Nie lubię obłudy. W skrajnych przypadkach jest torsjopędna. Zupełnie jak przedawkowany alkohol, modna ostatnio używka tzw. wybrańców Narodu (przepraszam posłów abstynentów i rozsądnych obywateli). Trawestując prezesa Kaczyńskiego nikt mi nie będzie mówił, że pijane jest pijane, a trzeźwe jest trzeźwe. Wzroku i słuchu w tej sprawie oszukać się nie da.
Nie udawajmy, większość z nas zna z autopsji stan ducha byłego posła (o zgrozo!) Jackowskiego, byłego prezydenta Kwaśniewskiego, obecnych wybrańców części narodu – Kruk i Grzegorka (nie wiem z czyjej są bajki). Ale większość z nas znieczulała się poza pracą. To jest ta subtelna różnica, której nie rozumieją w PiS.
Uwłaczająca samej sobie posłanka PiS, bliska znajoma Pałacu Prezydenckiego, była szefowa Krajowej Rady pozuje do zdjęć i wywiadów w Sejmie. „Coś tam, coś tam“ bełkocze, jakoś tam się spowiada i skądś tam bierze siłę, żeby nie spłonąć ze wstydu. Jej polityczni przyjaciele ją rozgrzeszają. Bo jest z ich żebra, bo uwielbiają pławić się w obłudzie.
Pijany w sztok były wiceminister zdrowia z PO (ma zarzuty, musiał się wypisać z partii) zajmował część podłogi w hotelu sejmowym. Buzia czerwona, brzuch na wierzchu, śpi. Tak wyszedł na zdjęciu. Pokazałem to w telewizji. Usłyszałem, że jestem „rzecznikiem PiS“, że „hotel to nie Sejm“, że „podłoga w holu była mniej duszna niż pokój poselski“, że „każdy ma prawo się nachlać“. To cytat z Widza oburzonego tknięciem byłego posła PO.
Drodzy odbiorcy mediów. Żądacie obiektywizmu od dziennikarzy, zacznijcie od Siebie.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24