Już tylko swastyka została Prawu i Sprawiedliwości do zajęcia. Najnowsza aneksja - Powstanie Warszawskie przestało być dniem bólu powstańczych rodzin, jest festiwalem politycznych obietnic prezesa Kaczyńskiego. Święto Niepodległości już od jakiegoś czasu także ma swoich pisowskich patronów. Nikt nie ma przecież tak biało czerwonej krwi jak oni. Nikt inny nie potrafi tak skutecznie przytulić do piersi neofaszystowskich narodowców.
Pierwszy maja, pierwszy września, Wielkanoc, Boże Narodzenie i Sylwester też nie powinny być dla każdego. Jest jakaś kolejność dziobania! Dopiero kiedy PiS się namaszeruje za pracą, nawzywa Niemców do przeprosin, naświęci jajek, naskłada życzeń i naotwiera szampanów, wtedy szara masa może zebrać resztki z boskiego stołu. Paradoksalnie Prawo i Sprawiedliwość najsilniejsze jest wtedy, kiedy milczy. Najgroźniejsze - zaraz po przebudzeniu. Nieznoszące sprzeciwu tony Kaczyńskiego i brzmiące jak jego echo głosy Hofmana i Brudzińskiego nie trafiają ostatnio w próżnię. Z ich myśli i pragnień rodzi się 30-40 procentowe uwielbienie. Nie do zlekceważenia. Wielu pyta: a zdrowy rozsądek gdzie? W grobie.
Nie mam złudzeń. Choćby w House of Cards widać doskonale, że polityka (u wszystkich) to gra obliczona na to, jak wiele ludzi uda się uwieść cynizmem i oportunizmem. Momentami wręcz dosłownie - po trupach do politycznego celu. Ale tu chodzi o odrobinę czułości i współczucia. Ze spokojem i wzruszeniem 88 letni powstaniec Edmund Baranowski mówił mi rano w TVN 24, że "W" to wybuch, a nie referendum. Wybuch euforii podsycanej nadzieją, a później jęk bólu z przegranej. "To się wiąże ze śmiercią tysięcy ludzi, apelujemy, by zapewnić im spokój". Tylko polityk z trwale upośledzonym słuchem od wygłaszania swoich herezji może nie zrozumieć tej grzecznej prośby.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24
Pierwszy maja, pierwszy września, Wielkanoc, Boże Narodzenie i Sylwester też nie powinny być dla każdego. Jest jakaś kolejność dziobania! Dopiero kiedy PiS się namaszeruje za pracą, nawzywa Niemców do przeprosin, naświęci jajek, naskłada życzeń i naotwiera szampanów, wtedy szara masa może zebrać resztki z boskiego stołu. Paradoksalnie Prawo i Sprawiedliwość najsilniejsze jest wtedy, kiedy milczy. Najgroźniejsze - zaraz po przebudzeniu. Nieznoszące sprzeciwu tony Kaczyńskiego i brzmiące jak jego echo głosy Hofmana i Brudzińskiego nie trafiają ostatnio w próżnię. Z ich myśli i pragnień rodzi się 30-40 procentowe uwielbienie. Nie do zlekceważenia. Wielu pyta: a zdrowy rozsądek gdzie? W grobie.
Nie mam złudzeń. Choćby w House of Cards widać doskonale, że polityka (u wszystkich) to gra obliczona na to, jak wiele ludzi uda się uwieść cynizmem i oportunizmem. Momentami wręcz dosłownie - po trupach do politycznego celu. Ale tu chodzi o odrobinę czułości i współczucia. Ze spokojem i wzruszeniem 88 letni powstaniec Edmund Baranowski mówił mi rano w TVN 24, że "W" to wybuch, a nie referendum. Wybuch euforii podsycanej nadzieją, a później jęk bólu z przegranej. "To się wiąże ze śmiercią tysięcy ludzi, apelujemy, by zapewnić im spokój". Tylko polityk z trwale upośledzonym słuchem od wygłaszania swoich herezji może nie zrozumieć tej grzecznej prośby.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24