1/13/2009

Dotrwajcie do P.S:

Każdy, kto narzeka na poziom Palikota powinien zerknąć w lustro. Zazdroszczę jeśli nie zobaczy podobieństwa. Nie bronię posła, wymusiłem na nim w sobotni ranek przeprosiny wobec kobiety. Ale powszechne oburzenie na plugawość jego języka ma wiele z przypowieści o diable, który się przebrał w ornat i na mszę w kościele dzwoni.

Loty obniżyła nie tylko polska polityka. Całe nasze otoczenie stoi na głowie. Im niżej, im słabiej, im bardziej „zamiast“ tym lepiej. Taniość jest w cenie. I to się nie zmienia z biegiem lat. Jedna z Czytelniczek, oceniając komentarze na tym blogu, przypomniała mi mój archiwalny felieton o zaniżaniu poziomu naszej blogowej społeczności. Minęły prawie cztery lata, nie zmieniło się nic.

Śmierć bloga, kwiecień 2005 rok

Słusznie zauważył jeden z czytelników, że miernota telewizji to tylko przedsmak degrengolady radia. Ale, proszę mi wierzyć, jest jeszcze gorzej. W słowie pisanym. Szczególnie tym anonimowym, kiedy każdy może napisać co mu tylko ślina na język przyniesie. Tam to dopiero się dzieje. Ludzie albo są tak zmęczeni, że nie kontrolują tego, co piszą, albo są tak głupi, że piszą to, co piszą.

Na www.gazeta.pl jest mnóstwo blogów, czyli takich ludzkich pamiętników, zwierzeń, opowieści w sieci. Ponoć bawią się w to na całym świecie miliony ludzi; nawet znane nazwiska, pisarze, politycy. Ale niestety nie tylko. Posłuchajcie komentarzy do jednego z najbardziej poczytnych blogów w polskiej sieci. Pisze go niejaka Anulina.

Najpierw punkt wyjścia, czyli ona, Anulina, opisuje swój dzień: niedzielny spacer z dziećmi. Założyłam swoje czaderskie przeciwsłoneczne okulary z bladoniebieskimi szkłami. On: czy te okulary coś ci w ogóle dają, oczywiście oprócz tego, że są czadowe, trendi i dżezi?
I rusza lawina spostrzeżeń czytelników. Ktoś o pseudonimie "Grafomania" pisze: to straszny stres być jazzy. Czytelniczka, która nie wiedzieć czemu, po tym jak się przedstawiła ("wsadziłam-se-klamkę-w-oko") nie biegnie na pogotowie tylko siedzi przy komputerze, dorzuca swoje trzy grosze: sprawa wygląda tak, że jak okulary są full wypas, to nieważne, że wcale nie są przeciwsłoneczne na przykład. A mężczyźni nigdy nie mogą tego zrozumieć. "Stranger" prostuje wszystko: full wypas słowami dwoma... Okulary zasłaniają piękne lica, więc dlatego są zbędne. A jak mniej piękne lica zasłaniają, to może i lepiej... Wyzwanie rzuca jednak "Miluszek": mnie nie pobijecie, miałam kiedyś okulary-serduszka. Dla "Wiolinki" to jednak betka: ja miałam kiedyś zarąbiste różowe lennonki, to był dopiero dżizyz marija stajl.

P.S:

Może ponowna lektura da niektórym z Państwa do myślenia. Będą tacy, którzy poczują się dotknięci i nie wrócą. Proszę o jedno – by pojawiać się tu z sensem, pisać, żeby nikt nie musiał się wstydzić.