Nawet w świętowaniu jesteśmy nieporadni. Zawsze waciak przed garniturem. Zniszczenia przed budowaniem. Do tego bylejakość w hasłach i gestach. Zawsze amatorstwo. Jesteśmy podróbką demokracji. Rozsądna większość znów przegrała z garstką oberwańców, którym zamarzyła się wielka rozpierducha. Ale jaki mózg, takie pragnienia.
Nie rozumiem po co we współczesnym świecie manifestować niepodległość. Dlaczego robić wolne, by obskurne typy na co dzień wysikujące tanie piwo w blokerskich śmietnikach, mogły odświętnie zniszczyć miasto? W takich sytuacjach zdrowy rozsądek stoi na głowie. Państwo przegrywa z grupką znudzonych troli, którzy w demolce widzą swoje zbawienie.
Te kilka zdań przed nami to fragment strony internetowej jednego z kiboli: „było, że tak powiem – hucznie :-). Liczby incydentów nie sposób przybliżyć i całościowa relacja z 11.11.11 jest mało możliwa (...). Tak jak się spodziewałem – w Stolicy była wojna, a psy znowu nie panowały nad niczym. Nastroje są bardzo pozytywne. Podsumowując: mimo kilku irytujących rzeczy (z bezsensownymi bieganinami na czele, które skończyły mój dobry humor tego dnia) – 11 listopada jak najbardziej udany. Liczba, klimat, jedność ekip… To przejdzie do historii. Szacunek dla obecnych ekip spoza Warszawy i oby do zobaczenia na innych tego typu wydarzeniach”.
Zdrowy rozsądek podpowiada, że w obliczu zagrożenia ze strony takich ludzi, trzeba zbudować mądrą jedność i nie dać hołocie wygrać. Ale jak to zrobić kiedy kibolem okazuje się nawet dotychczasowy kolega po piórze. Na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ogłoszono felieton Krzysztofa Kłopotowskiego kończący się następującym zdaniem: „jako krytyk filmowy doszukuję się w obrazach głębszego sensu. Płonący wóz TVN obok pomnika Romana Dmowskiego w dniu Święta Niepodległości wygląda mi na ofiarę z łupu zdobytego na wrogu i złożonego na ołtarzu ojca narodu w rocznicę triumfu. Niech ten obraz zostanie z wami, koledzy z TVN. Niech da wam do myślenia. I niech was pochłonie”.
Aż chce się w geście czułości odpisać mu płoń twoja mać.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24
Nie rozumiem po co we współczesnym świecie manifestować niepodległość. Dlaczego robić wolne, by obskurne typy na co dzień wysikujące tanie piwo w blokerskich śmietnikach, mogły odświętnie zniszczyć miasto? W takich sytuacjach zdrowy rozsądek stoi na głowie. Państwo przegrywa z grupką znudzonych troli, którzy w demolce widzą swoje zbawienie.
Te kilka zdań przed nami to fragment strony internetowej jednego z kiboli: „było, że tak powiem – hucznie :-). Liczby incydentów nie sposób przybliżyć i całościowa relacja z 11.11.11 jest mało możliwa (...). Tak jak się spodziewałem – w Stolicy była wojna, a psy znowu nie panowały nad niczym. Nastroje są bardzo pozytywne. Podsumowując: mimo kilku irytujących rzeczy (z bezsensownymi bieganinami na czele, które skończyły mój dobry humor tego dnia) – 11 listopada jak najbardziej udany. Liczba, klimat, jedność ekip… To przejdzie do historii. Szacunek dla obecnych ekip spoza Warszawy i oby do zobaczenia na innych tego typu wydarzeniach”.
Zdrowy rozsądek podpowiada, że w obliczu zagrożenia ze strony takich ludzi, trzeba zbudować mądrą jedność i nie dać hołocie wygrać. Ale jak to zrobić kiedy kibolem okazuje się nawet dotychczasowy kolega po piórze. Na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ogłoszono felieton Krzysztofa Kłopotowskiego kończący się następującym zdaniem: „jako krytyk filmowy doszukuję się w obrazach głębszego sensu. Płonący wóz TVN obok pomnika Romana Dmowskiego w dniu Święta Niepodległości wygląda mi na ofiarę z łupu zdobytego na wrogu i złożonego na ołtarzu ojca narodu w rocznicę triumfu. Niech ten obraz zostanie z wami, koledzy z TVN. Niech da wam do myślenia. I niech was pochłonie”.
Aż chce się w geście czułości odpisać mu płoń twoja mać.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24