1/06/2013

Bondowie znad Wisły

Przerażenie miesza się we mnie z przejęciem. Przeczytałem notatki z sali sądowej procesu doktora Mirosława G. Prowadziła je dziennikarka, osoba, do której mam pełne zaufanie. To zeznania świadków. Ich lektura odbiera mowę ale pozwala zrozumieć, co miał na myśli sędzia Tuleya mówiąc o CBA z czasów pisowskich: „taktyka organów ścigania może budzić przerażenie; skojarzenia z przesłuchaniami w czasach stalinowskich”.

Sędzia mówił o Ziobrze i Kamińskim: „osoby piastujące najwyższe stanowiska w państwie stawiały zarzuty, nie znając materiału dowodowego". I wyraźnie wskazywał: "polityki karnej państwa nie można postawić ponad prawami i wolnościami obywateli". Nie rozgrzeszam doktora G., nie wszystkie zarzuty zostały obalone, dostał wyrok. Ale zachowanie służby specjalnej jakie wyłania się z zeznań świadków każe tę służbę otrzeźwić. Ziobro mówi dziś o „gorącej głowie” sędziego, a zapomina, że to on czerpał garściami z nagrań CBA, na których inni ludzie udawali zatrzymanych, żeby wszystko dobrze sprzedało się w TV.

W tej sprawie nikt świadkom nie wyrywał paznokci ani nikt ich nie podtapiał ale sędzia Tuleya mówi w TVN 24, że nie przesadził, że podtrzymuje swoje słowa. Nawiązuje do zaprotokołowanych zeznań jednego ze starszych świadków, któremu zeznania CBA w Alejach Ujazdowskich skojarzyły się z zeznaniami z czasów okupacji w Alei Szucha. Zapewne chodzi o L. K. 82 lata. Jak przeczytałem w dziennikarskich zapiskach to „człowiek przedwojenny - jak sam siebie nazwał, inżynier, akowiec, uczestnik Powstania Warszawskiego. Na salę sądową nie był w stanie wejść o własnych siłach. Wnosiła go wnuczka i straż sądowa. Nie pamięta gdzie był przesłuchiwany, wozili go w różne miejsca, "stracił orientację we własnym mieście". Agenci pokazywali mu nagrania w laptopie, ale on nic nie widział, bo ma uszkodzony po udarze nerw wzrokowy. Rozpłakał się w sądzie. W CBA, jak zeznał, grozili mu, że jak się nie przyzna, to zostanie zatrzymany na 48 godzin. "Straszyli mnie aresztem wydobywczym". Obiecali, że jak podpisze, że dał łapówkę, to go wypuszczą. "Nie wiedziałem czy ja jeszcze wrócę do domu".

Wszystko, co zeznali świadkowie zostało zaprotokołowane i jest w aktach sprawy. Jak choćby ten fragment zeznań świadka o inicjałach A.G, lat 67. W dziennikarskich zapiskach czytam: „zabrana z domu na przesłuchanie 10 lutego (dwa dni przed zatrzymaniem dr G.). Przesłuchiwana od 22 do 2 nad ranem. Bardzo się bała, "byłam przerażona”, zeznała. Twierdzi, że CBA wymusiło na niej zeznania. Mówili "wszyscy się przyznali, to pani też powinna", "jeśli panią zatrzymamy, to mąż zostanie w szpitalu sam". Zabronili jej mówić komukolwiek o przesłuchaniu. Mąż A.G. zmarł 14 lutego (dzień konferencji CBA). Po jego śmierci została zabrana do CBA na kolejne przesłuchanie - też w nocy”.

Wybrałem dwie historie, które wstrząsnęły mną najbardziej. Jest ich znacznie więcej - słychać w nich płacz dzieci i przerażenie dorosłych, są intymne pytania i państwowy podryw „dla dobra sprawy”. Ten felieton to nie stawanie w obronie sędziego, on sam odpowiada za swoje słowa. To pytanie o granice szaleństwa i wszechwładzy służb specjalnych. Ich możliwości lub ograniczenia powinny wynikać z prawa a nie nazwiska szefa.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24