Nie wiem czy to przychodzi z wiekiem. Być może lata nie mają znaczenia? A może to jedynie podświadome wypieranie dojrzewania? Nie wiem. Zamiast dotychczasowej radości, którą przynosił styczeń, że o to pachnieć będzie nowością jest strach. Czytanie nagłej obfitości listów, milknięcie przy toskańskich eksperymentach Stinga i Karamazowa. Cholerny znak zapytania.
A może to ta rocznica. Niby nic – dwa lata – a jednak dotąd takich dwudziestu czterech miesięcy nie przeżyłem. Kazik zbyt zawęził grupę docelową w piosence „Wszyscy artyści to prostytutki“. Jako dziennikarz/prezenter (niepotrzebne skreśli Pacewicz) czuję się pominięty. Zbytnia wyprzedaż nie ma sensu. Zawsze sprzedawca lub klient będą się czuli skrzywdzeni.
Abstrahując. Zgorzkniały i przestraszony przeglądałem okołonoworoczną korespondencję. Trafiłem w niej na list-niemoc. Młoda dziewczyna pisze o wiosennym wypadku rowerowym. Wstała ale z czasem okazało się, że traci słuch, że to może być wada dziedziczna, która uaktywniła się po uderzeniu w głowę. Raczej nieoperacyjna. Dwa aparaty słuchowe, a później... „Jak szalona – pisze – słucham płyt z odgłosami przyrody“.
Żebyśmy znali miarę rzeczy. Umieli wybierać między istotą sprawy, a banałem. Wiedzieli gdzie jest prawdziwe życie. Czytelnikom i sobie w najbliższych miesiącach życzę.