4/06/2010

Idioci, przepraszam

Dlaczego głupiejemy, zapytał Uniwersytet Warszawski. Spór z cyklu dlaczego czarne nie jest bordowe lub dlaczego seks musi być przyjemny. Równie dobrze można przepytać profanów matematycznych ile jest 46 razy 67 lub kazać dyslektykom pisać tekst „Dyktanda Mistrzów”. Bo dlaczego założono, że stajemy się kretynami? Czy skoro zacna uczelnia chce rozstrzygać tak fundamentalną kwestię, jest coś na rzeczy?

Dla naukowców i zaproszonych gości odpowiedź jest jedna - telewizja. Idiociejemy z pilotem w ręku. Tomasz Lis przekonywał, że "świat się prymitywizuje i infantylizuje w kosmicznym tempie, a głupota stała się towarem". Kazimierz Kutz mówił, że "miarą ogłupienia jest w Polsce rozwój seriali, które wyparły wszystko, co ma choćby namiastkę skomplikowania". Profesor Andrzej Kajetan Wróblewski przestrzegał, że to „Internet ogłupia dzieci i nastolatków, bo można w nim spotkać bagno bzdur i nonsensów". Jako osoba, która co rano spłyca państwa wizję świata, zidioca was i obraża waszą inteligencję poczułem się wytknięty palcem. Zaocznie, więc zaocznie odpowiem.

Szczególnie, że Tomasz Lis (w ramach eksperymentu?) bywa widzem „wstajesz i wiesz” w tvn24. Doceniam ten jego poranny masochizm. Redaktora Lisa oburza mizdrzenie się prezenterów oraz dialogi: "Hej, hej, Kasieńko! Jak tam w Poznaniu?". Nie wstydzę się swojej pracy. Wiem, że mam przez pięć godzin postawić Widzów na nogi, nie zanudzić ich ale zaciekawić oraz nie obrazić kilkunastu gości brakiem przygotowania do rozmowy. Nie mnie oceniać czy się udaje. Ale podobnie jak Tomasz Lis mam oczy i widzę co robi on oraz inni moi mistrzowie. Nie zawsze są Heideggerami telewizji.

Żeby nie szukać daleko. Lis do rozmowy w TVP o mediach, które depczą prywatność gwiazd zaprosił własnego adwokata, który walczy o dobre imię redaktora. Na UW mówił: bzdurą jest, że „nie możemy mówić poważnie, bo będzie nudno i widz się przełączy”, a o teatr w swoim programie wypytywał Kubę Wojewódzkiego i Joannę Szczepkowską. Pisanie zapowiedzi do materiałów w Faktach tak, by nie przegapić cennych bramek w ważnych meczach też nie jest do końca poważne. Ale ja to rozumiem, najwyższe loty niejedno mają imię. Taki Joe Scarborough w porannym show w MSNBC siorbie kawę z kubka Starbucks’a kiedy Mika Brzeziński czyta serwis. Wszystko „na żywo”, jak u Larry’ego Kinga i Tomasza Lisa.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24