Nie mogę uciec od skojarzeń z Joanną Szczepkowską. Ona w studiu z torebką, on przy mównicy z mikrofonem. Ona pożegnała komunizm, on kanonizował związkowców. Trawestując słowa aktorki, drodzy Państwo 15 grudnia o godzinie 18.05 w Pałacu Prezydenckim PiS wygrał wybory.
Nie wiem jak miała na imię. Wiem, że zachwyciła publiczność. Dziewczynka – jak o niej mówiono – bez kręgosłupa, która pokazywała w tv, że ma talent. Podobny mostek zrobił w sprawie pomostowych emerytur prezydent Kaczyński. Znów udowodnił, że w ich bractwie białe jest czarne, a niewytłumaczalne, wytłumaczone.
W głowie prezydenta i jego brata strach przed Śniadkiem, Guzem i Broniarzem (mogą się przecież przydać przed wyborami) wygrał ze zdrowym rozsądkiem. Trzech związkowców pod rękę z szefem państwa i jego bratem udowodniło, że rząd to oni! Nie pomogły wyjaśnienia, że zbyt młodziśmy na emerytów, że takie czasy wymagają zaangażowania a nie laby, że młodym Polakom prędzej garby wyrosną niż utrzymają rzesze uprzywilejowanych.
Przed miesiącem żyłem nadzieją, że prezydent po raz pierwszy pokaże jak dobro jego wnuczek jest ważniejsze niż lepszy sen brata. W tym wieku jednak – co udowodnił wetem – przyzwyczajeń się nie zmienia. Może czas na emeryturę?
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24