5/08/2013

Idy majowe

Król cynizmu abdykował. To jest czyste zło, mówił mi jeszcze niedawno Jacek Kurski. Doigrał się. Ten sam szelmowski uśmiech ale większa charyzma i mocniejsza publiczność wyniosły na tron Leszka Millera. Żądał pracy, chleba, kokosów korzystając z podszeptów kolegi. To jakby ktoś Macierewiczowi suflował słowo „zamach” w chwili jego największego uniesienia.

Sufler Millera został błyskawicznie awansowany i - jeśli chce w Warszawie przeżyć - musi założyć garnitur z nowej kolekcji Graś & Hofman. Ma po wielokroć trudniej, bo Miller swoim lekceważeniem wyważył drzwi do politycznej kuchni. Dotąd mogliśmy tylko podejrzewać, że tam śmierdzi. Teraz nie mamy wątpliwości. Widać to doskonale w „Idach marcowych” Clooneya. Oszustwo, brak reguł, cynizm, gra pozorów są tam synonimami polityki. Żeby to opowiedzieć na amerykańską skalę trzeba było Hollywoodu, w Polsce wystarczył wiec pierwszomajowy.

Miłość w polityce jest tak blisko nienawiści jak mgła obok zamachu w głowie Antoniego Macierewicza. Czołgi jakimi PiS rozjeżdża w tych dniach mecenasa Rogalskiego są tak samo napędzane cynizmem jak orędzie majowe Millera. „Politycy mają prawo do własnego zdania, ale nie powinni go ujawniać” - namawia Adam Hofman. W PiS te same standardy dotyczą każdego, kto z nimi współpracuje. Dopóki smoleński adwokat prezesa był gotów umrzeć za zamach noszono go w lektyce. Kiedy zmienił wiarę PiS chce rozstrzeliwać ludzi, którzy go prezesowi podszepnęli.

Odwaga Rogalskiego jest tania, wiarygodność zerowa ale jednego nie można mu odmówić - za mniejsze pieniądze niż Clooney przystawił polityce lustro do facjaty. Jest krzywa.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24