4/29/2009

Misja specjalna Hanny

Leszek Miller minął się z prawdą. To nie faceta poznaje się po końcówce (pardon) ale kobietę. „Nigdy nie udawałam, że pracuję w perfumerii“, mówiła Hanna Lis w TERAZ MY w TVN. Przeszczere zdanie. Żadna praca nie hańbi ale szambiarzem można być tylko przez przypadek, nieuctwo lub dla pieniędzy.

Najprostsze z prostych pytań brzmi: dlaczego, choć cuchnie, nie odeszła. Bo ma poraniony węch? A może czekała aż byłemu skinhead‘owi włosy sięgną kolan i przeprosi za swój antysemityzm? Ludzie w telewizji tak długo nie pracują, nawet kiedy aż kipi w nich naiwność.

Pretekst do pozbycia się z publicznej telewizji Hanny List był miałki. Równie dobrze mogli ją usunąć za źle związane włosy i zbytni róż na policzku. Tym bardziej dopisywanie przez nią niezwykle głębokiej filozofii do tego wydarzenia brzmi komicznie. Lis twierdzi, że „kiedy zaczynali z mężem tę przeprawę, wiedzieli, że nie będzie łatwa (…). Powiedzieli sobie, że niezależnie od tego, które z nich przegra, drugie walczy dalej“.

Wreszcie wiemy co to jest misja telewizji publicznej, o której dotąd wszyscy słyszeli ale nikt jej nie widział. Wygląda jak Hanna Lis w lustrze.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24