6/30/2009

Palę więc jestem

To nie kanikuła. To zakurw. Obserwuję od rana dwóch leserów. Siedzą na balkonie w bloku naprzeciwko. Starszy, majster w kapeluszu bliżej sześćdziesiątki z białym nagim torsem i wylewającym się daleko poza pasek brzuchem ma do towarzystwa młodszego, z ciemniejszym pigmentem. Od trzech tygodni skaczą po kolejnych balkonowych posadzkach. Gumówka, zaprawa, drabina, woda i papieros.

Gdyby nie papieros Polska nie byłaby sobą. Gdyby nie – przyjemne, nie zamierzam udawać wariata – zaciąganie się mielibyśmy prawdziwe drogi, proste domy, równe chodniki, dokończone parki, czyste przystanki. Tylko po co? Musielibyśmy zmienić nazwę kraju. Leser.pl, jakby to brzmiało?

Moi leserzy mają swoje tempo. Zaczęli po śniadaniu, jest dziewiętnasta, wreszcie kończą. Majster zamiata, młodszy zwija kable, radio wyje do końca. Oczywiście jest papieros na do widzenia. Tu na balkonie, gdzie do wymiany było ledwie dwadzieścia kafelek, tam gdzieś na drodze gdzie do zalania smołą było kilka dziur. Wszędzie w Polsce kwitnie leserstwo, nie ma końca „Dzień świra“.

Nie palę od półtora miesiąca. Ale jak patrzę na leserów z naprzeciwka…


Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

B 4



w Barcelonie dzielnica czerwonych latarni
tonie w czerni pigmentu
który mają w skórze nastoletnie
afrykańskie kurtyzany

6/23/2009

B 2



Życzmy sobie w Polsce, żeby zaraz za zakrętem były wystawy dzieł Dalego. Jak tu. Dali nie oszukuje - był wariatem i to widać na rysunkach, w rzeźbach, na zdjęciach. Mistrz szaleństwa. Na zdjęciu jego - Dalego - wyobrażenie anioła. Pusty w środku.

B 1



Mówią, że Hiszpania jest w kryzysie, że 20 procent ludzi nie ma zajęcia. Nie widać. W kuchniach barcelońskich knajp i wśród kelnerów sami Czarni. Wśród ekip remontujących miasto też. A w kryzysie nie łata się dziur w murach. Więc nie jest tak źle. Mam nadzieję.

6/22/2009

V, C, B



mogłaby się nazywać Vicky
choć Cristina pasuje bardziej
ale to Barcelona

na głównym deptaku
o którym przewodnik mówi - esencja miasta
już od 23.00 kwitnie dziecięca prostytucja
wszystkie są czarne
różnią się ilością błyszczyka na ustach
i stopniem natarczywości

miłość francuska w Hiszpanii
kosztuje 20 euro

odmowa budzi zdziwienie
dla guardii to pewnie norma
dlatego jej tam nie ma
europa

6/16/2009

K..., k..., k... pogania

Próba w teatrze. Na scenie sami faceci. Klną jeden przez drugiego. „Ku… ja pie… tak nie można pracować. To jest ku… do ch… nie podobne. Pie… taką robotę. Jeb… amatorka“. „Stop, dość“, krzyczy reżyser. „Panowie, za mało k…, kurwa“.

Dziś święto wielokropka. A co, k…, niech żyje! Szczególnie w studiu radiowym lub telewizyjnym. Tam się nie da niczego ukryć, choć powodów do rzucenia ku… czy chu… jest aż nadto, ale powinno się nad sobą panować. Łatwo, k… powiedzieć. Pieprzyć opanowanie!

Uje…ny stół to dziś klasyka. Ale zaczęło się u praźródła. Wypier…nie planszy z blokadami dróg było mistrzostwem świata w dbaniu o estetykę programu. A zmuszanie pracownika do pracy ponad siły („jeszcze się, kurwa, w grafice komputerowej zatrudnię“) kwalifikowało się do PIP. Tytułowanie kolegów per debile to jeb… light’owa sprawa.

Ostatnio do grona mistrzów przenośni trafili Ziemkiewicz z Władyką. Zajebiście być obok Durczoka i Lisa. Nie kropkuję, bo sam profesor Miodek używa, słyszałem, w celach naukowych. Ja w podobnych. "Zejdź k..., dziadek, spie... z anteny”, apelował Ziemkiewicz do urzędnika PKW. „Buzek to niezły je…ka“, oceniał Władyka. Wszystko przy czerwonej lampce, która – bywa – miło się kojarzy. Głównie w Holandii.

Czy trzeba ich potępić? Nie. Uzależniłem się, szlag, od House’a. W jednym z odcinków lekarz-kuternoga-wariat ogłasza, że laboranci ostro piją, ale to fachowcy. Ten sam mechanizm działa w mediach. Tylko tu bardziej klną, cholera.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24

6/09/2009

Księżyc czyni cuda

Kiedy ktoś imaginuje sobie wrogów. Czy to nie jest paranoja? Najpierw Niemcy teraz dziennikarze, a w głowie jeszcze pewnie kilka innych nacji i zawodów. Jarosław Kaczyński – że zacytuję klasyka – stracił dziś moralne prawo krytykowania kogokolwiek.

Bez strachu – byłbym niczym. Przepraszam prezesa, ale jego wypowiedzi świadczą na korzyść tego hasła. Jeszcze kilkanaście dni temu Niemcy pluli nam w twarz i kradli Szczecin. Nazajutrz po wyborach przegraną PiSu wciskano ludziom w brzuch jako zwycięstwo. Potem okazało się, że Białoruś przy nas to co najmniej Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Ktoś rzekomo pobił aktorkę polityczną. To oczywiste – mówił prezes Kaczyński – osoba, która poprze partię opozycyjną podlega ostrym represjom.

Kto jest głupi i dotąd pozostał nieprzekonany ma nowy dowód. Świat jest przeciwko nam – w radiu – jedno niemieckie, drugie obce wewnętrznie. „Wstydziłbym się pracować w Radiu ZET. (…) Zawsze w Polsce były dwie grupy: ta z AK i ta z innych środowisk“, prezes obrażał tymi słowami dziennikarzy na konferencji prasowej. Można uznać – nic nowego, Kaczyński już nie zaskakuje – ale warto zadać pytanie: kto mu to zrobił?

Odpowiedź jest prosta. Sam jest sobie winny. Przepraszam, wspólnie z bratem. Za dużo czasu spędzają na Księżycu.

Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24