Są słowa, które mimo potężnego ładunku oszczerstw mnie nie zaskakują. Nie dlatego, że trudno mnie poruszyć. Są wypowiedzi, które mnie zdumiewają ale mimo niezmierzonych pokładów chamstwa nie zwalają z nóg. Tak, jak fragmenty brukselskiej kłótni prezydenta z Moniką Olejnik.
Oburzony (prawdą?) Lech Kaczyński miał krzyczeć do mojej redakcyjnej koleżanki: „jest pani na mojej krótkiej liście, pożałuje pani tego, wykończę panią“. Nie byliśmy świadkami – nie mamy prawa podejrzewać prezydenta, że tak się zachował. Ale szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego potwierdza, że jego pryncypał ma skłonność do szczerości: „prezydent powiedział pani Olejnik, że wpisuje ją na krótką listę. To w języku prezydenta oznacza, że przestał kogoś lubić". Abstrahując, przez 59 lat życia można się nauczyć szacunku dla kobiety.
Dziwny to kraj, w którym ludzie z takiej prezydenckiej listy zamiast być potępieni stają się bohaterami. Za to go lubię. Kraj, naturalnie.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24, ale z sympatią dla Moniki Olejnik