12/30/2009

Lizbona



ten wąski, stromy chodnik
wspinał się lewą stroną obok katedry
kończył na alfamie
targowisku biedy i bezdomności



jest tyle miejsc na świecie
z pozoru umarłych
że aż się prosi zlekceważyć
codzienny zakurw
i dać się zamknąć na takim
alfamiańskim cmentarzu

12/28/2009

12/27/2009

Mostar



to nie wytwór
pijanego aranżera
który zamienił ser na beton
w tym mieście wszystko
przypomina o historii
ale jest nadzieja
zieleń to ponoć jej kolor

12/26/2009

"Myśli nieuczesane"



niezrozumiałe.
gdy coraz wyżej wisi kiełbasa,
ludzie maleją
-
Lec


osiągnąłem wiek
uprawniający mnie do
egozimu
-
ktoś

Świętować (nie)karykaturalnie



zamienię Narodzenie tu
na bezstresowe świętowanie tam
w lizbonie
jaki sens mają 3 dni gotowania i
15 minut jedzenia
karykatura świąt

12/15/2009

Na skróty do piekła



beskid niski
okolice krzywej
moim zdaniem ktoś
wisiał na tym drzewie
ale może został odratowany

-------------------------------

Dziękuję, że przyszedłeś; chciałbym żebyś coś zobaczył - mówi jeden z bohaterów filmu „Ukryte”. Domyka drzwi i w pośpiechu, niezdarnie wyjmuje z kieszeni kamizelki brzytwę. Bierze zamach na własną szyję. Krew rozbryzguje się po ścianie, on pada na plecy. Główny bohater - mimowolny świadek - jest zaskoczony i przerażony ale milczy. W ogóle Heneke używa głównie ciszy. Nie ma niczego bardziej doniosłego. W sprawach Piesiewicza i Woodsa to hałas wyrządza najwięcej szkody.

Kiedyś wszystko szło wolniej. Wyleczenie z choroby, głupie podróże z miasta do miasta, listy, upadki dynastii, decyzje o wojnach. Kiedyś wszystko było niespieszne. Albo chociaż w jakimś rozsądnym tempie. Dzisiaj trwa wyścig kto pierwszy do wężyka spustowego i uwolnienia migawki. Sława trwa kwadrans, hańba nieco dłużej, mówił jeden z bohaterów „Informatora” Manna. Ból tym jest większy, że na sławę wciąż trzeba pracować długo, a plwocina pogardy przykleja się w jednej chwili.

Co mnie obchodzi czy ciekawy człowiek, senator, scenarzysta Piesiewicz jest kokainistą? Po cholerę mi wiedzieć ile kochanek miał po zawodach mistrz golfa Woods? To ich nos i łóżko. Dopóki nie zabiją, tacy ludzie powinni być oceniani za pracę. Oczywiście wolne zawody to najmniej wymierne fachy, ale szlag z tym - jestem dobry, bo napisałem dobry scenariusz, jestem mistrzem, bo wypełniłem wszystkie dołki mniejszą liczbą ruchów niż przeciwnicy. Każdy z nas po pijaku, a co bardziej światli także po ćpaku, wyczyniał rzeczy, których wstydził się nazajutrz stojąc nad muszlą klozetową.

Nie jestem z tych, którzy szybko rozgrzeszają. Bywa, że kamieniem potrafię rzucić zbyt szybko ale im dalej w lata tym częściej odpowiadam - nie wiem. Nie wiem jaka była prawda u Piesiewicza, nie wiem kto zawinił u Woodsa, ale ponoć wszystko czego możemy być pewni w życiu to zmiany.


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

12/09/2009

Wsiowość

Zawsze źle dobieram lektury. Albo miejsce. Nie można czytać Mikołajka poza przedsennym łóżkiem, łatwiej wejść w Milenijną opowieść Larssona w Szwecji niż na Wyspie kokosowej, nie ma sensu przedzierać się przez Cień wiatru gdzie indziej niż w Barcelonie. Bo nie wyjdzie, będą zakłócenia.

Zabrałem do Rzymu bałkański Taksim Stasiuka i wywiad z Michaelem Haneke w Dużym Formacie. Niby niewiele ich łączy ale spotkać obu w jednym momencie - bezcenne. Dwóch skrajnie chłodnych facetów, cyników, którzy po głupim pytaniu nie będą cierpliwi jak Wojciech Waglewski w Radiu Koszalin. Nagle wstaną i wyjdą, a jeszcze się odwiną na do widzenia. Mnie akurat ten klimat odpowiada, nie znoszę zakłamania i obłudy. Ludzi, którzy najpierw nieszczerze wielbią, a potem maczają w gnoju. Ale to się źle komponuje z grudniowym słońcem odbijanym na rzymskich kamienicach, tłumami na via di Porta Angelica, pod fontanną di Trevi czy w pagórkowatych okolicach via Nazionale. Smutek źle się łączy z zachwytem.

Haneke mówi: „ja nie robię filmów po to, żeby się podobać. (...) Żyjemy w świecie wykreowanym przez media i jeśli nie potrafimy nabrać wobec niego dystansu, to jest to niebezpieczne”. Zgadzam się z nim, czas na zmianę pracy? Stasiuk pisze wkurwiony (dopadł mnie klimat i język autora): „robiła tylko to, co wszyscy. (...) Próbują uciec od swojego losu do miasta, do Reichu, na Jackowo, na Księżyc. (...) Nie musimy nigdzie wychodzić, kurwa, siedzisz w czterech ścianach i jesteś wygnańcem. Jak moja matka. Albo ja albo ty.”

Do rzymskich klimatów ta szczerość nie pasuje, bo tam wszyscy są zadowoleni z byle czego, ale jak się nie zgadzać z autorami kiedy na każdym rogu można spotkać takich herosów. Usłyszałem na jednym z włoskich placów od trójki mocno sponiewieranych rodaków: „zdjęcie robi, to mu zaraz wykurwię tak, że nie usiądzie”. Nazajutrz w polskiej taksówce na wieść o zamordowaniu kolegi-kierowcy wiozący mnie mężczyzna wykrzyknął do tyłu: „dureń, nie, siedemdziesięcioletniego dziadka załatwić”. Polakowi, nawet na końcu świata słoma wystaje z kajaka. Dowód kryje się w sieci:

http://www.youtube.com/watch?v=fFxdDCIAS6c

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

Via Panisperna



grudzień
może być
lipcowy
wystarczy szczypta
kolorów rzymu
i słońce

Fontanna di Trevi



barok, klemens XII, neptun
hałas, tłumy, permanentne flesze
usługiwanie marudnym klientom
chwila dla kelnera

12/02/2009

Warszafa



Gospodarze nie upoważnili mnie do zwierzeń ale też ich nie zabronili. Wiem jak wygląda koniec świata i wcale tego nie żałuję. Kiedy rozlegnie się dźwięk pierwszej trąby zrobi się ciemno, cicho i będzie wiał bardzo silny wiatr. Zewsząd będzie słychać terkot drewnianych grzechotek bujanych przez wiatr. W ciemności zaskakiwać będą rozbudzone psy i koty. Trudno będzie uciec, bo padający deszcz niemiłosiernie rozmyje ziemię. Nie chcę opisywać Beskidu Niskiego Andrzeja Stasiuka, bo mam kompleks niezrealizowanego pisarza. To byłoby wtórne. Chcę, bo to nie jest inny świat - to jest prawdziwe życie.

Życie w Warszawie demoluje świadomość. Wydaje się nam, że napełniliśmy stołeczne brzuchy wszystkimi rozumami, że cała mądrość spaceruje Nowym Światem. Pieprzenie. Tylko dystans daje rozsądną perspektywę. Uparcie wracam do frazy Stasiuka: „uważamy się za naród bohaterów, powstańców, wojowników. Tymczasem jesteśmy nacją handlarzy”. Parafrazując - wydaje się nam, że mieląc w zębach słowa kryzys, sukces, prezydent, premier, Afganistan dotykamy istoty życia. Czyjego?

Gospodarze z Banicy opowiedzieli mi, że mają raz w roku wizyty Niemców, którzy chcą zobaczyć jak i gdzie żyje Stasiuk. Nie muszą się napinać - goście znaczy się - spotykają Mistrza na drodze, jedzie rowerem. To jego miejsce, więc gdzie ma się chować? Albo wpadnie do kuchni, na herbatę, przyjeżdża oddać i podziękować za samochodową przyczepkę. Przydała się do życia, przywiezienia drewna na zimę. To jest prawdziwy problem ludzi poza warszafą - przeżyć.

Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski zapytali kiedyś pisarza, czy ludzie na prowincji żyją bliżej siebie? Na pewno są bliżej siebie - odpowiedział Stasiuk - ale to też jest i dobre, i złe. Wie po sobie - został znienawidzony w Dukli, bo opisał beznadziejność życia w tym miasteczku. Ta dziura to prawdziwa Polska - wychodzisz na rynek i płaczesz z przygnębienia.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

12/01/2009