2/13/2014

Z jadu złoto

Do (nowego) hymnu! „Albo wygram albo zdechnę” Justyny Kowalczyk zamiast „Jeszcze Polska nie zginęła” Wybickiego. To byłby przełom. Nikt nie myliłby słów. Śpiewalibyśmy z szacunkiem i oddaniem, niczym sto lat nad zastawioną wódką urodzinową ławą. W ciągu kilku dni dwie wybitne młode osoby postawiły na nogi 38 milionów zwykłych ludzi. Przemieniły jad w złoto.

W Szczyrku pod skoczniami spotkałem kilku i kilkunastoletnich zawodników, którzy swój wolny czas oddają pasji. Pokonując strach wdrapują się na belkę i raz po raz próbują lądować dalej i dalej. Angażują rodziców i ich pieniądze żeby powalczyć o bycie kimś ważnym na skoczni. W zakamarku zeskoku spotkaliśmy zapłakanego dziewięciolatka. „Tak słabo skoczyłem, a tu jest dzisiaj telewizja”. To niesłuszna presja, a nie słabszy moment wywołały jego łzy. „Rezolutna, świetna” czytałem po rozmowie rano w tvn24 z młodziutką Magdą Pałasz. Nastoletnia skoczkini mówi o sobie „chcę być Małyszem w spódnicy”. Ale zaraz dodaje „najgorzej jest, kiedy wchodzę do Internetu”. Lud pracujący miast i wsi jęczy, że baba nie powinna skakać. Bo trollowi w kaputkach przed telewizorem baba przynosi piwo, a nie szlifuje wyjście z progu, do cholery!  

Dwa złote medale na początek Soczi i już nosimy się jak pawie po Łazienkach. Premier z prezydentem ślą tweety z zachwytem, Naród nie trzeźwieje, eksperci podtrzymują orgazm ale to przecież nie jest nasze. To ich. Widz ma swoje pięć minut radości po ogłoszeniu wyniku, oni mają swoje cztery lata ciężkiej pracy przed igrzyskami. I Kamil i Justyna nie należą do najgrzeczniejszych i najczulszych w słowie. To nie są ambasadorowie wszechpolskiej dulszczyzny, to są zwiastuny Polski normalnej, zdystansowanej, mądrej swoją ciężką pracą, pewnej siebie ale nie pysznej. We dwoje rewolucji nie zrobią, ale kroplę na skałę upuszczą.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24