Tydzień ciszy. Czegoś takiego nie pamiętają najwierniejsi mnisi z zakonu PiS. Prezes zamilkł, zniknął, przepadł, schował się, nie ma go, nie pokazuje się. Odpoczywa? Ma dość? Zrozumiał, że jego mają dość? Nie chce mu się? Tak skrupulatnie wyliczam stracone godziny, bo zaczynam tęsknić.
Ponad trzydzieści słów i żadnego nazwiska. Czy to normalne? Tak. Mistrza nie trzeba przedstawiać. To On, po prostu On. Dotąd nie było dnia bez jego ciętej riposty, kubełka pomyj, który niechcący (naturalnie) kogoś ubrudził, jakiejś intelektualnej prowokacji, niskiej agresji i nagle cisza.
Nie narzekam. Może Prezes poszedł po rozum do głowy albo po naukę do brata. Brukowa prasa publikuje romantyczne – ba jak na dotychczasowe wyobrażenie o prezydenckiej parze – wyjątkowo romantyczne zdjęcia Marii i Lecha Kaczyńskich na rocznicowej kolacji w kawiarni “Antrakt” w Warszawie. Jest luz, prostota, radość, szczęście, brakuje krawata i pompy.
Normalnie jest. I nie boli. Czas na wnioski.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24