4/29/2011

Wyklepany hel

Kiedy szaleństwo wyprzedza w nas rozum powinno się zejść ludziom z drogi. Ale do tego potrzeba wstydu, odwagi i odrobiny samokontroli. Inaczej stajemy się pośmiewiskiem. Pół biedy kiedy to z nas się śmieją, gorzej kiedy nasze zachowanie wystawia na szyderstwo innych. Mistrzów obciachu jest w naszym życiu społecznym wielu ale poseł Macierewicz i mecenas Rogalski przejdą do historii jako jednostki wybitne.

Pierwszy lansuje tezę, że wrak tupolewa został "wyklepany", bo w rzeczywistości samolot rozerwał się jeszcze nad ziemią. Zwyczajnie ktoś odpalił bombę, zabił Polaków, a później chciał zatrzeć ślady zbrodni. Macierewicz to sugeruje, bo spojrzał na dwa zdjęcia zrobione w kilkudniowym odstępie. Geniusz! W dodatku może mieć rację, pod warunkiem, że Rosjanie zamiast młotem prostowali blachy na kowadle piątą klepką posła.

Drugi nie wyklucza niczego. Nawet tego, że Rosjanie zrzucili z samolotu hel nad Smoleńsk i dlatego nasz tupolew się tam roztrzaskał. Przy ekshumacji Przemysława Gosiewskiego Rogalski chce sprawdzić czy na mankietach jego garnituru i w płucach posła nie ma czasem helu. To mogłoby wyjaśnić bardzo szybkie opadanie samolotu oraz mgłę. Jakiekolwiek wątpliwości Rogalski chciałby rozwiać badaniem na obecność słynnego pierwiastka w głosie Barry’ego White’a.

Panowie Rogalski i Macierewicz żyją publicznie dzięki prezesowi Kaczyńskiemu. On ich namaścił, on ich nie potępia. Bo to jest prezes wielu zalet. Jest mistrzem ignorancji, szalonego poczucia humoru, piekielnych skojarzeń ale dotąd nie był pupilem szczerości. Podciągnął się i z tego. Wyszedł ostatnio z Sejmu mówiąc, że traci tam czas, a spieszy się do pracy. Piękna deklaracja w dniach, kiedy skarbówka upomina się od nas o coroczny haracz. Od tej pory powinniśmy płacić Kaczyńskiemu tylko kiedy podejmie się pracy nad sobą. Macierewicz i Rogalski niech wezmą kredyt.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24 

4/07/2011

Ślązak z Wehrmachtu

Wtórny analfabeta przyznaje: nie rozumiem prezesa. I tylko z dziennikarskiego obowiązku próbuję związać jego zdanie ze zdaniem. Zapytałem jednego z moich gości czy połknął jednym tchem „Raport o stanie Rzeczpospolitej”. Przyznał, że ma w domu jeszcze wiele pism Tołstoja, które na niego czekają, że trzeba znać kolej rzeczy.

PiS się dziwi, że ludzie zatrzymali się na rozdziale o „opcji niemieckiej”, o „Polaku skorygowanym”. PiS się dziwi, że znowu zamiast rozmowy prezes wywołał skandal. PiS się dziwi, że znów zamiast ludzi porwać, podciął im skrzydła. Problem z erudycyjnością Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że u niego słowo wyprzedza myśli, że jest refleksyjny inaczej, że nie wszystko, co powie da się zapomnieć. I co gorsza nigdy to on jest winny, zawsze bywa źle rozumiany, a jego zdania czytane są bez odpowiedniego kontekstu. Winny głupio się chwyta.

PiS błyskawicznie poprawiło, uczłowieczyło złotą myśl prezesa o Ślązakach, że niby oni też są Polakami. Ale za późno. W świat poszedł sygnał, że rzekomy nowy Kaczyński, który na swój pokojowy image naciągnął w wyborach prezydenckich 47 procent Polaków wciąż jest sobą. Nie wiem skąd u Nadprezesa ta skłonność do dzielenia. Od nadmiaru lekcji historii Polacy nie będą bardziej Polakami. Mus tylko wkurza. Skorygowany Polak ze Śląska to nic innego, jak dziadek z Wehrmachtu.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24