Móc mówić co i kiedy się chce. Móc spierać się, krzyczeć na przeciwnika. Móc krytykować władzę. Móc tę władzę wybierać. Móc wracać późno do domu, tańczyć nocą na środku chodnika. Móc „olewać rząd, mandaty drogowe“. Mieć możliwość wyboru.
Dziś te wartości wydają się oczywiste, zastane, bezcenne. Normalne jak wschód słońca po jego zachodzie. Ale ktoś nam to ofiarował. Nie bez walki, cierpienia… utraty życia. Bez niego moglibyśmy o tej (przepraszam za zbytnią wzniosłość) wolności pomarzyć. Ów ktoś wcale nie musi być jednostką, choć jednostkę zaatakować łatwiej.
Polska znów się podzieliła. Na tych, którzy już opluli Lecha Wałęsę, tych, którzy dopiero przelewają ślinę w oczekiwaniu na dowody jego winy oraz tych, którzy wierzą w jego dobrą intencję. Celowo nie piszę „niewinność“, bo nie wiem jak jest. Nikt poza prezydentem tego nie wie.
Jako młody człowiek skupiam się na jednym. Że dzięki Lechowi Wałęsie mogę bezkarnie cytować Kazika: „To jest moje gniazdo, mój dom i wk.... mnie, że dozorca mojego kraju jest kretynem albo niekompetentnym ignorantem“.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24