3/02/2013

Z bohatera homofob

Może wielcy ludzie tak mają? Że słowa wyprzedzają ich myśli. Lechowi Wałęsie wystarczyło kilka sekund żeby z bohatera stać się homofobem. Nie szukam dla niego usprawiedliwienia, wprost przeciwnie, mam kłopot z szacunkiem. W wywiadzie dla TVN24 wyrwało mu się kilka zdań, które do pokojowego noblisty pasują jak tolerancja do Tadeusza Rydzyka.

Wałęsa mówił: „Nie może mniejszość wchodzić na głowę większości. Ja sobie nie życzę, żeby ta mniejszość, z którą się nie zgadzam, wychodziła na ulice i moje dzieci, moje wnuki bałamuciła. Jeśli jest ich 5 procent to nie w centrum miasta, a na peryferiach powinni manifestować. Byłoby sprawiedliwie. Homoseksualiści w Sejmie powinni siedzieć w ostatnich ławach, albo nawet za murem”. Były prezydent znany jest z językowej nonszalancji, walenia wprost tego, co myśli ale czego jeszcze nie przemyślał. Nazwisko jednak nigdy nie zwalnia z odpowiedzialności a lekkość bytu nie łagodzi wyroku.

Swoimi słowami Lech Wałęsa ustawił się w jednym szeregu z posłanką Pawłowicz, którą geje atakują swoją „nienaturalnością i amoralnością” oraz księdzem Longchamps, który segreguje ludzi po bruździe z in vitro. Dotąd pisowski karabin na odmienność i katolicki inkwizytor pozaustrojowych zapłodnień wydawali się marginesem, mniejszością, której szaleństwa nie grożą nikomu ale Wałęsa wprowadza nietolerancję na salony. Albo ją tylko tam ujawnia? Posłowie mówiący, że homofobiczne słowa prezydenta „nie są do końca potrzebne” (Pitera) lub ci, którzy „nie widzą w nich przesady” (Raś) grają na tę samą nutę. Tak samo jest z „córunią” Agnieszki Holland Niesiołowskiego i deklaracją Brudzińskiego, że syn gej byłby dla niego „nieszczęściem”.

Rozumiem, że każdy z nas ma w sobie jakieś ograniczenia lub paraliżujące fobie. Ale to nasz, a nie innych problem. Jeśli nie umiemy komuś pomóc, to chociaż mu nie przeszkadzajmy. 

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24