Stan, który bez kaca pozwala powiedzieć - nie będę głosować. 

Ryszard Bugaj: „zostaję w domu i nie będę głosował. W moim przekonaniu już najwyższy czas, aby ludzie wstrząsnęli politykami i nie poszli na wybory. Zabetonowanie sceny politycznej sprawia, że jesteśmy na dobrej drodze do powtórzenia scenariusza włoskiego: najpierw ogromne zniechęcenie, a potem ludzie znikąd biorą wszystko".

Katarzyna Nosowska: „politycy nie mają co liczyć na moje wsparcie. Szkoda mi ludzi, którzy się w to angażują, polityka jest jak jezioro z zatrutą wodą. Wszyscy, którzy jej zakosztują, muszą zachorować. (...) W skali istnienia świata i tego, że wszyscy umrzemy, nic nie ma znaczenia, nawet frank...”

Kazik Staszewski: „ostatnio na fali paniki histerycznej pobiegłem i dałem głos na PO, czego żałuję, ale bardziej tego, że dałem, niż tego na kogo. A może jednak po równo. Kilka natomiast razy wcześniej głosowałem na różnych z UPR. Potem się dowiedziałem z ust tego czy innego autorytetu, że mój głos jest w zasadzie głosem zmarnowanym. No to wolę go marnować w przyjemniejszy sposób, niż stojąc w kolejce do urny wyborczej”.

Zbigniew Hołdys: „Nie mam zamiaru brać w takim czymś udziału i nie wezmę udziału w żadnych wyborach aż do końca świata, chyba że zostanie zmieniona ordynacja wyborcza na przyzwoitszą”.

Dziś w modzie jest zachęcać. Dziś w klimacie jest straszyć. Od Wojewódzkiego do Komorowskiego grożą mi, że jak poprę Kaczyńskiego skończę w piekle, a jak w ogóle się z domu nie ruszę powinienem oddać obywatelstwo. Takie zbiorowe walenie w wyborczy dzwon Zygmunta to zabobony. Lubię być niemodny.



Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24