7/14/2009

Koloratka kredytowa

Przychodzi taki zakurw. Szczególnie w upale. Kiedy jest aż tak duszno i źle, że chce się pobić nawet sprzedawcę mojito. A wiadomo, że on to skarb! Przychodzi taka niemoc. Kiedy siedzisz przyklejony. I nagle ktoś cię skutecznie kopie w tyłek, lecisz jak z procy. Szczególnie w upale kopniak Rydzyka jest niemożebnie skuteczny.

Ktoś w sobotni poranek przesłał mi do studia dwie moherowe beretki. Bez wstydu pokazałem je widzom, bo nie każdy musi być Suskim. Z Częstochowy dowiedziałem się nazajutrz, że to „znak wewnętrznej jedności“. Sądząc z jakości wykonania – trwały. Nie zamierzam drwić z uczestników, bo już dość wycierpieli z ust wielbionego dyrektora. Zastanawiam się kto i co może go obudzić?

Co ten człowiek ma w papierach, że jest w stanie omotać tysiące ludzi niepozbawionych rozumu? Człowiek, którego koloratka to wygięta karta kredytowa już dawno – na własne życzenie – odszedł od kapłaństwa. Że naciąga Kaczyńskiego pół biedy – dobrze, żeby prezes w kryzysie miał dość darmowych minut. Ale reszta?

Zdrowa ryba płynie pod prąd – krzyczał Rydzyk. Szczególnie te śnięte nad Zegrzem, słuchaczki jasnogórskich wywodów dyrektora.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24