11/22/2012

Ty też możesz być Brunonem

Zamachu nie było ale wciąż 90 procent użytkowników polskiego Internetu ma na imię Brunon. Niedoszły hurtowy morderca z Krakowa to grzeczny sąsiad, ojciec dwójki dzieci, mąż żonie, pracownik naukowy, wzór studentom. Zwykły do bólu, a jednak chory. „Płoń i toń szmato z PKO” przeczytałem pod apelem Szymona Majewskiego, żeby pomóc mu unicestwić bandytów, którzy kradną jego prywatność na zgliszczach mieszkania. Napisał tak Mateusz Gerke, były student geoinformacji na UAM w Poznaniu, dziś żyjący w stolicy Chile, szczupły młody mężczyzna o rudych włosach, chwalący się w sieci swoim związkiem z piękną mieszkanką Kołobrzegu. Zwykły do bólu, a jednak chory.

Co chcę osiągnąć takim pisaniem? Niewiele. Chciałbym otworzyć oczy tym, którym się wydaje, że sprawa terrorysty z Krakowa albo szalone ataki na Macieja Stuhra, bo zagrał nie taką rolę, jaką sobie polska tłuszcza wymarzyła to margines. Nie, margines w Polsce zajmuje całą stronę! U nas nie ma miejsca na rozsądne didaskalia. Sieć daje pozorne poczucie własności i górowania: mam klawiaturę - mam władzę. Tak myśli każdy sieciowy Brunon. Ten oryginalny pisał jak poniżej (nie poprawiałem jego ortografii):

„A kto ma uprawiac polityke jak nie Gazeta Polska czy Radio Maryja jeśli nie ma innych wolnych medii poza nimi. Czlowieku zastanow sie. POpaprancy maja cala reszte za soba i jeszcze im biedny Rydzyk przeszkadza bo mowi prawde o totalitarnym kraju jakim jest POlska”

„Ty glupia pindo. Sluchalas ty chociaz Radia Maryja czy TV Trwam. Przeciez nic tam nie ma "antysemickiego" czy "antymasonskiego" tylko i wylacznie prawde”

„Jestem ze Polska silna, niezalezna energetycznie czy militarnie od jakichkolwiek mocarstw w tym US-rAela czy nawet Rosji lub Niemiec. Z bogatym narodem a nie tylko elyta POlitykow, z madrym wyedukowanym narodem a nie glupim manipulowanym przez rzadowe media POlitykow jak TVN czy Gazeta Wybiórcza-koszerna lub Radio bZd-et. Taka mi sie marzy Polska ale nie rzadzona przez pejsatych oszolomow z PO”.

Niby nic takiego, kolejny antysemita, Polak prawdziwy. A jednak jego koniec jest inny niż wciąż wolnej w strzykaniu jadem większości. Siadając do pisania zmierzałem do puenty, że ten sieciowy zamordyzm idzie z góry. Że jesteśmy tacy, jacy są Kaczyński z Tuskiem, Niesiołowski z Hofmanem, Palikot z Millerem. To był błąd; oni czerpią z nas. Ryba psuje się od ogona, nie od głowy.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24

11/17/2012

Bohater

Uśmiecham się słysząc apele o więcej dystansu do siebie. Kto choć raz widział mnie w pracy wie, że więcej nie mogę, bo będzie strasznie a nie śmiesznie. Jak w przypadku juniora reporterki. 
Sieciowa-śmieciowa reakcja tylko dowodzą, że skręcamy w ślepą uliczkę. Jest pełna okien, w których na poduszkach siedzą jurorzy-amatorzy. Nie znają się ale uliczna mądrość ich rozpiera. Muszą komentować, bo inaczej się uduszą. 
Ale żeby kpić, parodiować, oceniać trzeba samemu udowodnić, że jest się lepszym, mądrzejszym, skuteczniejszym. Inaczej będzie się bohaterem mgnienia oka. Ja wolę długie dystanse.

11/08/2012

Gra w klasy

Apel reżysera: „jeżeli znasz kogoś, kto nie zamierza iść na wybory, ale mógłby zmienić zdanie gdybym do niego zadzwonił albo napisał SMS - wyślij mi jego numer na 810-522-8398”. Takiego tweeta przeczytałem w dniu amerykańskich wyborów na profilu Michael’a Moore’a, laureata Oscara i Złotej Palmy w Cannes. Wykonał 5000 połączeń i przeprosił, że nie zdąży więcej. Wszystko, żeby tylko Obama nie przegrał. Przesłanie Moore’a po wygranej brzmiało zasadniczo: to jest Ameryka, nasz wybór, światu wara od tego!

Moore nienawidzi republikanów, co w swoich filmach wyraźnie pokazywał robiąc idiotę z George’a Busha. Ale kiedy przegrali nie poniewierał nimi. Kampania generalnie była bardzo ostra, nasz trotyl przy ich reklamach to jak mąka zamiast kokainy. Kiedy jednak doszło do rozstrzygnięcia były słowa zgody, jad nie wyciekł ani kroplą. „Zadzwoniłem do prezydenta, by mu pogratulować wygranych wyborów, także jego sztabowi, żonie i córkom. Nasz kraj znajduje się w krytycznym momencie. Apeluję o zaprzestanie wewnętrznych sporów, kłótni i podziałów. Pozostaje mi tylko szczerze modlić się za prezydenta i nasz naród. Boże błogosław Amerykę” - to Mitt Romney w mowie pożegnalnej.

Po naszych nagłych wyborach prezydenckich w 2010 roku serdeczności zawierały się w zdaniu: „muszę zacząć od tego, czego wymaga dobry zwyczaj - gratuluję zwycięzcy”. Później było coraz bardziej kaczyńsko: "po sprawie krzyża nie uważam pana Komorowskiego za partnera do rozmowy”. Było tłumaczenie przegranej farmakologią: „byłem w takim stanie, że - uczciwie mówiąc - to za mnie wymyślano kampanię. (...) Musiałem brać bardzo silne leki uspokajające, co też miało swoje skutki”. Nie wątpię, że tak było ale różnica klas już nie do nadgonienia, nawet po leczniczej dawce marihuany.

Może kiedyś okaże się, że i te słowa prezesa - „zamordowanie 96 osób to niesłychana zbrodnia” - wypowiedziane były rano, kiedy jabłka wciąż fermentowały w jego żołądku. Dziś jednak, oceniając język polityki, trudno Kaczyńskiego rozgrzeszyć. Profesor Zbigniew Brzeziński zauważa na polskiej scenie politycznej osoby, które „świadomie, albo podświadomie - bo są chore - dzielą społeczność i podważają wiarygodność państwa i rządu. To jest wstrętne”, mówi. Uderz w stół i pisowczycy już poniewierają profesorem za tę szczerość. Przyzwyczajeni przez chicagowską Polonię do noszenia na rękach, dławią się ze złości kiedy za oceanem znajdzie się odmieniec ze zdrowym rozsądkiem.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN i TVN24